piątek, 12 czerwca 2015

Od Amy CD Asco


Patrzyłam na rodziców, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Chyba o ślubie? Nie wiem, nie obchodziło mnie to zbytnio w tamtej chwili. Skorzystałam z okazji, chciałam się wymknąć. Zatrzymał mnie Carl.
-A ty dokąd?- spytał
-Idę się bawić, ale nie mów rodzicom.-
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie możesz się bawić tutaj?-
-Nieee.-
Dołączyła do nas Mika.
-O czym rozmawiacie?- zapytała szeptem, ledwo było ją słychać
-Amy chce gdzieś iść.- odparł Carl łagodnie
-A... to niebezpieczne?-
-E... Nie.- rzekłam
-Amy, nigdzie nie pójdziesz.-
Eh... Carl wyraźnie dawał znać, że się stąd nie wyrwę. Prychnęłam zdenerwowana.
-Carl? Chodź do nas na chwilę!- usłyszałam mamę
Mój brat odszedł. Miałam szansę!
-Amy...?-
-Co jest, Mika?-
-To... To chyba nie jest... najlepszy pomysł. Prawda?-
-Oczywiście że jest nie! To genialny pomysł. Słuchaj ja idę. Idziesz ze mną?-
-Wolałabym tu zostać,ale może nie idź...- przekonywała mnie nieśmiało
-Pff, dam sobie radę.-
Chyba jeszcze coś mówiła,ale jej nie słyszałam. Pobiegłam przed siebie. Nagle zauważyłam motyla. Nie mogłam się oprzeć i rzuciłam się za nim.
-Jeszcze chwila i będziesz mój!- zaśmiałam się radośnie
Byłam tak skupiona na moim "polowaniu", że nie zauważyłam gdy na kogoś wpadłam.
-Sorki...- spojrzałam w górę, to był jakiś nieznany mi basior
-Uważaj jak chodzisz mała.-
-Nie nazywaj mnie tak!-
Uśmiechnął się, jakby rozbawiony moim zachowaniem.
-A co ty tu robisz SAMA? W LESIE? Bez RODZICÓW?- powiedział jakby nieco złowrogo
Ale musiał należeć do naszej watahy, nie oddalałam się przecież tak daleko...
-Yyy... Idę do ich przyjaciółki.- odparłam niepewnie
-Naprawdę?-
-Tak...-
-Ciekawe. To może mnie do niej zaprowadzisz?-
Coś mi tu nie grało. Przecież nie mógł być zły. Znaczy... nie wyglądał na takiego. Chyba po prostu bawił się moim kosztem.
-Nie boje się ciebie!- krzyknęłam, starając się brzmieć odważnie i wściekle
I znowu ten kpiący uśmiech. Doprowadzał mnie do szału.
-W ogóle... Kim są twoi rodzice?- powiedział jakby zdezorientowany
-Siris i Wind.- odparłam bezmyślnie
Błąd. Powinnam więcej myśleć niż gadać.
-Ah tak...- w jego oczach czaił się i smutek i gniew
Obserwowałam go uważnie.
-Należysz do watahy?- teraz to ja zaczęłam zadawać pytania
-Nie bądź taka ciekawska.- warknął
-A mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię?- byłam wyjątkowo wścibska i nieugięta
-Asco.-
-Amy.- podałam mu łapę
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie boisz się mnie?-
-Nie! W końcu jesteś z watahy, nic mi nie zrobisz!- zakrzyknęłam triumfalnie
-Nie byłbym tego taki pewien...-
Warknął na mnie groźnie. W tym momencie cała moja odwaga jakby się ulotniła. Ruszyłam przed siebie. On biegł za mną. To było oczywiste że mnie złapie. Miał broń. Nie chciałam wyjść na tchórza, nie wołałam rodziców, mając nadzieję, że zaraz ich znajdę. Niestety dopadł mnie pierwszy i delikatnie zatrzymał mnie swoją łapą.
-Dalej się mnie nie boisz?-
-Yhm!- odparłam bezczelnie
Chyba naprawdę zaczynałam go drażnić.
-Może zaprowadzisz mnie do Siris i Winda? Dawno ich nie widziałem...-
-Jesteś przyjacielem moich rodziców?-
-Tak i to najbliższym!- powiedział z przekonaniem
Wydawało mi się, że nie mówi mi prawdy. Jednak miałam wielką chęć wrócenia do rodziny, a jeśli zaczęłabym uciekać to by mnie złapał. Nie miałam wyjścia. Podążał za mną powoli. Kątem oka zauważyłam, że trzyma nóż w pysku, a minę miał bardzo wrogą. Gwałtownie się zatrzymałam i obróciłam w jego stronę.
-Po co ci to?!-
-Spokojnie, to jest... prezent dla nich.-
-A niby po co im nóż?-
-Nie wiem! Nie zadawaj tylu pytań! PROWADŹ.-
Przestraszyłam się i zaczęłam iść wolniej. W końcu usłyszałam ich głosy. Szukali mnie. Zastanawiałam się czy Asco też to słyszy, ale on tylko szedł za mną. Nie miałam już do niego tak ogromnego zaufania. Spojrzałam na niego. Jego oczy mówiły "Planuję coś złego". Szedł zamyślony, nawet mnie nie zauważył. Skorzystałam z okazji i puściłam się pędem. Był zaskoczony i dopiero po chwili za mną ruszył. Wypadłam zza zakrętu i zobaczyłam moich rodziców. Wiedziałam że za chwilę zjawi się tu Asco. Zastanawiałam się tylko czemu mu tak bardzo zależało na pogoni za mną? Miał jakiś problem potrzebował pomocy? A może byli skłóceni i za wszelką cenę chciał się pogodzić? Nie zakładałam, że jego powody mogą być negatywne.
Asco?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz