niedziela, 31 maja 2015

Od Riven CD Valixy


Patrzyłam w gwiazdy.Takie piękne i jasne, podczas gdy niebo było takie ciemne. Leżałam, gotowa na śmierć. Było oczywiste że nie ma dla mnie już żadnej nadziei. Wszystko zaczęło się tego poranka...
Jak zwykle biegłam przed siebie, co jakiś czas zatrzymując się na odpoczynek. Dzień jak codzień- kolejna próba przetrwania. Byłam bardzo nieuważna. W pogoni za zwierzyną, nawet nie zauważyłam
urwiska. Nie zdąrzyłam wychamować i spadłam. Spotkanie z ziemią zabolało bardziej niż myślałam. Moje łapy były całe zakrwiowione, a z rany na brzuchu ciekła krew. I tak tam leżałam, myśląc
dlaczego wciąż żyję, raz po raz wyjąc z bólu. O dziwo los chciał abym jeszcze pocierpiała. Chyba nie chcieli mnie w zaświatach. Normalnie, powinnam dawno umrzeć. O tak. Tymczasem oddychałam...
ŻYŁAM. Nadszedł wieczór. Właśnie patrzyłam na niebo. Na te gwiazdy. Byłam pewna że teraz wreszcie osunę się w nicość. Nagle zobaczyłam nad sobą sylwetkę nieznanego wilka. Było to ostatnie co
zapamiętałam.
Obudziłam się. Powoli otworzyłam oczy. Znajdowałam się w jakimś lesie. Odruchowo spojrzałam na moje rany. Zdziwiłam się bardzo. Wcale ich nie było, a na dodatek ból ustał.
-Spokojnie, już cię uleczyłam.-
Skierowałam wzrok na postać wadery.-
-Kim jesteś?-
-Nazywam się Valixy. Jestem alfą w mojej watasze. Dobrze że cię znalazłam, bo jeszcze chwila i by cię tu nie było.-
-Och... Dziękuje ci za pomoc, ale mi właściwie śmierć by odpowiadała.-
-Jak to?-
-A chciałabyś żyć gdybyś nie miała gdzie się podziać, codziennie walczyła z chęcią poddania się?-
-Sama nie wiem. Mogę wiedzieć jak masz na imię?-
-Riven.-
-Idziesz gdzieś daleko?-
-Tak... chociaż... niezupełnie. To bardzo, bardzo daleko.- odparłam chłodno
-Yhm. A gdzie to jest?-
-A bo ja wiem?- zirytowałam się- Przepraszam. Po prostu mam niezbyt miły charakter.-
-Ok...-
-Posłuchaj... I tak i tak prędzej czy później na spotkanie wybiegnie mi śmierć. Więc ja już chyba pójdę. Dzięki za pomoc.-
-Zaczekaj! Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?-
-A potrafiłabyś dać mi dom? Wątpię.-
-Wiesz w watasze zawsze znajdzie się miejsce.-
Coś we mnie pękło. Nie potrafiłam już być obojętna.
-Naprawdę? Mogłabym dołączyć?- zapytałam podekscytowana
-Oczywiście. Chodźmy.-
Poszłam za nią. Powróciłam do dobrze znanej mi obojętności, chociaż w środku czułam... szczęście? Być może.
-To tutaj.- powiedziała
Valixy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz