Po ziewnięciu otworzyłam lekko oczy i ujrzałam Kobe wychodzącego z jaskini. Wstałam i wyprostowawszy swoje kończyny spojrzałam w lewo, prawo i zrozumiałam iż nikogo nie ma. Nagle obruciłam się i za mną jeszcze spała Elsa zwinięta w kłębek. Skoro zostałam ,,prawie'' sama, zapewne coś uda mi się zbroić, ale na marne moje starania, bo po chwili oboje rodziców wróciło. Liliana i Kobe ujrzawszy mnie przed jaskinią spytali gdzie się wybieram, ale ja tylko podkuliłam ogon. Nagle moja jeszcze rozespana siostra wstała, więc samotność dzisiaj nie będzie mi doskwierać.
-To może rodzinny spacer?-zaproponowałam, skoro rodzina w komplecie.
Wszyscy po chwili byliśmy nad rzeką pełną karpi. Rodzice za pierwszym razem złapali przekąskę tylko nie ja, a przecież powinnam dostać przynajmniej jakieś fory. No cóż, teraz naszła kolej na moją siostrę, która lekko zamoczyła lewą łapkę w wodzie, aż nagle cała rzeka pokryła się lodem. Nagle ujrzaliśmy bieknącego, a raczej niezdarnie ślizgającego się na lodowisku wilka, który nagle wpadł na nas z całym impetem...
Elsa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz