Próbowałem przekonać Lorien,ale chyba mi nie wierzyła. No trudno.
-Mam ważniejsze sprawy do załatwienia.- warknęła i odeszła
Taro zabawił się moim kosztem... Bywa. Szedłem wściekły przez las. Nie patrzyłem przed siebie tylko na swoje łapy.
Usłyszałem szelest liści gdzieś za mną. Odwróciłem się a zza krzaków wypadł jakiś wilk. Miałem ochotę uciec, nie chcę
kolejnych kłopotów, ale niestety postać zbliżała się do mnie.
-Cześć.- powiedziała z uśmiechem
-Hej.- burknąłem- Jesteś z watahy?-
-Zgadza się. Frisket jestem.- zaśmiała się
Trochę poprawił mi się humor.
-Wind.-
Frisket?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz