sobota, 22 sierpnia 2015

Od Elsy CD Vanilla

Powoli podnosiłam powieki. Niemal od razu usłyszałam pełen niepewności głos mojej siostry.
- Elsa? Elsa!? Gdzie jesteś!? - oprócz niepewności, jej głos wydawał się zmęczony. Nie mogłam jej się pokazać. Nalegała by, żebym wróciła, aczkolwiek tam nie było miejsca dla mnie.
- Elso, proszę... - usłyszałam niemal niesłyszalne westchnienie. Po czym moja siostra zemdlała. Po co tak się trudziła!? Westchnęłam. Widocznie muszę jej pomóc. Podeszłam tam z niepewnością. Nagle moja jaskinia wydała mi się mroczna. Z ulgą zobaczyłam nieprzytomną siostrę.
xXx
Moja siostra leżała w jaskini rodziców, a ja już byłam daleko. Słońce zaszło, akurat gdy weszłam do jaskini.
Vanilla?
PS. Ja idę spać, branoc...

Od Vanilly cd Elsy


Nagle wpadłam na świetny pomysł wyruszenia za siostrą z pomocą śnieżnego śladu jaki zostawiła. Moje nogi szły jedna drugą obok zimnej dróżki. Po dłuższej chwili ślad się urwał, a ja podnosząc głowę do góry ujrzałam tunele, które była zapewne autorstwa mojej siostry, ale było ich tak wiele... Zadawałam sobie cały czas pytanie, który jest odpowiedni, ale odpowiedzi niestety nie znałam...
Elsa?

Od Elsy CD Vanilla

- Nie możesz tego zrobić, jesteś przecież... - zaczęła siostra.
- Nie! Mogę wszystko! Nie zabronisz mi stać się dorosłą! A to tylko dla twojego dobra! - warknęłam, po czym pognałam z chłodnym wiatrem, pozostawiając zamrożony szlak za sobą. Gnałam na oślep. Niedługo opadłam z sił, po czym zorientowałam się, jaki dystans przebiegłam. Znajdowałam się w jakimś czarnym lesie, zupełnie mi nie znanym. Było to daleko poza terenami watahy. Co więcej, nie miałam pojęcia, jak wrócić. Jednak w tej sytuacji było coś dobrego, bowiem wokół mnie rosły kwiaty dorosłości! Postanowiłam, że to odłoże sobie na później. Po tym długim biegu bardzo się zmęczyłam, i byłam głodna. Jednak nie wiedziałam, co może na mnie czychać w tym lesie, a do tego byłam wykończona, tak więc zbudowałam sobie jaskinię z lodu i sniegu. Okazało się to zaskakująco łatwe, i przerodziło się w zabawe. Zbudowałam tyle tuneli, ile zdołałam, i wiedziałam, że się w nich połapie. Wyglądało to tak:
Moim zdaniem było to piękne. Jednak teraz byłam jeszcze bardziej wycieńczona. Moje powieki opadały na oczy, a były bardzo ciężkie. Bez ostrzeżenia zasnęłam.
Vanilla?

Od Vanilly cd Elsy


Usłyszałam nagle szelest, który po chwili ustał. Rozglądnęłam się do okoła, lecz po siostrze ani śladu. Spojrzałam w stronę rodziców, których kontóry było jeszcze widać po moim oddaleniu i dostrzegłam iż rozmawiają z tamtym wilkiem. Odwróciłam wzrok i znowu popatrzyłam wokół siebie, ale nadal nic. Ogromna pustka, lecz postanowiłam jeszcze iść dalej... Po chwili oddalenie, gdy moich rodziców już nie było widać postanowiłam wrócić, lecz nieznany odgłoś mi w tym przeszkodził. Nagle obróciłam się, ale nadal nic. Znów wykonałam obrót, ale coś stało przedemną. Aż podskoczyłam i to na widok siostry.
-Ale mnie wystraszyłaś...-szepnęłam.
Raczej mój widok nie był dla niej jakąś miłą niespodzianką, ale na szczęście ją odnalazłam, a raczej ona mnie.
-Posłuchaj...-zaczęła mówić.
-Muszę znaleść kwiat dorosłości, a najlepiej jeszcze dziś.
Przypomniała mi się historia, którą opowiedział nam tata.
Elsa?

Od Elsy CD Vanilla

Nie miałam pojęcia, iż umiem zamrażać całe jeziora! Poczułam skruchę. Aczkolwiek nie miałam za dużo czasu się nas tym zastanawiać, bo właśnie z siostrą zobaczyłyśmy nieznanego wilka biegnącego, a raczej ślizgającego się w naszym kierunku. Westchnęłam przeciągle. Znowu jakiś wypadek z powodu moich mocy... Podczas gdy nieznajomy wpadł na resztę rodziny, ja po cichu się wymknęłam. Nie umiałam opanować moich mocy, a z każdym dniem stawałam się potężniejsza. Co się stanie za kilka dni? Może przez przypadek kogoś zabije? Odpychałam od siebie tę myśl, która ciągle powracała. Ogarnęłam wzrokiem miejsce, które mnie otaczało. Dookoła leżał śnieg. Śnieg, w lato!? Po raz kolejny westchnęłam, patrząc w dół. Słońce świeciło, a ja? Niedługo sprowadzę zimę na całe tereny... Co mam zrobić? Po krótkiej wędrówce nasunęła mi się myśl, którą odepchnęłam od siebie. Aczkolwiek co chwila do mnie powracała... Co, jeśli znalazłabym kwiat dorosłości? Wtedy opanowałabym moje moce. Tylko gdzie go szukać? Gdy nagle przypomniałam sobie historie, którą opowiedział mi tata. On i jego rodzeństwo, razem z jakimś innym wilkiem, w młodości znaleźli kwiaty dorosłości... Pamiętam, że tata dokładnie opisał to miejsce. Teraz muszę je tylko znaleść!
- Elsa! Elsa! - wyrwał mnie z zamyśleń głos mojej siostry. Najwidoczniej mnie szukała. Szybko się zastanowiłam, i podjęłam decyzje. Schowałam się. Od teraz będe sama. Będe mieszać sama, i wszystko będe robić sama, gdy tylko znajde ten kwiat dorosłości...
Vanilla?

Od Vanilly cd Elsy


Po ziewnięciu otworzyłam lekko oczy i ujrzałam Kobe wychodzącego z jaskini. Wstałam i wyprostowawszy swoje kończyny spojrzałam w lewo, prawo i zrozumiałam iż nikogo nie ma. Nagle obruciłam się i za mną jeszcze spała Elsa zwinięta w kłębek. Skoro zostałam ,,prawie'' sama, zapewne coś uda mi się zbroić, ale na marne moje starania, bo po chwili oboje rodziców wróciło. Liliana i Kobe ujrzawszy mnie przed jaskinią spytali gdzie się wybieram, ale ja tylko podkuliłam ogon. Nagle moja jeszcze rozespana siostra wstała, więc samotność dzisiaj nie będzie mi doskwierać.
-To może rodzinny spacer?-zaproponowałam, skoro rodzina w komplecie.
Wszyscy po chwili byliśmy nad rzeką pełną karpi. Rodzice za pierwszym razem złapali przekąskę tylko nie ja, a przecież powinnam dostać przynajmniej jakieś fory. No cóż, teraz naszła kolej na moją siostrę, która lekko zamoczyła lewą łapkę w wodzie, aż nagle cała rzeka pokryła się lodem. Nagle ujrzaliśmy bieknącego, a raczej niezdarnie ślizgającego się na lodowisku wilka, który nagle wpadł na nas z całym impetem...
Elsa

sobota, 25 lipca 2015

Od Winda CD Frisket

Próbowałem przekonać Lorien,ale chyba mi nie wierzyła. No trudno.
-Mam ważniejsze sprawy do załatwienia.- warknęła i odeszła
Taro zabawił się moim kosztem... Bywa. Szedłem wściekły przez las. Nie patrzyłem przed siebie tylko na swoje łapy.
Usłyszałem szelest liści gdzieś za mną. Odwróciłem się a zza krzaków wypadł jakiś wilk. Miałem ochotę uciec, nie chcę
kolejnych kłopotów, ale niestety postać zbliżała się do mnie.
-Cześć.- powiedziała z uśmiechem
-Hej.- burknąłem- Jesteś z watahy?-
-Zgadza się. Frisket jestem.- zaśmiała się
Trochę poprawił mi się humor.
-Wind.-

Frisket?

wtorek, 21 lipca 2015

Od Taro CD Wind

Choler*! By się pospieszył! I po co wogóle odbiegł? Żeby ozostawić mnie, by coś mnie tu dorwało, rzecz jasna. I etraz tu umrę, jak ten kurdupel! Poczułem, że cały staje w ogniu, który pałał nienawiścią z całego mojego ciała. Ogień wspiął się, aż w końcu mógł go widzieć każdy z odległości nawet jednej mili. Nie miałem pojęcia że tak umiem, ale abnrdzo mi się to spodobało, więc utrzymałem to jsk najdłużej. Nagle zauważyłem, że moje okropnie bolące rany, któe już mnie nie bolały, zniknęły, nie pozostało po nich śladu. Jakby nigdy nie istniały. Nagle zobaczyłem w oddali Winda, oraz jeszcze dalej moją ukochaną Lorien. Podeszłem do nich, powoli, a kiedy ten przeklęty Wind dobiegł do mnie, stanął jak zamurowany.
- Co... Jak... Eee... - jęknął, widząc, iż mi nic nie jest, i że zniknął mój piękny ogień.
- Wind! Robiłeś sobie ze mnie żarty! Taro wcale nie jest ranny. - warknęła Lorien, i poszła sobie. Hahaha! Wind został upokorzony, mua ha ha ha ha.
- Ty... - warknął do mnie, po czym poszedł za Lorien, by jej wszystko wytłumaczyć.
Wind?

Wyniki ankiety

Ogłosze wam teraz wyniki ankiety, które pewnie już widzieliście. Misterem lata został Taro, a miss lata Quinn.

Od WInda Cd Taro

Patrzyłem na Taro,lekko rozkojarzony. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że on zaraz wykrwawi się na śmierć. Jeśli by się tak stało...Nawet nie chcę o tym myśleć. Może i nie darzyłem go sympatią,ale nie mogę pozwolić żeby umarł.
-Będziesz tak stał i się na mnie gapił?- prychnął zirytowany
-Oj uwierz mi, że chciałbym.- warknąłem
Nie wiedziałem co robić, nie miałem przy sobie żadnych bandaży czy czegoś w tym rodzaju.
"Najlepiej jeśli przyprowadzę tu Lorien."
-Zaczekaj, nigdzie się nie ruszaj.-
-Hahaha. Bardzo śmieszne.-
Użyłem mocy super szybkości. Szybko znalazłem wilczycę i wyjaśniłem jej co się stało.
Taro?

piątek, 17 lipca 2015

Ankiety

No dobra. Połowa konkursu skończona, a więc teraz robimy ankiety, które pojawią się zaraz. Jakie wilki się do nich dostaną? Zaraz zobaczycie. Mam nadzieje, że każdy pamięta nagrody - jeśli nie, to mozna zajrzeć w post "konkurs" - a nagrody są niezłe.
Sasha.

Od Taro CD Wind

Wiedziałem, że Wind będzie o mnie bardzo źle myślał. I co mi z tego. Nie polubiłem go. Jednak poszłem podsłuchać jego rozmowę. Usłyszałem rozmowę z Siris:
- Nie wiem, czemu mamy go w watasze. - warknął Wind.
- Musimy... Lorien byłaby zrozpaczona... Najpierw Kaito, a teraz miałby być Taro? Zrób to dla niej... - powiedziała łagodnie Siris. A więc Wind chce mnie wyrzucić z watahy? Ah tak? I tak mu się nie uda.
- Wiem, wiem... - warknął Wind. Usłyszałem kroki, i ten wyszedł. Nie zobaczył mnie, w porę schowałem się w krzaki, gdzie się nieźle podrapałem. Były to krzaki róży. Wyjdę z nich cały podrapany. Au... Ale no co. Wolałbym, by Wind mnie nie zobaczył. Ale i tak by ze mną nie wygrał. A więc wyszłem. Winda nie było na horyzoncie. Obejrzałem siebie. Na szczęście nie byłem za bardzo podrapany. Postanowiłem wspiąć się na drzewo i zasnąć.
- Kra! Kra! Kra! - obudziło mnie głośne krakanie. Z zaskoczenia spadłem, wprost w krzaki róży. Tym razem zrobiłem sobie niezłą ranę na boku.
- Przeklęte ptaszysko! Przez ciebie nie będe mógł chodzić przez tydzień! - rzuciłem pod adresem ptaka, który odfrunął. Przeklęty ptak. Auć... Dobra, bolało. Krwawiłem obficie. Jeśli szybko czegoś z tym nie zrobię... Nie, no pięknie! Zaczęło padać. Szybko zamieniło się w to ulewę, której nie widziałem od lat. Okropność. Na szczęście niedaleko była pusta jaskinia. Powlokłem się tam, i zostawiając za sobą ślad z krwi, dotarłem, przemoczony do suchej nitki. Jednak... O kurw*. Nie byłem sam w tej jaskini. Za mną usłyszałem warczenie. Obruciłem sie powoli, starając nie wzbudzać strachu lub złości istoty, która jest za mną,  i zobaczyłem niedźwiedzia. Rzuciłem się do ucieczki, bo co innego miałem zrobić? Niedźwiedź ruszył za mną, i mnie doganiał. Nie łatwo było biec z raną, i to w deszczu, przez kałuże, któe zrobiły się dość duże. Nagle zobaczyłem mały przesmyk przez góry, gdzie niedźwiedź się nie zmieści. Byłem uratowany! Wturlałem się między przesmyk, co okazało się błędem. Było tu pełno ostrych kamieni, na które się nadziałem. Au, mój biedny bok... Już prawie wykrawiłem. O kurcze. Jeśli szybko z tym czegoś nie zrobię - nie miałem do tego miejsca, ani materiałów - to wykrawię na śmierć. Brakowało mi tylko jednego - ujżeć przed sobą... Winda, którego właśnie me niesczęsne oczy ujrzały. Ja to mam pecha...
Wind? (Następne opo nadejdzie jutro, jestem zmęczony...)

Od Winda CD Taro


-No cóż, może tobie.- mruknąłem poirytowany
Posłał mi wkurzone spojrzenie.
-Jasne, zawsze tylko mi się nie podoba.-
-Gdybyś tylko próbował się zabawić...-
-Chyba nie wiesz co to zabawa.- warknął agresywnie
-Koleś, ogarnij się. Zostałeś zaproszony tylko ze względu na Lorien. Więc nie zmuszaj mnie żebym zmasakrował ci pysk.-
-No dawaj, czekam.-
Warknąłem parę razy,ale w końcu odszedłem.
-Jeszcze wrócimy do tego tematu.- burknąłem na pożegnanie
Nie miałem ochoty dalej prowadzić tej konwersacji. Co Lorien w nim lubiła, tego nie wiedziałem,ale jedno było pewne- nie zaprzyjaźnię się z tym kolesiem. Trudno. Wróciłem do jaskini gdzie czekała na mnie Siris.
-Hej.- dała mi buziaka w policzek
-Hej.- odparłem niechętnie
-Co jest?-
-Eh... Małe starcie słowne z Taro.-

Taro?

Od Taro CD Wind

Widziałem, że Wind już się nie stresuje. Szkoda. Wielka szkoda, doprawdy... Rozejżałem się znudzonym wzrokiem po sali. Muzyka była za głośna, uszy mnie już bolały. Myślę, że zaraz bębenki mi pękną. Ogólnie w sali panowała nużąca radość, której niecierpię. Lorien bawiła się dobrze, widziałem na jej pysku uśmiech. Tańcowała z jakimś innym basiorem, którego wogóle nie znam, i zaczynało mi to działać na nerwy. Od początku wogóle na mnie nie spojrzała, nie obdarzyła najmniejszym spojrzeniem. Czyżby zapomniała o swoim partnerze, mnie? Wogóle wszystko było takie... Nużące, irytujące. Nawet jedzenie nie było dobre. Mięso było przyprawione nieznanymi mi przyprawami, które śmierdziały po całej sali, i były jakieś owoce, polane sosem. Wilki nie jedzą owocow, a napewno nie w sosie! Kto wpadł na tak głupi pomysł, by dać wilkom do jedzenia owoce!? Postanowiłem więc, że spadam. Nie było tu nic do roboty, a ten cholern* ślub miał jeszcze trwać trzy godziny. Rzuciłem ostatnie zirytowane spojrzenie na Lorien, która teraz tańcowała z Windem(widocznie były jakieś zmiany) ale to spojrzenie okazało się błędem. Ponieważ iż byłem tuż przy wyjściu, musiałem obrócić głowę w tył. A w tym czasie jakaś nieznana mi wadera zaszła mnie do przodu, i bez mojej zgody wzięła mnie za partnera do tańca. Kur**! Rzuciłem jej zirytowane spojrzenie, a ona jakby go nie zauważyła. Głupia istota! Teraz zauważyłem, że co chwilę zmienia się partnerów to tańca. O cholerk*. W życiu się z tego nie wyrwę. Głupi ja, po co zwlekałem z odejściem? Ale nareszcie, na moje szczęście, wesele się skończyło. Następne nieszczęście, przy wyjściu spotkałem Winda.
- I jak było, Taro? - spytał z uśmiechem szczęścia na twarzy. O kur**, jak mi się chciało zmyć ten słodki uśmiech z jego twarzy, jednym uderzeniem w pysk...
- Źle. - warknąłem, powstrzymując się od zaczęcia walki.
- A co ci się nie podobało? - spytał zmartwiony wilk.
- Wszystko! - znowu warknąłem. A bo co mi zrobi? Wygrałbym z nim w walce. Gdyby zaatakował mnie ogniem - ogień mi nie szkodzi. Wręcz za nim przepadam. Gdyby zaatakował mnie czymś innym - ogień mnie obroni. Wtedy będzie bezbronny, a ja poślę w niego kule z ognia. Piękny plan, piękny. A gdyby mnie zaatakował fizycznie - nie wygląda na silnego. Za to ja? Ja zawsze wygrywam w takich walkach.
Wind?

Od Winda CD Taro


Pfff... Mój stres okazał się zupełnie niepotrzebny. Przez pierwszą połowę byłem w stresie, ale później się rozluźniłem. W końcu ksiądz skończył i mogłem pocałować Siris. Było cudownie, czułem się świetnie. Zapomniałem zupełnie o mojej rozmowie z basiorem, przed ceremonią. Byłem tak bardzo szczęśliwy, Siris również. Później wszyscy goście oraz my udali się na wesele. Tańczyłem, bawiłem się, panowała miła atmosfera. Tylko Taro stał w kącie i patrzył na mnie ze złośliwym uśmiechem.

Taro?

Od Taro CD Wind

- Witaj Taro. - powiedział Wind. Z jego głosu, z jego wyrazu pyska, z jego postawy, wynikało, że bardzo się stresuje. Aż się prawie złośliwie uśmiechnąłem. Tak miło to wyglądało, gdy ta istota się stresowała. Hah. Jaki ja zły.
- Cześć. - burknąłem, po długiej chwili ciszy, i stresu dla Winda. Ah tak, zły ja. Uwielbiam stresować wilki. Haha. Tym razem uśmiechnąłem się złośliwie, ale pod nosem. Wolałbym, by WInd teraz nie zwiał. Albo może i bym wolał... Byłoby to... Fascynujące. Tak, fascynujące. Ale zdecydowałem się do tego nie doprowadzić. No niestety.
- Yhh... Co cię tu sprowadza? Nie mam za dużo czasu... - mruknął Wind, spoglądając na towarzystwo, które już niecierpliwie czekało. Hmmm, dam mu zastanawiać się nad tym przez cały ślub, by był jeszcze bardziej zestresowany.
- Skoro tak ci się śpieszy, to idź tam, i zastanawiaj się nad tym podczas całego ślubu. - uśmiechnąłem się złośliwie. Wind, któy nie miał wyboru, odszedł. Ja zaś usiadłem w trzecim rzędzie, i patrzyłem. Prawie zasnąłem. Jakie to było nudne, choler*, żałuje, że przyszłem... Cały czas patrzył na mnie Wind, biedak.
Wind?

Od Winda CD Taro


Wszyscy byli zaproszeni, więc pozostały już tylko ostatnie przygotowania. Miałem lekkiego stresa przed dniem ślubu.
-Tato, wszystko będzie dobrze.- mruknęła radośnie Amy
-Wiem.- uśmiechnąłem się
Ceremonia miała się zacząć za chwilę. Nagle podszedł do mnie Taro.

Taro?

czwartek, 16 lipca 2015

Od Quinn cd. Thorne'a

Śmiało szłam na przód, choć łapa nadal bolała. Starałam się o nim nie myśleć. Miałam nadzieję, że wówczas będę odczuwać go o wiele mniej dotkliwie. Milczałam. Nie chciałam wdawać się w zbędne dyskusje, mimo iż wiedziałam, że to niezbyt grzeczne. Liczyło się zdrowie Thei. Po chwili byliśmy już w watasze. Kręciło się tu mnóstwo wilków. Podeszłam do jednego z nich.
- Przepraszam, nie wiesz, gdzie mogę tu znaleźć medyka? Potrzebuję pomocy - zapytałam i wskazałam na leżącego bezwładnie na moim grzbiecie ptaka.
- Oczywiście, chodźcie za mną - odrzekł.
Zajęło nam chwilę, zanim dotarliśmy do niewielkiej jaskini.
- Mechete, ktoś tu potrzebuje twojej pomocy - zawołał wilk - przewodnik.
Podeszłam bliżej i położyłam biedną Theę obok medyka.
- Jest ranna, proszę pomóż jej.
Basior uważnie oglądał moją towarzyszkę. Bałam się, co powie. Sama, najlepiej, jak mogłam, ukrywałam ranę na swojej łapie.
- Zostawcie mnie samego - powiedział tylko.
Razem z Thornem wyszliśmy więc na zewnątrz. Chodziłam nerwowo w tę i z powrotem. Nie potrafiłam się opanować. Trzęsłam się z zimna, strachu, głodu.
- Może lepiej usiądź - doradził basior.
Zrobiłam, jak polecił. Byłam bardzo zmęczona.
- Tak lepiej, prawda? - zapytał, uśmiechając się lekko.
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech.
- Chyba powinnaś się przespać. Wyglądasz na wyczerpaną. W dodatku ta rana. Ktoś musi ją obejrzeć - zauważył.
- Nie, dam radę. Muszę się dowiedzieć, co z nią.
- Tak na pewno jej nie pomożesz. Wypocznij - stwierdził.
Spojrzałam na niego. Może warto go posłuchać. Obserwowałam co dłuższą chwilę. On też nie wyglądał najlepiej. Pomógł mi tak bardzo, a sam ledwo stał na łapach.
- Dobrze, pójdę spać, ale pod warunkiem, że ty też się zdrzemniesz - uśmiechnęłam się.
- Skoro to jedyny sposób... Zgoda.
- W takim razie dobranoc - powiedziałam i zamknęłam oczy.
Nie potrzebowałam nawet pięciu minut. W ułamku sekundy odpłynęłam do krainy snów. Nie przypuszczałam, że naprawdę byłam aż tak zmęczona.
~*~*~
Rozwarłam powieki. Musiało być bardzo wcześnie rano, ale mimo to byłam wyspana. Spojrzałam na Thorne'a. Basior spał smacznie. Nie chciałam go budzić, więc wstałam i weszłam do jaskini. Medyk szukał czegoś, mimo to podeszłam do niego.
- Co z nią? - zapytałam.
- Na razie możesz do niej zajrzeć. Potem muszę z tobą porozmawiać, teraz jestem zajęty - odpowiedział.
Udałam się  więc do Thei.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Bardziej żywa niż parę godzin temu - chciała, by to brzmiało jak żart, ale ja się nawet nie uśmiechnęłam.
- Martwiłam się - powiedziałam cicho.
- Wiem, wiem. Sama tu dotarłaś czy ktoś ci pomógł?
- Właściwie to... - zaczęłam.
- Quinn, jesteś tu? - usłyszałam znajomy głos.
Chwilę potem zobaczyłam Thorne'a.
- Ooo, znalazłem cię. Mechete chce pilnie z tobą rozmawiać - oznajmił.
- Ale ja właśnie...
- Idź, to pewnie ważne - przerwała mi Thea.
Skinęłam głową i ruszyłam za basiorem.
- Sprawa jest poważna. Ten ptak ma w sobie jakąś truciznę. Niestety, nie mam przy sobie odpowiedniego zioła, by coś na to zadziałać. Dlatego mam prośbę. Udajcie się do Niebieskiego Lasu. W jednej z tamtejszych jaskiń rośnie biało - niebieski kwiat, a strzeże go pradawny smok. Odszukaj dobrą jaskinię, przekonaj zwierzę, że zasługujesz na tę roślinę i przynieś mi ją. Dopiero wtedy będę mógł ją wyleczyć - oznajmił, po czym udał się znów do swoich obowiązków.
Ja od razu chciałam ruszyć, ale zatrzymał mnie Thorne.
- A co z twoją raną? - zapytał.
Odruchowo uniosłam łapę, ale nie poczułam żadnego bólu. Zilustrowałam kończynę. Była zdrowa! Jak to możliwe?
- Chyba już po problemie - uśmiechnęłam się sama do siebie.
Ponownie skierowałam się w stronę wyjścia, ale nagle gwałtownie przystanęłam.
- Nie chciałbyś pójść ze mną? Przyda mi się pomoc - zapytałam nieśmiało.

<Thorne?>

środa, 15 lipca 2015

Od Aishy CD Asco

- Asco! Ja też cię kocham. Myślałam, że to ty mnie nie... - powiedziałam.
- A ja myślałem...
- Tak, wiem... - przerwałam mu. - najważniejsze jest to, że wszystko się ułożyło.
Asco?

Konkurs

Z powodu, iż jest już lato, wataha ma ponad 10 000 wyświetleń, organizuje konkurs na miss i ministera lata. Głównie chodzi o to, by napisać jak najwięcej opowiadań, a potem wygrać w ankiecie. Sześć wilków(trzy wadery i trzy basiory) które napiszą najwięcej opowiadań, dostaną się do ankiety. Oczywiście basiory i wadery do osobnej XD. A teraz przedstawię wam nagrody:
1. Specjalny zestaw, którego nie znajdziecie w sklepiku,
2. Letni towarzysz,
3. Wyższa pozycja w watasze.
Powodzenia!
Sasha oraz Lorien.

Od Asco Cd Aisha

Postanowiłem wyrzucić to z siebie:
- Cóż, wiem, że ty do mnie nic nie czujesz, ale ja jestem w tobie zakochany bez pamięci od chwili gdy cię spotkałem. - wyszeptałem ze spuszczoną głową wyczekując odpowiedzi od wadery
Aisha?

wtorek, 14 lipca 2015

Od Aishy CD Asco

- Yyy... Tak... - mruknął.
- O co chodzi?
- Bo ja cię... Wiesz...
Asco?

Od Asco CD Aisha

- Aha. Cóż, musisz bardziej ufać innym, nikt w watasze cię nie skrzywdzi. Broń nie jest ci potrzebna - uśmiechnąłem się
- Wolę być przygotowana na wszystko, dlatego zawsze mam przy sobie ten łuk. A właśnie, chciałeś o coś zapytać?
Aisha?

Od Aishy CD Asco

Nad ranem usłyszałam pukanie do drzwi. Moim pierwszym odruchem było przygotowanie łuku, założenie strzały i odpowiedź "wejdź". Wtem wszedł Asco, wyraźnie smutny.
- Eee... - zaczął zakłopotany, patrząc na mój łuk.
- Przepraszam, to mój pierwszy odruch. - powiedziałam równie zakłopotana.
Asco?

Od Asco CD Aisha

Wodziłem oczami za Aishą, gdy odchodziła. Stałem tak i rozmyślałem. Pewnie Aisha w ogóle nie była mną zainteresowana, unikała mnie od początku. A może...ona była mną zauroczona. Jeśli nawet nie chciałem ponownie tego przeżywać, co wydarzyło się z Siris. Po kilku minutach i ja udałem się do jaskini, tam czekał ojciec, był jakiś smutny.
- O co chodzi, tato?
- Twoja matka...odeszła. - zapłakał
Ta wiadomość dodatkowo mnie przybiła. Położyłem się w rogu jaskini i zasnąłem. Rano postanowiłem odnaleźć Aishę i powiedzieć jej całą prawdę o moich uczuciach, byłem przygotowany na ponowny ból i odrzucenie.
Aisha?

Od Aishy CD Asco

Widziałam, że Asco coś trapi, jest zaniepokojony. Pewnie dostrzegł, że jestem nim zauroczona.
- Ja... Ja może już pójde. - powiedziałam, i poszłam.
- Ehh, to pa... - mruknął. Ja poszłam do domu, padłam na podłogę i łzy zaczęły mi lecieć z oczu.
Asco?

Od Asco Cd Aisha

Widziałem, że wadera czuje się jakby zakłopotana. Nie mogłem nic poradzić, byłem nią zauroczony, ale ona? Pewnie nic do mnie nie czuła. Poza tym przypomniałem sobie sytuację z Siris. Nie chciałem znów zakochać się bez pamięci i poraz kolejny zostać odrzucony.
Aisha?

Od Aishy CD Asco

- No jasne. - na myśl, że cały dzień będzie mi pokazywał tereny, przeszedł mnie radosny dreszcz. Ale nie mogłam przecież tak myśleć. On we mnie widzi zwykłą, głupią wilczycę, napewno mnie nie lubi. Po co miałabym go pytać... Powinnam zwiać, i o wszystkim zapomnieć. Jednak teraz, o dziwo, szłam tuż obok Asco, a on cały czas się we mnie wpatrywał. Czułam się trochę... nieswojo.
Asco?

Od Asco CD Aisha

- Nie ważne, nie chcę do tego wracać i znowu to przeżywać. - westchnąłem
- No skoro nie chcesz, to dobrze, zrozumiem to. - próbowała się uśmiechnąć Aisha
- No a...chcesz zobaczyć tereny watahy?
Aisha?

poniedziałek, 13 lipca 2015

Od Aishy CD Asco

Spojrzałam na Asco że zdziwieniem. Jakie czyny? Postanowiła jednak o to nie pytać.
- Przyjmujemy was. - powiedziała Sasha.
- Miło mi. - powiedział Asco.
- Asco, o jakie czyny chodziło? - spytałam, gdy już poszliśmy.
Asco?

Od Asco CD Aisha

- No o co chodzi? I czego tu szukasz, Asco, podobno miałeś już nie wrócić... - zaczęła Sasha przerywając kłótnię
- Aisha chciała dołączyć do watahy, proszę pozwólcie, ona sama nie da sobie rady. A ja pragnę przeprosić za moje czyny. - odpowiedziałem.
Aisha?

Od Siris CD Wind

- Zaprośmy równiesz Sasame, która jest siostrą Sashy, I Taro też trzeba zaprosić, od niedawna jest partnerem Lorien, Syrię też zaprośmy, jest moją siostrą, i Kobe też, jest moim bratem, a jeśli Kobe, to też Lilianę, a wraz z nią szczeniaki, Asco nie zaprosimy, ponieważ jedynie bogowie wiedzą, jakie mogą być teg konsekfencje, o ile sam nie zakradnie się na ślub, i to już chyba wszyscy? - wymieniłam.
- Tak, to wszyscy. A Sasha nie ma partnera? - spytał.
- Nie, ona nie ma. - odparłam.
- Aha, dobrze, to ty zaproś swoje rodzeństwo, a ja resztę. - powiedział, i pobiegł nie wiadomo gdzie. Ja poszłam więc wpierw do Syrii.

- Cześć Sis! Jesteś zaproszona na mój ślub, i nawet nie masz prawa odmówić, impra każdemu się przyda. - powiedziałam.
- Jeśli muszę, to przyjdę... - westchnęła.
- Fajnie! Nie pożałujesz, będzie fajnie. - odparłam, i pobiegłam do Kobe.

- Cześć Siris, co cię tu sprowadza? - spytał Kobe.
-  A bo mam dla ciebie pocztę. - powiedziałam, i płożylam mu na nosie zaproszenie, bo czym odeszłam. Po drodze spotkałam Taro.
- Cześć! - powiedziałam radośnie.
- Witaj. - burknął.
- Zapraszam cię na mój ślub z Windem. Przyjdziesz? - spytalam ostrożnie.
- A kogo zapraszacie? - jęknął.
- Zaprosiliśmy Valixy, która już odeszla z tego świata, niestety, i Maxiego, Sasame, Sashę, ciebie, Lorien, Syrię, Kobe, Lilianę i jej szczeniaki.
- To mogę przyjść... - westchnął, i poszedł.
Wind?

Zaktualizowanie

Uwaga, dzisiaj odświeżyłam większość stron oraz zakładka "Prorocy i bogowie" jest dokończona. Można pisać z bogami i prorokami, A po jakimś czasie wasze wilki będą mogły być parami z bogami oraz prorokami.
PS(do królikłaciaty) Mam nadzieje, że następnym razem ty zrobisz swoją robotę.
Sasha.

niedziela, 12 lipca 2015

Od Valixy CD Maxi

Dziś muszę popełnić samobójstwo. Nie będzie to łatwe, ale już na nic się tu nie przydam. Sasha ma moje moce, oddałam stanowisko alfy, mam dzeci, które dorosły, oraz partnera, wataha się rozrosła, czyli wszystkie moje cele są zrealizowane. A więc... Napisałam karteczkę do Maxiego:
Drogi Maxi,
Nie mam już co robić na tym świecie. Popełnię więc samobójstwo w nieznanym ci miejscu, do którego prawdopodobnie nie masz dostępu. 
Wiecznie twoja Valixy.

I poszłam, z nożem w ręce.
*Już po drugiej stronie*
Unosiłam się w dziwnej przestrzeni. Były tam gwiazdy, księżyc... Nagle znalazlam się na wielkiej rozgwiaździe (XD). I zobaczyłam... Tak jakby całą historię dziewczyny, która równiesz ma wszystkie żywioły, i mojej siostry(mam sis!?!?!? Najwidoczniej tak, czemu nic o tym nie wiedziałam!?) Ale...Te dwie osoby, to jedna osoba. Mam zaginioną siostrę, o której nic nie wiedziała, która jest drugą włądczynią wszystkich żywiołów, ale pawdopodobnie o tym nie wie. What? Ja nie mogę. Nagle poczułam, że Maxi próbuje obudzić moje ciało. Biedny, nie uważał, że naprawdę popełniłam samobójstwo.
Maxi?

sobota, 11 lipca 2015

Od Taro CD Lorien

Zupełnie nie wiedziałem cor robić. Słyszałem, co istota, wilk, wadera, Lorien, co ona właśnie krzyknęła, w daremnej próbie zatrzymania się, ale się zatrzymałem. Coś w niej, coś w tym krzyku... Ona mnie opanowała. Diablica jedna. Ale co, zatrzymałem się. Ona prawie wpadła na mnie. I po co na mnie biegła!? Choler* jasn*, oszaleję.
-Jesteś pewna? - burknąłem, wyrywając się z moich poieszanych myśli. Co mi do głowy strzeliło, by się zakochać, by tąś istotę pytać by być moją partnerką, bo co się dołączyłem do tej cholerne* watahy!? Ale teraz jest za późno.
- Tak. - powedziała, i cmoknęła mnie w pysk. Co tej do głowy strzeliło!? Bo co mi taka kula u nogi!? A co, jeśli zachce jej się zajść w ciąże? Już chciałem się na nią wydrzeć, gdy zobaczyłem jej nic niewinny wyraz twarzy. Co ona mi zrobiła? Nie, to tylko moja zła natura.
- A więc teraz jesteś asiorem alfa. - powiedziała radośnie Lorien, mła nowa partnerka.
- A że co powiedziałaś? - spytałem, oszołomiony. Ona nie powiedziała mi, że jest jakąś tam alfą tej cholerne* watahy! Co oznacza, że teraz ja róniesz będe za nią odpowiedzialny, i będe musiał rządzić. Pięknie, jasna choler* pięknie!
- Noo, będziesz alfą. - odpowiedziała, wyrywając mnie z  myśli, po raz setny tego dnia.
- Pięknie. - burknąłem.
- Czyli cieszysz się? Supcio! - krzyknęła wiecznie radosna istota, najwidocznie nie widząc mego niezadowolenia. No ale co mam zrobić? Jakoś z tym będe żył. Chyba.
Lorien?

Od Lorien CD Taro

Gdy widziałam, że próba zatrzymania Taro jest daremna po prostu krzyknęłam z nadzieją, że mnie zrozumie:
- To nie tak! Kocham cię to...to te emocje i nawet teraz nie mogę uwierzyć, że spytałeś, czy chcę być twoją partnerką! - desperacko próbowałam go przekonać, ale widziałam przecież, że mi nie wierzy. Kompletnie nie wiedziałam teraz co robić.
Taro?

Od Aishy CD Asco

Tak krótko znałam tego basiora, a już mnie zauroczył. Ja nie mogę. Jak to ogło się stać? Powinnam jak najszybciej uciec i zapomnieć o nim. Ale bym nie umiała. Nie umiałabym też nakłonić go, by został moim partnerem. Chyba że... A może by tak... Nie, nie mogę użyć na nim mojej mocy. Jednak wyczuwałam, że był już w kimś zakchany, ale ta wsdera go nie chciała. Biedny... Jak mu pomóc? Jestem nikim. Tylko i wyłącznie nikim. O, doszliśmy. Me oczy ujrzały raj, a pośrodku niego dwie istoty, a ściślej wadery, które się kłóciły.
- To są alfy. - mruknął Asco. Zupełnie zapomniałam, że szedł tuż obok mnie, że oddychałąm tym samym powietrzem co on.
- Aha. - otrząsnęłam się z myśli, i pdesłam ostrożnie do alf.
 - Czego? - powiedziały chórem.
- Bo... bo... Ja... - onieśmieliły mnie. Co ja sobie myślałam?  Co ja, yślałąm że oone przyjmą tak bezwartościowego wilka jak mnie do watahy?
Asco?

Od Asco CD Aisha

- O co chodzi?
- No wiesz, to trochę daleko, a poza tym moja matka pewnie się nie zgodzi... - westchnąłem
- Czyli zostawisz mnie tutaj samą?
- Ech, no dobra, spróbujemy, ale nie rób sobie nadziei. Nawet nie wiem dokładnie gdzie jesteśmy.
- Ale odnajdziesz drogę, tak?
- Tak... Według mnie powinniśmy się kierować na...północ. Tak, tam powinien był rozległy, głęboki wąwóz o stromych zboczach. Będziemy nim wędrowali około 5 godzin, a potem pójdzie już łatwo.
- No dobrze. Ruszamy teraz?
- Poczekajmy do rana, nocą nic nie zdziałamy.

xXx

Obudziła mnie Aisha, było już widno a promienie słońca tworzyły cudowną poświatę w jaskini. Nagle zobaczyłem, że jej ściany jakby świecą. Zaciekawiony podszedłem bliżej i co odkryłem? To było złoto! Pewnie przyda się w naszej watasze. Choćby jako biżuteria czy coś... - pomyślałem i włożyłem trochę cennego metalu do torby.
- Asco? Ile mam jeszcze czekać? - usłyszałem głos Aishy i ruszyliśmy
Aisha?


piątek, 10 lipca 2015

Od Aishy CD Asco

- Chciałabym dołączyć do watahy. - powiedziałam.
- Ja alfą nie jestem... - odparł.
- A zaprowadzisz mnie do alf?
- Taa...
Asco?

Od Asco CD Aisha

Nim spostrzegliśmy się z Aishą zapadła noc. Wadera już spała, ale ja postanowiłem udać się na nocne polowanie. Zabrałem swój łuk i strzały, ruszyłem w las.
- Gdzie idziesz? - spytał głos zza moich pleców
- Aisha? Co ty tu...
- Nie ważne. Ale gdzie idziesz?
- Na nocne polowanie. Chcesz iść ze mną? Coś się stało?
Aisha?

Powracamy do aktywności!

Uwaga, powracamy do aktywności! Proszę każdego członka watahy o napisanie minimum 1 opowiadania w ciągu 7 dni, albo zostanie wygnany z watahy.
Sasha i Lorien, alfy watahy.

Koniec nieobecności

Właśnie skończyła się moja nieobecność. Znów możecie wysyłać do mnie opowiadania, formularze itp.
Pozdrawiam, administratorka watahy, królikłaciaty ツ

Od Thorne'a CD Quinn

Nie wiedziałem ile ani gdzie jadę. Przez wysoko wbudowane okno z kratami widziałem jedynie drzewa i czerwone niebo, a wyboista droga była kolejnym argumentem, że jestem w lesie lub blisko niego.
Od dwóch - a raczej tak sądziłem - dni nie ruszałem się z miejsca. Leżałem bez ruchu na prawym boku, przez co, co chwilę ta część ciała drętwiała. Wpatrywałem się w żelazne kraty nie mogąc nic zrobić. Strzałka usypiająca wciąż tkwiła w okolicach krtani. 
Samochód ponownie najechał na jakąś dziurę. Kolejna dziura, kolejny ból głowy. Jęknąłem głośno, gdy pojazd gwałtownie zahamował. Moje ciało jak szmaciana lalka posunęło się, uderzając o metalową ścianę przyczepy. Gdybym tylko miał więcej sił. 
- Tutaj jest dobrze. Macie wszystko? 
Stłumione głosy stawały się coraz wyraźniejsze. Stalowe, dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się ze skrzypem, a światło mało co nie oślepiło mnie. Kolejna strzałka wylądowała mi w ramieniu. Wzdrygnąłem się, gdy poczułem zimną igłę. 
- Kiedy wstanie na nogi? - usłyszałem głos jednego.
- Jestem pewny, że... 
Urwał, bo w tym samym momencie przyczepa zgniotła się jak puszka pozostawiając nietknięte miejsce tam, gdzie leżałem. Kłusownicy cofnęli się zszokowani; zaczęli wyciągać bronie. Wszystko na darmo, bo lufy wiatrówek zaczęły oplatać ich ręce niczym kajdanki. I zaczęli bić się nawzajem w głowy. 
Wyskoczyłem z przyczepy oceniając szkody. 
Nieźle, jak po uśpieniu, pomyślałem. Rozglądnąłem się dookoła zgrabnie omijając nieprzytomne ciała ludzi. Dobra, to walenie się po głowach nie było najlepszym rozwiązaniem, ale nic innego nie przyszło mi do głowy. Poluzowałem więc kajdany. Musiałem się spieszyć. Ci ludzie obudzą się lada chwila, a po wezwaniu posiłków nie zdołam im uciec. A tym razem zamknęliby mnie w klatce z drewna.
Wskoczyłem za krzaki i pomaszerowałem przed siebie. 
Z jednej strony byłem szczęśliwy, a z drugiej miałem ochotę zapaśćsię gdzieś pod ziemię, ukryć i nigdzie nie wychodzić. Bez rodziny to nie to samo. Cały czas słyszałem ich krzyki. 
- Pomocy!
Stanąłem jak wryty. Teraz to już zacząłem wariować.
Zacząłem jednak biec za głosem. I choć słabo słyszałem, pędziłem jak najszybciej. Kto by pomyślał? A jakieś pięć minut temu leżałem i nie mogłem nawet przełknąć śliny bez skrzywienia się z bólu.
Krzyki ucichły, jednak parłem na przód. Zwolniłem trochę zmieniając bieg w marsz. Wychodząc zza krzaków usłyszałem:
- Kim jesteś? - spytała nieznajoma. 
Spojrzałem na nią. Jej błękitne oczy wpatrywały się we mnie, jakbym miał zamiar ją skrzywdzić. Zamrugałem powoli rozglądając się po bokach. 
- Thorne - powiedziałem ochrypłym głosem. Odetchnąłem świeżym powietrzem. To całkiem lepsze od duszności, jaka panowała w przyczepie. - To ty tak wrzeszczałaś, prosząc o pomoc? - Zacząłem się rozglądać
Wlepiła we mnie wzrok, jakby chciała odczytać mi myśli. 
No to pięknie, pomyślałem.
Kiedy wilczyca podeszła jeden krok zauważyłem na jej barkach rannego ptaka. Chyba o to chodziło.
- Twoja przyjaciółka chyba źle się czuje. Czy to dlatego prosiłaś o...
- Skąd wiesz, że to moja przyjaciółka? - przerwała spod przymrużonych oczu.
- Zgadywałem - wzruszyłem ramionami. - Nie wygląda dobrze - skrzywiłem się, a usłyszawszy dźwięk silnika spanikowałem, choć szansa odnalezienia mnie była nikła. Wziąłem waderę za łapę i pociągnąłem za sobą. 
Przedzieraliśmy się przez zarośla. Parłem na przód zapominając o waderze.
- Puść mnie! - krzyknęła w końcu, a w oczach miała łzy.
Puściłem ją jak poparzony. 
- Wybacz... coś... Czy ja...?
I w tedy zauważyłem. Podkuliła ściskaną przeze mnie łapę. 
- Przepraszam... nie pomyślałem, że mogę mieć... 
- To nie twoja wina - powiedziała przez łzy. - Znaczy... też... Już wcześniej mnie bolała.
- Pomogę wam... - powiedziałem, jednak nieznajoma nie wyglądała na ufną. 
*** 
- Co robiłaś, że doprowadziłaś siebie i twoją przyjaciółkę do takiego stanu? - spytałem siedząc na przeciwko i badając delikatnie jej kończynę. 
- Spadam - odpowiedziała tylko.
- Spadłaś czy upadłaś? 
Syknęła z bólu. 
- Przepraszam. 
- Spadłam - przełknęła ślinę. - Co z Theą?
- Pęknięcie, złamanie. Nic wielkiego. Ale co z tobą? Nie mam pojęcia. Powoli pojawia się opuchlizna. Normalnie powiedziałbym, że to złamanie lub zwichnięcie. Tymczasem nie widać żadnego zniekształcenia, które mogłoby świadczyć o takim urazie. 
- Ale pomożesz jej? 
Spojrzałem na nią z lekka zaskoczony. Bardziej przejmuje się zdrowiem ptaka niż swoim. Może kiedyś to zrozumiem...
- Tak, tylko... - skrzywiłem się i ściągnąłem brwi. 
- Tylko co? - spytała pospiesznie zaniepokojona.
- Nic. Nic... 
Nie chciałem jej mówić. Po prostu zrobię usztywnienie jak każdy, nie będę kombinować. Pewniejsze byłoby wszczepienie ptaszynie metal pod skórę. Ale nawet nie chciałem im tego proponować. Nikogo nie chciałbym skazywać na taki ból. 
Obłożyłem waderze łapę papką z babki i owinąłem miedzianym cieniutkim drucikiem. Na szczęście o miedź nie trudno. Z jej przyjaciółką uwinąłem się równie szybko. Usztywnienie nie było idealne, ale...
- Najlepiej będzie, jak zrobi to profesjonalista. A tak w ogóle to jak ci na imię? Ja ci się przedstawiłem.
- Nie jesteś nim? - spytała pomagając Theii wejść na swój grzbiet. Nje odpowiedziała na drugie pytanie.
- N-nie - zająknąłem się. - Byłem wojskowym, wiec wiem to i owo o urazach - powiedziałem z kamiennym pyskiem. 
- Kiedy leciałam, zauważyłam chyba tereny watahy - powiedziała cicho.
- Leciałaś? - zdziwiłem się, ale przypomniałem sobie, że wspominała coś o spadaniu. - Nieważne. W takim razie pozostaje nam iść w jej kierunku. Pamiętasz może gdzie to było? 
***
Byliśmy niedaleko. A raczej tak sądziła wadera. Niestety końca nie było widać. W przenośni, jak i naprawdę, ponieważ było dawno po zmierzchu. 
Szliśmy w ciszy. Wiatr szumiał w wysokich koronach drzew, a wysuszona trawa szeleściła pod łapami. W oddali było widać małe źródła światła. 
Przełknąłem ślinę. Oby nie byli to moi kłusowniczy przyjaciele.
- Chciałbym przypomnieć, że dalej nie znam twojego imienia. 
Cisza. Spojrzałem na nią. Wyglądała niepewnie. 
- Quinn. Po prostu Quinn.

<Quinn c:>

wtorek, 7 lipca 2015

Od Narcissy


Świt nadszedł bardzo szybko. A mogłabym przysiąc, że przed chwilą zasnęłam. Wygramoliłam się na zewnątrz. Było duszno, ale bardzo ciepło.
Szłam wydreptaną ścieżką. Wokół gęsto rosły drzewa.
Nagle coś na mnie wyskoczyło. Było wielkie i wyglądało na wilka.

Ktokolwiek?

środa, 1 lipca 2015

Od Kobe CD Liliana

Skierowaliśmy się więc do Valixy.
- Przepraszam, nie mogę wam pomóc. Oddałam moje moce innej osobie. - powiedzis=ała Valixy.
- Coooo?! A kim jest ta osoba? - spytała Liliana.
- Kiedy nadejdzie czas, dwiecie się. - odparła, i poszła.
Liliana?

Od Sasame CD Jermaine

- No ale co ja mam robić? - spytał ponownie.
- Będziesz walczył z mrocznyi pegazami w powietrxu. - odparła.
- A... A co jeśli coś mi się stanie?
- Nadejdzie pomoc,  i inni ci pomogą.
Jermaine?

Od Liliany Cd Kobe


Maluchy były prześliczne, a co jakiś czas było słychać ich ciche popiskiwanie porównane przez Kobe na kołysankę z czym się zgodziłam. Po chwili spojrzałam na śnieżnobiałe łapki drugiego szczeniaka, które zaczepiały ogon Vanilly. Małe co jakiś czas dawały siwe znaki, ale takim słodkim maluchom można wszystko wybaczyć. Pewnego dna Elsa złapała za ogon siostrzyczki i trzymając go w pysku zaczęły mało cichą zabawę. Po chwili rozrabiaka puściła i poleciała zadkiem w drugi kąt jaskini, a Vanilla wprost z całym impetem na Koba. Następnie każde chwyciło za sierść tatusia i nie dawały mu spokoju. Po pewnym czasie i mój ogon został ciągnięty za nicponi, ale ja byłam nieco bardziej stanowacza, więc malce przerzuciły się znów, ale teraz na najsłabszą ofiarę-mojego mężusia. Nagle bezlitośnie ciągnięty poślizgnął się i boleśnie uderzył się w bok jaskini. Zobaczył drogę z lodu na której tak nieszczęśliwie upadł i spojrzał na białego szczeniaka i śnieg pod jego łapkami.
-Liliano myślisz to co ja?-spytał jeszcze obolały.
-Chyba mała ma jakąś moc związaną, że śniegiem.-moja hipoteza.
Postanowiliśmy udać się do Valixy, gdyż panuje ona nad żywiołami, a w tym wszystkimi, więc na pewno nam coś doradzi, a przynajmniej udzieli odpowiedzi na wiele pytań...
Kobe? <skupiłam się troche na Elsie i jej mocy ;3 >

Od Valixy - nowe alfy

Dzisiaj miałam przekazać moją wladzę Sashy i Lorien. Oraz musiałam zrobić coś, co nie przyjdzie mi łatwo - oddać moje moce Sashy. Teraz ona będzie alfą, więc to jej przydadzą się moje moce Ja zaś będe miała żywioł najpotężniejszy ze wszystkich - Harmonię, którą dostają tyko byłe władczynie i władcy żywiołów. Jednak Sasha o niczym się nie dowie, sama będzie musiała się o tym dowiedzieć. Lorien zaś będzie tylko alfą. Wszystko było już gotowe, i wyszłam na scenę.
- Dzisiaj jest ważny dzień dla naszej watahy. Będziemy mieli nowe alfy, czyli Sashę i Lorien. Bardzo mi przykro, iż dzieje się to podczas wojny. Lecz Sasho, Lorien, czy ślubujecie nigdy nie zdradzić watahy, a zawsze ją bronić? - zaczęłam.
- Ślubujemy. - odpowiedziały jednocześnie.
- A więc... Ogłszam was nowymi alfami! - powiedziałam - teraz t wy macie obowiązek przyjmowania nowych członków, to wy dowodzicie całą watahą. Życzę wam szczęścia w tej roli. - powiedziałam, a uroczystość się zaczęła.
Ktoś?

Powrót!

Witam, tutaj Valixy.
Mam nadzieje, iż wybaczycie mi tą długą nieobecność. Mam nadzieje, że więcej nie zddarzy mi się tak długo nie móc pisać. Teraz powracam ze zdwojoną weną!

Nowa wadera!

Mamy w naszej watasze nową waderę - Narcissę!:
am nadzieje że będzie ci z nami dobrze ^^

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Quinn

Leżałam w jaskini. Na zewnątrz padał lekki deszcz. Poranna mżawka nawiedzała świat już od kilku dni. Przez szkliste krople nieśmiało zaczęło przebijać się słońce. Westchnęłam ciężko i ukradkiem spojrzałam na Theę. Spała smacznie wtulona w moją sierść. To już kolejny wschód, którym nie potrafiłam się cieszyć. Nie wiedziałam, kim jestem, czego mam szukać. To niezwykle trudne żyć i nie widzieć w tym sensu. Włóczyłam się po świecie od jaskini do jaskini. Nigdzie nie przebywałam dłużej niż dobę. Na szczęście Thea była ze mną. Od dawna brakowało mi jednak towarzystwa chociażby jednego wilka. Wtem usłyszałam niepokojący szelest. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zauważyłam. Mimo to postanowiłam obudzić swoją towarzyszkę.
- Co się dzieje? - zapytała zaspana.
- Wydaje mi się, że ktoś nas obserwuje. Powinnyśmy mieć się na baczności - wyjaśniłam spokojnie.
Pierwszy raz zauważyłam na dziobie Thei niepokój. Nigdy nie okazywała negatywnych emocji. Wyjrzałam nieśmiało na zewnątrz. Nagle usłyszałam w głowie przeraźliwy krzyk. Upadłam na ziemię i po chwili zemdlałam.
~*~*~
Leniwie rozwarłam powieki. Pierwsze, co zobaczyłam, to... kraty! Byłam przerażona.
- Witaj, Quinn! - zawołał ktoś z dołu.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię? - chciałam, by ton mojego głosu był złowrogi, ale udało mi się tylko wydobyć z siebie cichy szept.
- Za dużo chcesz wiedzieć. Wszystko ci wytłumaczę, ale wkrótce. Dokładnie o 17:04. Do zobaczenia - uśmiechnął się złowrogo, a potem po prostu wyszedł.
- Czekaj! Musisz mnie wypuścić! Wracaj! - krzyczałam z bezsilności i już po chwili zalałam się łzami.
~*~*~
Nerwowo spoglądałam na zegarek. Zbliżała się 17. Przez cały ten czas próbowałam się zorientować, o co mu chodziło. Nie mogłam jednak nic wymyśleć. Wtem usłyszałam ciche ćwierkanie. Obejrzałam się i zobaczyłam Theę. Nie posiadałam się z radości. radości dziobie dzierżyła dumnie klucz. Podleciała do mnie.
- Thea, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię widzę - uśmiechnęłam się promiennie.
- Ja z kolei bardzo się o Ciebie bałam. Nie ma czasu do stracenia. Musimy uciekać - powiedziała.
Gdy tylko włożyła klucz do zamka, usłyszałam radosne gwizdanie. Skinęłam głową. Towarzyszka wiedziała, co robić. Skryła się w szczelinie i czekała na znak. Ja tym czasem zasłoniłam na pół otwarty zamek własnym ciałem.
- Witaj, skarbie. Przepraszam, że kazałem ci tyle czekać - uśmiechnął się jadowicie.
Przełknęłam ślinę. On spojrzał na zegarek, a ten wybił dokładnie 17:04.
- Wszystkiego najlepszego, Quinn. Wybacz, że nie życzę ci sto lat, ale już długo nie pożyjesz.
Byłam w szoku... Naprawdę dziś są moje urodziny?! W dodatku jego ostatnie słowa sprawiły, że po całym moim ciele przeszedł dreszcz.
- Nie wiedziałaś? Och, wybacz. Masz prawo. W końcu nie każdemu zdarza się zapomnieć połowy swojego życia. Bardzo ważnej połowy z resztą, ale mniejsza o to. To twoje piąte urodziny Quinn. Nie cieszysz się? - zapytał, udając zdziwienie.
Podszedł do komody i wyciągnął z niej długi, czarny sztylet. Zmroziło mnie. Co się dzieje? Niewiele myśląc przekręciłam klucz. Klatka została otwarta.
- Nie daj się zwariować, nie daj się zwariować - powtarzałam w amoku.
Kiedy nieznajomy zbliżał się do klatki, byłam przygotowana. Gdy znajdował się metr od krat, otworzyłam oczy i moje tęczówki zalśniły intensywną czernią. Basior został oślepiony. Rzuciłam się w dół. Thea już nadlatywała. W mgnieniu oka połączyłam się z nią i już po sekundzie wznosiłam się kilka metrów nad ziemią. Byłam pewna, że udało mi się uciec. Nieopodal dostrzegłam drzewa. Przypuszczałam, że mogły to być tereny jakiejś watahy, ale nie obchodziło mnie to w tamtej chwili. Nagle poczułam rozdzierający ból w lewym skrzydle. Ja i Thea rozszczepiłyśmy się. Runęłam z łoskotem na ziemię. Z trudem się podniosłam. Byłam ranna. Lewa łapa pulsowała. Mimo to podniosłam się. Myślałam teraz tylko o swojej towarzyszce. Leżała nieruchomo kilka metrów dalej.
- Thea! - wrzasnęłam ze łzami w oczach i podbiegłam do niej. Krwawiła. Jej skrzydło wyglądało okropnie. Z pewnością było to kilka poważnych złamań.
- Thea, błagam, powiedz coś... Nie mogę Cię stracić, rozumiesz? - szeptałam.
Ona otworzyła oczy. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła. Po chwili znowu zemdlała.
- Pomocy! - krzyknęłam z całej siły.
Nikt nie odpowiedział. Wzięłam ją ostrożnie i położyłam na grzbiecie. Przemieszczałam się powoli, utykałam. Wtem do moich uszu dopadł szelest. Przyjęłam pozycję bojową. Gotowa byłam walczyć za życie tej niepozornej ptaszyny. Stanowiła moją jedyną rodzinę. Po chwili zza krzaków wyłoniła się nikła postać. Był to basior. Miał czarną sierść, z przebłyskami bieli gdzie nie gdzie.
- Kim jesteś? - zapytałam podejrzliwie.
Okropnie bałam się, że ten wilk może mi coś zrobić.
<Thorne?>

sobota, 20 czerwca 2015

Nieobecność

Witam, tutaj Valixy.
Z przykrością muszę ogłosić, iż nie będe miała zbyt dużo czasu w czasie bliżej nieokreślonym. Codziennie będe zaglądała na howrse, więc będe miała warunki, by dodawać wasze opowiadania. Jednak to może przyjść z opóźnieniem. Mam nadzieje, że mnie zrozumiecie.
Pozdrawiam, Valixy.

Od Jermaine'a CD Sasame

- No dobra, tylko co ja mam tam robić?
- No chyba wiadomo, będziesz pomagał smokom.
- Tyle, że ja nie umiem. - odparłem ze wzbitym wzrokiem w ziemię i zacząłem lekko kopać w ziemi.
- Dasz radę. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Właśnie, że nie dam! - powiedziałem.
- Musisz w siebie uwierzyć. - powiedziała.

<Sasame?> brak weny :<

Od Rosie CD Valixy

 Spojrzałam na kręcące się tu i ówdzie wilki. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Maxi'ego:
 -No dobra. Skoro już wszystko ustalone skoczę się przygotować do walki. Żegnaj.
 Lekko zdezorientowana odpowiedziałam, że okey i do zobaczenia. Gdy wilk odszedł poszłam zobaczyć co u innych. Gdy doszłam do składziku broni nie zastałam tam nikogo poza Moon'em.
 -Cześć. Co u ciebie? Jak przygotowania do walki?-spytałam.
 -A dobrze, dobrze. Z tego co słyszałem faceci idą na pierwszy ogień? Czy to tylko pogłoski?
 -To dobrze słyszałeś. Ale spokojnie, będziecie mieli pomoc łuczników. Jak będziecie grzeczni to smoki też wam pomogą-zażartowałam.
 -No to musimy się postarać, bo inaczej będzie źle-odparł na wpół żartobliwie. Wyczuwałam jednak w jego słowach pewien niepokój.
 Zapadło milczenie przerywane jedynie odgłosami kroków na zewnątrz. Zaraz. Kroków? Przecież tu nikogo nie było. Wtem do jaskini wpadła Frisket.
 -Co wy tu robicie? Nieważne. Valixy kazała przekazać wszystkim wilkom tę wiadomość: Na stanowiska! Zaczyna się! Ciebie Rosie prosiła byś przyszła do niej i pomogła wilkom na ataku. Wspomniała też coś o zakradaniu się do wroga, ale to już powie ci osobiście. Poza tym najpierw sprawdź czy wszyscy są dobrze ustawieni itd.
 Spojrzałam na Moon'a.
 -Zostawmy tę rozmowę na później. Biegnij do innych i powiedz, że zaraz tam będę.
 -Okey. Żegnaj. Do zobaczenia na polu bitwy.
 Ja tylko kiwnęłam głową. Basior wybiegł z jaskini.
 -Chodź. Pomożesz mi-zwróciłam się do Frisket.
 Razem pobiegłyśmy na wszystkie stanowiska i upewniłyśmy się, że wszystko w porządku. Potem znalazłyśmy się u Valixy na pierwszej linii ataku. I zobaczyłyśmy naszych wrogów.

 <Valixy?> Jakoś nie miałam weny.

Od Sasame Cd Jermaine

- Tjaa... Niezbyt. - powiedziałam, nadal podejrzewając, że Jermaine mówił coś, czego ja nie miałam usłyszeć.
- Aha. - mruknął, i znowu dodał coś pod nosem.
- To może przedstawię cię reszcie watahy. - zaproponowałam.
- Okey. - odparł.
- Zaczniemy od mojej siostry... - powiedziałam, i poszłam do Sashy. Potem Lorien, po czym Valixy i Maxiego, potem Siris, a na koniec do reszty.
- Dużo macie członków... - zauważył.
- Tak. Ale niestety mamy teraz wojnę. - powiedziałam. - razem z Siris dowodzę obroną. - dodałam.
- A ja? - spytał.
- Ty będziesz pomagał smokom w powietrzu.
Jermaine?

Nieobecność

 Witajcie. Tu królikłaciaty, jedna z administratorek. Z przykrością muszę oznajmić, że nie będę pisała opowiadać przez bliżej nieokreślony czas, z powodu spraw osobistych. Oczywiście na Howrse.pl od czasu do czasu będę wchodziła, a więc będę mogła wstawiać Wasze opowiadania. 
Proszę o zrozumienie, królikłaciaty

Od Valixy CD Rosie

Rosie i Maxi przedstawili mi swój plan.
- Bardzo dobrze. Tylko chciałabym wprowadzić pewne zmiany. - powiedziałam.
- Jakie?
- Moje stanowisko w watasze, poza tym, iż jestem alfą, to przywódczyni wojsk w czasie wojny. A więc trochę głupio by było, gdybym ja miała stać w obronie. - wytłumaczyłam.
- Aha. To będziesz jedyną waderą wśród basiorów! - zaśmiał się Maxi.
- A to nie jest prawdą, ponieważ Sasha w przyszłości obejmie moje stanowisko, więc będzie walczyć ze mną. Tylko niepokoje się, czy Asco będzie chciał walczyć...
- Nie mam pojęcia. Ostatni miesiąc był dla niego trudnym czasem. Mam nadzieje, że się ułoży. Alejest bardzo dobry do walki, więc jeśli będzie w stanie, to będzie walczył z nami. I będzie brakowało tylko Sasame, by cała rodzinka zebrała się w jednym miejscu. - powiedział Maxi, i trochę trudno mi było stwierdzić, czy to był żart, czy on na serio.
- Sasame razem z Siris będą dowodzić obroną. - wtrąciła się Rosie.
- A no tak, już o tobie zapomnieliśmy tutaj. - zaśmiałam się. - Wasz plan jest fantastyczny. Ale teraz idę do wojowników, sprawdzić kto robi co. - dodałam.
Rosie?

czwartek, 18 czerwca 2015

Od Rosie CD Valixy

Gdy alfa odeszła spojrzałam na Maxi'ego.
-No to zaczynamy - zaczęłam.
-Poczekaj chwilkę-przerwał mi basior-Valixy nie uwzględniła jednej ważnej kwestii.
-Jakiej mianowicie?-spytałam.
-Obrony maszej strefy powietrznej. Do tego potrzebne są smoki albo coś tego typu.
-Wszystko ładnie, pięknie tylko skąd weźmiemy smoki?
-Pozwól, że ja się tym zajmę-odparł tajemniczo wilk.
Spojrzałam na mapę, która leżała na ziemi przede mną.
-Okey. Skoro mamy smoki to pozostaje atak i obrona. Sasame z Aishą razem i innymi waderami zdolnymi do walki stanie na północy i postara się odeprzeć pierwsze ataki przeciwnika. Wyjątkiem będzie Frisket, która będzie nosiła informacje między obrońcami, a atakującymi.Poza tym parę wader stanie z każdej strony świata i będą pilnowały reszty terenów watahy. Teraz pora na atak.
-Okey. Więc ja biorę basiory i razem pójdziemy na pierwszy ogień ataku. Oczywiście, jak mówiła Valixy, łucznicy staną na kamieniach i będą ostrzeliwać wroga. Poza tym te wilki, które potrafią latać niech pomogą smokom, należącym do watahy.
-Czyli to stąd weźmisz smoki. No tak zapomnoałam, że mamy tu smoki. Głupia jestem.
-Wcale nie jesteś głupia. Każdy może zapomnieć.-odparł Maxi.
Lekko się zarumieniłam, bo powiedział to takim miłym głosem... Nie czas na miłości. Mamy wojnę. Później nad tym pomyślę.
-Dobra. Później pogadamy. Teraz pójdę przedstawić nasz plan Valixy. Ty jak chcesz to możesz tu zostać lub iść ze mną.
-Pójdę z tobą-rzekł basior.
-Okey. To chodźmy.
Gdy doszliśmy do polany, na której uprzednio Valixy ogłosiła wojnę zobaczyliśmy wilki przygotowywujące się do bitwy. Każdy miał przynajmniej po podręcznym nożu. Podeszliśmy do alfy, stojącej w samym środku zamieszania.

<Valixy?> Sorki, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu.

środa, 17 czerwca 2015

Od Rosie CD Ktoś

 Szłam po lesie gdy usłyszałam szelest. Przystanęłam. Gdy spojrzałam przed siebie zobaczyłam zająca. Zaczęłam się skradać w stronę przyszłej zdobyczy. Zwierzę poruszyło uszami i zaczęło biec. Ja za nim. Gdy wbiegliśmy na polanę już prawie dogoniłam zająca gdy z trawy wyskoczyła na mnie smuga sierści. Nie zdążyłam zahamować i wpadliśmy na siebie. Po chwili zrozumiałam, że to był wilk.

 <Ktoś?> Najlepiej wadera...

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Od Valixy CD Rosie

Na zebranie przyszedł tylko Maxi.
- Tylko ty jesteś strategiem? Myślałam, że jest was więcej. Mniejsza z tym. Musicie zaplanować obronę, jak i atak. Proponuje, by Rosie zajęła się obroną, a Maxi atakiem. Rosie, musisz zaplanować, kto będzie stał gdzie, kiedy będą mieli się zmieniać, ale też pomyśl logicznie, z której strony mroczniaki mogą zaatakować. Mroczniaki przyszli z północy, ale rozstaw kogoś też w innych stronach świata, ponieważ mroczniaki mogą przygotować zasadzkę. Musicie wspólnie podzielić się watahą. Atak też jest ważny. Maxi, musisz zaplanować, z której strony do nich zajdziemy, i jak się ustawimy. Logiczne byłoby też, gdyby łucznicy stali z tyłu, lub obstaw ich na jakiś kamieniach, by mogli strzelać. Najlepsi wojownicy zaś z przodu, by mogli jak najwięcej poczynić. Radzę wam też sobie pomagać. Teraz muszę iść i pomóc reszcie watahy, na pszykład gdzie wojownicy mają broń i takie tam. Żegnam. - powiedziałam, i wyszłam.
Rosie?

Od Rosie CD Valixy

Podbiegłam do Valixy.
- Co się stało? - spytałam.
Wadera spojrzała na mnie. Po jej oczach widziałam, że jest bardzo źle.
- Mamy wojnę-rzekła-A ty jako strateg masz przygotować obronę I natarcia, jasne?
- Tak! Nie zawiodę ciebie, ani żadnego innego członka watahy!
Odwróciłam się w stronę oszalałego tłumu.
- Ej! Słuchajcie! - krzyknęłam. - Opanujcie się i niech każdy robi to, co ma robić. Strategów zapraszam do mojej jaskini. Jest najbliżej. Valixy ty też chodź. Pomożesz nam.-zwróciłam się do wadery.
Ta lekko kiwnęła głową i poszła za mną.

<Valixy?> Zapraszam w moje skromne progi...

Od Valixy - Wróg

Właśnie byłam na spacerku z Alexią, gdy zauważyłam cienie w oddali. I to nie były zwyłke cienie - te były jakieś... Mroczne. Ciemne. Poszłam to sprawdzić.

Na miejscu

- Co robisz na naszych ziemiach? - spytał jeden z cieni chłodnym, mrocznym głosem. Teraz widziałam, iż te cienie były mrocznymi pegazami.
- Chciałabym spytać o to samo, ponieważ to są tereny naszej watahy. - odpowiedziałam.
- Nie prawda! - Huknął mroczny pegaz.
- A jest to prawda.
- Nie! Ale wypowiadamy wojne. Ten kto zwycięży zabiera tereny. Przegrana strona szuka nowych. - warknął, i nie czekając na odpowiedź, rozpłynął się w powietrzu. Ja szybko pobiegłam do watahy, stanęłam gdzieś gdzie wszyscy mogli mnie widzieć, i krzyknęłam:
- Uwaga! Mroczne pegazy wypowiedziały nam wojne! Proszę wszystkich o ostrożność, i przygotowanie się!
W watasze zapanował chaos.
Ktoś?

niedziela, 14 czerwca 2015

Od Kobe CD Liliana

Maluchy były słodkie. Była ich dwójka - dwie dziewczynki:
Oraz ta:
Postanowiliśmy, że tą pierwszą nazwiemy Vanilla, a drugą Elsa.
- No, to czas podjąć się tych obowiązków... - powiedziałem.
Liliana?


Od Liliany Cd Kobe-Przyjście na świat maluchów


Po jakimś czasie strasznie bolał mnie brzuch i miałam wymioty, ale przecież byłam w ciąży, więc było to normalne. Pewnego popołudnia zdałam sobie sprawę iż bóle się powiększyły, a potem zostałam poinformowana, że najprawdopodobniej urodzę dzisiaj. Zostałam w jaskini i czekałam na tą chwilę, która mogła być nawet za minutę, a ja cały czas pozostawałam z niepewności. Godzinę później oczekiwania się skończyły i ujrzałam pierwszego malucha, a potem następnego. Dwójka szkrabów otworzyła oczy i w tej samej chwili wszedł Kobe zobaczyć nasze rozrabiaczki...
Kobe?

Od Kobe Cd Liliana

- Liliano... - zacząłem niepewnie.
- Tak?
- Znam, i mam eliksir, który przyśpieszy ciąże, i urodzisz za tydzień, chcesz...
- Jasne! - przerwała mi.
- A więc pij... - powiedziałem, i dałem jej eliksir.
Liliana?

Rozalia odchodzi

Rozalia stwierdziła że odchodzi.

Od Liliany Cd Kobe


Było cudownie, a co więcej nie wiedziałam iż Kobe jest taki romantyczny. Po ,, nie przespanej nocy '' obudziłam się, a obok mnie ujrzałam basiora. Pocałowałam go, a on mnie i leżeliśmy tak chwilę obok siebie. Jaskinia nie była w dobrym stanie po wczorajszych igraszkach i mieliśmy nadzieję, że nikt nas nie usłyszał, bo nie było zbyt cicho. Zaczęliśmy, więc sprzątać, chociaż oboje chcieliśmy jeszcze leżeć i cieszyć się chwilą. Po lekko leniwym sprzątaniu mieliśmy jeszcze zaspane oczy, a chyba inne wilki domyślały się co działo się w nocy wnioskując to z worków pod oczami, ale my udaliśmy się na spacer...
Kobe?

Od Kobe CD Liliana

Najpierw zjedliśmy romantyczną kolacje przy świecach, omawiając kilka spraw.
- Kobe, ale zastanowiałeś się nad obowiązkami związane z potomstwem?
- Tak, ale przyniosą też nam radość. Po za tym, jeśli nie chcesz...
- Chcę, chcę. - powiedziała, i mnie pocałowała. Po chwili jednak zaczęło się coś więcej...
Liliana?

Od Liliany Cd Kobe-Ślub


Niestety nie znałam na to pytanie odpowiedzi, ale patrząc na Winda i Siris, oraz gromadkę szczeniąt obok i zdając sobie sprawę, że są szczęśliwi moja odpowiedź nie była zaskakująca.
-Tak-wydusiłam to z siebie.
Po tańcach udaliśmy się na już ostatnią uroczystość ślubu do jaskini, gdzie spędziliśmy całą noc...
Kobe?

Od Kobe CD Liliana - Ślub

Podczas tańca musiałem zapytać o to Lilianę. To samo pytanie kotłowało się w mojej głowie cały czas, nie mogłem już wytrzymać.
- Liliano... - zacząłem.
- Tak?
- Wiem, że to wiele, i wcale chcieć nie musisz, ale czy chciałabyś mieć szczeniaki?
Liliana?

Od Liliany Cd Kobe-Ślub


Uśmiechnęłam się do mojego żartownisia, a po chwili zerknęłam na całą gromadkę gości, która była bardziej tłumem niż gromadką. Po chwili usłyszałam najbardziej oczekiwane pytanie-,,wyjdziesz za mnie?''. Nie zwlekając ani chwili i już nie robić niepewności ukochanemu odpowiedziałam, a raczej krzyknęłam-,,Tak!''. Oboje wymieniliśmy się obrączkami i gorącym pocałunkiem. Cały świat wydawał się taki inny, bo byłam z nim szczęśliwa, a po symbolicznym ślubie udaliśmy się na tańce, gdzie łapy nie jeden raz nas zabolały...
Kobe?

Od Kobe CD Liliana - ślub

Wszystko już było gotowe, więc uroczystość za chwilę miała się zacząć. Gdy nagle podeszli do mnie Siris oraz Wind.
- Kobe, wiecie, że my dzisiaj bierzemy ślub? - powiedziała Siris.
- My już czekamy dłuższy czas, no a wasz ślub jest jakoś wieczorem, więc problemu nie ma.
- Skoro tak mówisz... Oj, coś czuję, że łapy będą mnie boleć. - powiedział Wind, i wszyscy trzy wybuchnęliśmy śmiechem. Nagle mój wzrok padł na szczeniaki Siris i Winda. Czy Liliana równiesz będzie chciała mieć szczeniaki?
- Kobe, uroczystość się zaczyna. Biegiem! - zwróciła mi uwagę Siris, a ja pobiegłem do Liliany i reszty gości. Była tam już cała wataha, oprócz mnie, Winda i Siris.
- Nareszcie. - syknęła Liliana, gdy się pojawiłem.
- A więc tak się zwracasz do swojej miłości? - udawałem obrażonego.
Liliana?

sobota, 13 czerwca 2015

Od Taro CD Rozalia


A więc istota, a ściślej wilczyca, która szła tuż obok mnie, nazywała się Rozalia, i chciała dołączyć do watahy. Zacząłem jej się przyglądać. Tylko chwilę. Ale po dłuższym czasie stwierdziłem, iż przyglądałem się tej waderze przez pół godziny... A na  moje szczęście, którego mieć nie powinienem, ona nic nie zauważyła. Nie ważne. Albo mnie pamięć myli, lub ja tą waderę już widziałem. Gdy nagle mi się przypomniało: Gdy razem z Yuko opuściliśmy rodzinę, jeśli można to nazwać rodziną, jedynie wrogiego mi ojca, rozpętała się burza. Pewnie poprzez złość mojego ojca, któego żywiołem była burza. A na niebie wirowały jakieś kształty... Tyle pamiętałem. Próbowałem wycisnąć z siebie coś więcej, ale z tego nici. W końcu już nie mogłem zaprzątać sobie tym głowy, ponieważ dotarliśmy do Valixy.
- To ona? - Nowo poznana mi istota, albo i nie, wskazała głową na Valixy.
- Tak, ona. Valixy, nasza alfa. Już, idź tam, i zapytaj o dołączenie. Napewno się zgodzi. - powiedziałem, a Rozalia poszła. Ja usiadłem na jakims kamieniu niedaleko, i zacząłem    myśleć o mojej przeszłości, oraz o tym, czy znałem Rozalię. Przecież w młodości miałem pewną przyjaciółkę, z którą zawsze miałem ubaw, i Rozalia przypominała mi ją trochę, ale jeśli nią nie jest? Może po prostu się mylę? To do mnie podobne.
Rozalia?

Od Carla CD Moon

- Nie słyszałem o tobie... Kim są twoi rodzice? Ktoś w watasze? - spytał nowo poznany mi wilk.
- Ehh... Są to Siris i Wind... - odpowiedziałem, nie będąc pewny, jak Moon zareaguje. Ostatni basior, którego spotkała Milka, jakiś tam Asco, chciał zabić tatę...
- Aha...
- Chyba nie chcesz im nic złego zrobić, prawda?
- Nie mały, skąd to pytanie? - zaśmiał się.
- Yhh... Zapomnij...
Moon?

Od Winda CD Siris


Najpierw chciałem poszukać Valixy. Powiedzmy że z nią miałem lepszy kontakt, bo Maxiego znałem tylko z widzenia.
-Cześć.- powiedziałem
-Hej. Co jest?-
-Yyy... Przyszłem żeby cię zaprosić.-
-Na co?-
-Na ślub.-
-Ale czyj?-
Zaśmiałem się.
-Mój i Siris.-
Wyglądała na zdziwioną, ale po chwili się uśmiechnęła.
-Wspaniale to słyszeć. Kiedy będzie?-
-Jutro. Dużo jest do zaplanowania, ale jakoś damy radę.- miałem nadzieję że zaproponuje pomoc, nie chciałem naciskać
-Chętnie pomogę.- powiedziała ochoczo
-Super! Znaczy... Dzięki. To może mogłabyś, proszę zająć się dekoracjami? Siris pewnie w tym pomoże, gdy wróci.-
-A gdzie jest?-
-Poszła zaprosić Sashę i Lorien, niedługo wróci.-
-Okej.-
-Na razie pójdę, muszę jeszcze kogoś zaprosić, poczekasz?-
-Tak, pewnie.-
Szukałem Maxiego,ale nigdzie go nie było. W końcu ujrzałem go przy tym tęczowym wodospadzie. A raczej ledwo co tęczowym wodospadzie. Dziwiło mnie że tracił kolory, ale skupiłem się na Maxim.
-Cześc Maxi.-
-O, cześć. Co tu robisz?- spytał lekko zdziwiony
-Przyszłem zaprosić cię na ślub.-powiedziałem- Mój i Siris.- dodałem zanim zdąrzył zadać pytanie
Był zaskoczony, ale po chwili zobaczyłem uśmiech.
-Okej, przyjdę na pewno. Pomóc w przygotowaniach?-
-Właściwie, to tak. Może mógłbyś pomóc z zaproszeniami?-
-Oczywiście. Kogo zaprosić?-
-Yyy... Właściwie to na razie ustaliśmy cztery osoby. Chodź ze mną, poczekamy na Siris.-
Po drodzę wróciłem po Valixy. Siris już czekała pod jaskinią. Po przywitaniu, zaczęła się dyskusja.
-Dobra, więc kogo jeszcze zaprosić Siris?-
Siris?

Od Rozalii Cd Taro



Wędrowałam samotnie po nieznanych mi terenach. Chciałam dołączyć do watahy. Na drodze napotkałam wilka. Postanowiłam się przywitać. Podeszła mówiąc.
- Witaj, nie znasz może jakiejś watahy? - on odwrócił łeb. Był to basior.
- Wataha Mrocznego Lasu. Jestem tam omegą. Jak chcesz to zaprowadzę cię do alfy.
- Chętnie. Jestem Rozalia - podałam mu łapę - a ty?
- Taro. - uścisnął ją. Ruszyliśmy.



<Taro>

Od Moon'a Cd Carl'a


Maluch spojrzał na mnie z ciekawością i zdziwieniem, gdyż czemu pozornie bezpieczny las miałby taki nie być.
-Co jest w nim takiego niebezpiecznego-syknął.
Uśmiechnęłem się i wskazałem łapą w kierunku owego zagrożenia. Wilczek spojrzał w tamtą stronę i zobaczył ludzi. Po chwili zauważył wywieszone futro wilcze na namiocie, a więc krajobraz nie zapowiadał się obiecująco.
-Nazywam się Moon, a ty?
-Carl-odpowiedział.
Carl?

Od Rosie CD Dark Angel

 -Tak-odpowiedziałam wilczycy.
 Później zaczęłyśmy gadać i wyszło na to, że mogę zostać strategiem. Podobała mi się ta funkcja, bo akurat w planowaniu bitew itd. byłam dobra. W czasie rozmowy nie zauważyłam, że Dark Angel wyszedł z jaskini.
 -To skoro już wszystko jasne możesz iść i zapoznać się z innymi członkami watahy-powiedziała Valixy gdy omówiłyśmy całą sprawę - A przy okazji. Co myślisz o Dark Angelu?
 Zawachałam się.
 -Zadałaś trudne pytanie. Znam go od niedawna , ale muszę powiedzieć, że jest całkiem fajny.
 Valixy spojrzała na mnie z lekko uniesionymi brwiami.
 -Hmmm... Ciekawe. Dwie właściwie odmienne moce spotykają się akurat dzisiejszego dnia... Nieważne.
 Zdziwiła mnie jej uwaga. O co jej chodziło? Uznałam, że nie nie będę jej pytała.
 -Dobra. To ja już będę szła. Do zobaczenia.
 -Do zobaczenia - odparła wilczyca.
 Gdy wyszłam z jaskini zobaczyłam Dark Angela czekającego na mnie przed wejściem.
 -To jak? Gdzieś idziemy?-spytał.
 Zdziwił mnie ton jego głosu. Był przyjacielski i miły.

<Dark Angel?> Sorki, innego pomysłu nie miałam.

piątek, 12 czerwca 2015

Od Valixy CD Frisket

Podczas gdy Frisket o czymś najpewniej myślała, mi się przypomniała tamta chwila, gdy dowiedziałam się, iż na świecie istnieje druga osoba, która ma te same moce co ja. Czy ta osoba jeszcze żyła? Jeśli tak, to gdzie się znajdowała? Czy umiałabym ją odnaleść? Czy osoba ta była by mi wroga? Wiele myśli kotłowało się w mojej głowie. Inni może myśleli, iż mam fajnie, lecz to nie prawda. Chciałabym, by ktoś mógłby się ze mną zamienić... Lecz to niestety było niemożliwe. I z resztą to mój obowiązek, nie moge go zrzucić na innych.
Frisket?

Od Frisket CD Valixy

Władczyni żywiołów, mistyczna istota o nadzwyczajnych umiejętnościach, potrafiąca opanować wiele żywiołów, mocy i zdolności. Znana także jako Tajemnicza Uzdrowicielka, Najsilniejsza z Wojowniczek, Królowa. Przyznam, że zawsze wyobrażałam ją sobie jako piękną nimfę o porcelanowej cerze i długich włosach do ziemi, grającej na lirze i spędzającej całe dnie w swym małym królestwie nad jeziorem.
Władczynią żywiołów okazała się być Valixy, alfa watahy, do której dopiero co dołączyłam. Czułam się trochę niezręcznie, siedząc tuż obok niej i rozmawiając z nią, ot tak, jakbyśmy znały się od dawna. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że spotkam Władczynię na własną rękę, i to w takim momencie, wyśmiałabym go. Jednak to, co teraz się działo, było w stu procentach prawdziwe.
Valixy posiadała zastępczynię, ale jej zastępczyni prawdopodobnie nie wiedziała o tym, że nią jest, a po wymigiwaniu się wadery od odpowiedzi miałam wrażenie, że i ona nie jest co do tego pewna.
Pomimo, że na początku okropnie zazdrościłam fioletowej wilczycy, teraz emocje nieco opadły i nie widziałam w jej umiejętnościach samych zalet. Bycie taką potężną istotą musi być przerażająco... nudne. Gdy nie można już się doskonalić, bo we wszystkim jest się najlepszym, gdy niemożliwe jest dalsze odkrywanie siebie, bo posiada się już wszystko. Pojawiło się we mnie jakieś dziwne uczucie... Może trochę jej współczułam? Stwierdziłam, że nie chciałabym takiego życia.
Wolałam moje drobne iskry, które czasem przeradzały się w silniejsze wyładowania. Wolałam moje szczypanie po łapach i parzenie jeleni od posiadania wszystkiego. Chciwość nie była w moim stylu.
Milczałam od dłuższego czasu, więc w końcu odezwała się Valixy.

(Valixy, co dalej?)

Od Carl'a

Rodzice chyba postanowili wziąść ślub. A ja postanowiłem... Iść zwiedzać tereny. Problem był w tym, że niezbyt wiedziałem, gdzie kończą się tereny watahy, gdzie jest niebezpiecznie, i takie tam. Więc poszłem na ślepo do jakiegoś lasu. Po jakimś czasie usłyszałem głosy, i chałas. Zaciekawiony podeszłem bliżej, by sprawdzić co to jest, przynajmniej spróbowałem, ponieważ jakaś łapa mnie zatrzymała.
- Mały, co robisz?! Tam jest niebezpiecznie. - syknął nieznajomy wilk.
Ktoś?

Od Amy CD Asco


Patrzyłam na rodziców, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Chyba o ślubie? Nie wiem, nie obchodziło mnie to zbytnio w tamtej chwili. Skorzystałam z okazji, chciałam się wymknąć. Zatrzymał mnie Carl.
-A ty dokąd?- spytał
-Idę się bawić, ale nie mów rodzicom.-
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie możesz się bawić tutaj?-
-Nieee.-
Dołączyła do nas Mika.
-O czym rozmawiacie?- zapytała szeptem, ledwo było ją słychać
-Amy chce gdzieś iść.- odparł Carl łagodnie
-A... to niebezpieczne?-
-E... Nie.- rzekłam
-Amy, nigdzie nie pójdziesz.-
Eh... Carl wyraźnie dawał znać, że się stąd nie wyrwę. Prychnęłam zdenerwowana.
-Carl? Chodź do nas na chwilę!- usłyszałam mamę
Mój brat odszedł. Miałam szansę!
-Amy...?-
-Co jest, Mika?-
-To... To chyba nie jest... najlepszy pomysł. Prawda?-
-Oczywiście że jest nie! To genialny pomysł. Słuchaj ja idę. Idziesz ze mną?-
-Wolałabym tu zostać,ale może nie idź...- przekonywała mnie nieśmiało
-Pff, dam sobie radę.-
Chyba jeszcze coś mówiła,ale jej nie słyszałam. Pobiegłam przed siebie. Nagle zauważyłam motyla. Nie mogłam się oprzeć i rzuciłam się za nim.
-Jeszcze chwila i będziesz mój!- zaśmiałam się radośnie
Byłam tak skupiona na moim "polowaniu", że nie zauważyłam gdy na kogoś wpadłam.
-Sorki...- spojrzałam w górę, to był jakiś nieznany mi basior
-Uważaj jak chodzisz mała.-
-Nie nazywaj mnie tak!-
Uśmiechnął się, jakby rozbawiony moim zachowaniem.
-A co ty tu robisz SAMA? W LESIE? Bez RODZICÓW?- powiedział jakby nieco złowrogo
Ale musiał należeć do naszej watahy, nie oddalałam się przecież tak daleko...
-Yyy... Idę do ich przyjaciółki.- odparłam niepewnie
-Naprawdę?-
-Tak...-
-Ciekawe. To może mnie do niej zaprowadzisz?-
Coś mi tu nie grało. Przecież nie mógł być zły. Znaczy... nie wyglądał na takiego. Chyba po prostu bawił się moim kosztem.
-Nie boje się ciebie!- krzyknęłam, starając się brzmieć odważnie i wściekle
I znowu ten kpiący uśmiech. Doprowadzał mnie do szału.
-W ogóle... Kim są twoi rodzice?- powiedział jakby zdezorientowany
-Siris i Wind.- odparłam bezmyślnie
Błąd. Powinnam więcej myśleć niż gadać.
-Ah tak...- w jego oczach czaił się i smutek i gniew
Obserwowałam go uważnie.
-Należysz do watahy?- teraz to ja zaczęłam zadawać pytania
-Nie bądź taka ciekawska.- warknął
-A mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię?- byłam wyjątkowo wścibska i nieugięta
-Asco.-
-Amy.- podałam mu łapę
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie boisz się mnie?-
-Nie! W końcu jesteś z watahy, nic mi nie zrobisz!- zakrzyknęłam triumfalnie
-Nie byłbym tego taki pewien...-
Warknął na mnie groźnie. W tym momencie cała moja odwaga jakby się ulotniła. Ruszyłam przed siebie. On biegł za mną. To było oczywiste że mnie złapie. Miał broń. Nie chciałam wyjść na tchórza, nie wołałam rodziców, mając nadzieję, że zaraz ich znajdę. Niestety dopadł mnie pierwszy i delikatnie zatrzymał mnie swoją łapą.
-Dalej się mnie nie boisz?-
-Yhm!- odparłam bezczelnie
Chyba naprawdę zaczynałam go drażnić.
-Może zaprowadzisz mnie do Siris i Winda? Dawno ich nie widziałem...-
-Jesteś przyjacielem moich rodziców?-
-Tak i to najbliższym!- powiedział z przekonaniem
Wydawało mi się, że nie mówi mi prawdy. Jednak miałam wielką chęć wrócenia do rodziny, a jeśli zaczęłabym uciekać to by mnie złapał. Nie miałam wyjścia. Podążał za mną powoli. Kątem oka zauważyłam, że trzyma nóż w pysku, a minę miał bardzo wrogą. Gwałtownie się zatrzymałam i obróciłam w jego stronę.
-Po co ci to?!-
-Spokojnie, to jest... prezent dla nich.-
-A niby po co im nóż?-
-Nie wiem! Nie zadawaj tylu pytań! PROWADŹ.-
Przestraszyłam się i zaczęłam iść wolniej. W końcu usłyszałam ich głosy. Szukali mnie. Zastanawiałam się czy Asco też to słyszy, ale on tylko szedł za mną. Nie miałam już do niego tak ogromnego zaufania. Spojrzałam na niego. Jego oczy mówiły "Planuję coś złego". Szedł zamyślony, nawet mnie nie zauważył. Skorzystałam z okazji i puściłam się pędem. Był zaskoczony i dopiero po chwili za mną ruszył. Wypadłam zza zakrętu i zobaczyłam moich rodziców. Wiedziałam że za chwilę zjawi się tu Asco. Zastanawiałam się tylko czemu mu tak bardzo zależało na pogoni za mną? Miał jakiś problem potrzebował pomocy? A może byli skłóceni i za wszelką cenę chciał się pogodzić? Nie zakładałam, że jego powody mogą być negatywne.
Asco?

Od Siris CD Wind

- No chyba Valixy, potem Lorien i Sashę, i Maxiego, to są cztery najważniejsze osoby w watasze. - powiedziałam.
- No, racja. A oni mogą nam pomóc rozesłać zaproszenia...
- To do roboty.
- Ja pójdę to Maxiego i Valixy, a ty do Sashy i Lorien.
- Oke. - powiedziałam, i pobiegłam do mojej siostry i Sashy.
Wind?

Od Valixy CD Frisket

- Od zawsze tak miałam... Urodziłam się tak. - powiedziałam.
- COOO?!! - krzyknęła Frisket, nie dowierzając.
- Hmm... Chyba zapomniałam ci powiedzieć, iż jestem władczynią żywiołów?
- Ty jesteś tą legendarną istotą, władczynią żywiołów?
- Tjaaa... Mam też następczynię... Lecz ona o tym jeszcze nie wie.
- Kto to?
- Możesz się sama dowiedzieć. Albo raczej ona to oznajmi światu.
- Ale kto to?
- Dowiesz się, gdy przyjdzie czas...
- A czy wtedy stracisz swoje moce?
- Stracę je, gdy umrę, i wtedy ona je dostanie.
Frisket?

Od Frisket Cd Valixy

Wszystkie żywioły? Jako dziecko byłam pewna, że można posiadać tylko jeden, a i tak nie wszyscy mogą zasługiwać na ten dar... Lecz teraz poznałam waderę, która posiadała wszystkie żywioły. Wszystkie, jakie istniały. Może byłam głupia, ale mój umysł nie potrafił tego pojąć. Czy ona umiała z nich wszystkich korzystać? Ile lat zajęłoby jej dojście w nich wszystkich do poziomu używalności, gdy umiejętności na coś się przydają?
- Valixy... Ile masz lat? - spytałam cicho.
- Cztery.
W tamtej chwili oniemiałam. Ona była tylko o rok starsza ode mnie, a posiadała każdy istniejący żywioł. Przez chwilę miałam wrażenie, że mnie okłamuje.
- I potrafisz korzystać z każdego z twoich żywiołów, całkowicie nad nimi panujesz? Znasz wszystkie moce? - nie dowierzałam.
- Mhm - mruknęła, chyba lekko zniecierpliwiona - Co do sztuki.
- To... nierealne. Niemożliwe. Kłamiesz!
Valixy spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem i uśmiechnęła się jakby z politowaniem.
- Nie kłamię. Jestem po prostu nieco lepsza od innych.
Przez trzy lata mojego życia i nieustanny trening zdążyłam nauczyć się jedynie kilku umiejętności z zakresu żywiołu elektryczności. Do niedawna moje ataki nawet nie zadawały bólu, tylko żałośnie szczypały. Byłam dumna, gdy raz poparzyłam jelenia, i nawet pomimo tego, że uciekł, wciąż byłam szczęśliwa.
Teraz czułam się po prostu bezużyteczna.
- Jak je zdobyłaś? - udałam, że ilość jej umiejętności wcale mnie nie obchodzi i za wszelką cenę unikałam wzroku wadery - W sensie, chyba się z nimi nie urodziłaś, bo nikt tak się nie rodzi. Tylko nie opowiadaj mi bajek o dobrych wróżkach lub klątwach demonów, bo tych nasłuchałam się w dzieciństwie.

(Valixy?)

czwartek, 11 czerwca 2015

Od Winda CD Siris


Przez cały dzień gorączkowo szukałem odpowiedniego miejsca. Jakiegoś ciekawego, niezwykłego. Wyszłem poza tereny watahy, gdy usłyszałem kroki. Znieruchomiałem.
Na szczęście to była tylko Sara, małe szczenię , które mnie uwolniło.
-Cześć Saro.- powiedziałem z uśmiechem
Ucieszyła się na mój widok.
-Cześć! Co tu robisz?-
-A ty?-
-Poszłam się przejść, bo rodzice są w pracy.-
Ciekawy byłem ile prawdy Sara zdąrzyła już poznać
-Ja szukam miejsca na ślub.-
-Dla kogo?-
-Dla mnie i mojej ukochanej głuptasie.- zaśmiałem się
Oczy jej rozbłysły.
-Znam takie jedno miejsce. Chodź za mną.-
Szliśmy w milczeniu. Zrobiło się już ciemno, ale uprzedziłem Siris, że będę później. Sara poprowadziła mnie przez krzaki,a gdy wyszliśmy ukazał mi się taki krajobraz:




-Wow...-
-Co nie? Też tak zareagowałam gdy przyszłam tu pierwszy raz. Widzisz te kwiaty są magiczne.- wskazała na rośliny- Leczą wszelkie rany, a w ważnych dla danego wilka
chwilach, leci z nich piękna muzyka.-
-To zbyt nierealne.-
-Wiem. Woda świeci, ale nie wiem jakie ma właściwości. Bardzo blisko stąd jest duża polana a na niej pojedyncze pieńki, jakby tworzące krzesła.-
-Ciekawie... Muszę o tym powiedzieć Siris.-
-To twoja żona?-
-Narzeczona.- poprawiłem ją
-Pewnie będziecie mieć piękny ślub...- rzekła, a w jej oczach zobaczyłem jakby... smutek?
-Saro?-
-Tak?-
-Może chciałabyś przyjść jutro na ceremonię?-
Rozpromieniła się.
-Oczywiście! Powiem rodzicom, że idę na spacer. Muszę już iść. Papa do jutra!- podskoczyła radośnie
Wróciłem do jaskini.
-Co tak długo?- spytała podejrzliwie Siris
-Chodź, coś ci pokażę.-
Zaprowadziłem ją w to miejsce. Otworzyła pysk z wrażenia.
-Niesamowite...-
Opowiedziałem jej wszystko co usłyszałem o tym miejscu od Sary.
-I co o tym myślisz?-
-Cudne miejsce! Tak tu jest idelnie!-
-Też tak sądzę. Trzeba jeszcze zaprosić gości i wziąć kogoś do pomocy w przygotowaniach...-
-Spokojnie, zajmiemy się tym za chwilę.-
-Kogo najpierw zapraszamy?-
Siris?

Od Siris CD Wind

- Hmmm... Co powiesz na jutro? - spytałam, a szczeniaki obudziły się, i przyszły do nas.
- Okey... A masz jakieś fajne miejsce?
- Nie. - przyznałam.
-No to trzeba poszukać. - uśmiechnął się.
- Ale gdzie? Poza terenami watahy czy coś?
- No to oczywiste.
- A więc spotkamy się u mnie kiedy dzień się skończy.
Wind?

Od Winda CD Siris


Rano wstałem szybko, żeby porozmawiać z Siris nim obudzą się szczeniaki. Najpierw jednak musiałem udać się w pewne miejsce. Gdy wróciłem, ona już wstawała.
-Dzień dobry.- mruknęła zaspana gdy ją obudziłem
Zaśmiałem się.
-O co chodzi?- spytała
-Widzisz... Nie wspomniałem ci o jednej rzeczy. Gdy wczoraj wracałem... znalazłem 300 D. I... Dziś rano byłem w sklepie. Mam coś dla ciebie.-
Wyjąłem naszyjnik, który dla niej kupiłem.
-Jaki piękny!- krzyknęła zachwycona
-To nie wszystko...- odparłem z uśmiechem
-Ciągle mnie zaskakujesz.-
-Mam też... Obrączki. Wiesz, dawno nie rozmawialiśmy o ślubie. I pomyślałem że może pora zacząć planować...-
Uśmiechnęła się patrząc na dwa pierścienie. Połyskiwały w słońcu.
-Tak, też tak myślę.-
-To kiedy?-
Siris?

Wyniki konkursu

Teraz nadejdą wyniki konkursu na miss i misstera wiosny. Miss wiosny zostaje... Frisket! Gratuluje! Twój wiosenny towarzysz zostanie niedługo dodany do zakładki "towarzysze". A missterem wiosny zostaje... Wind! Gratuluje! Twoja pozycja w watasze zaraz zostanie zmieniona. Oboje zostaniecie poinformowani jaką rzecz ze sklepiku dostaliście na howrse.
Pozdro, alfy ^^

Od Riven CD Syria


-Tak, dam radę.-
Zaczęłam przeglądać sterty książek. Obchodziłam się z nimi ostrożnie, żeby żadnej nie uszkodzić. Stara książka, drewniana okładka... W końcu, po godzinie szukania,
zakrzyknęłam triumfalnie.
-Znalazłam!- podałam jej księgę
-Tak, to ta.-
-No więc? Na której stronie otworzyć?-
-O ile się nie mylę to 2563.-
Otworzyłam książkę na tej właśnie stronie. Był tam rysunek kwiatu i wodospadu.
-Nie rozumiem co tu jest napisane... To jakiś dziwny język.- powiedziałam
Syria?

Od Taro CD Lorien


- Pamiętam. Lecz co, młoda istoto, mam zrobić, kiedy świat jest taki? - warknąłem, widząc kątem oka, jak Lorien nas obserwuje.
- Spróbuj dostrzec w nim piękno. Nie zawsze jest tak źle, jak myślisz. Zrób to dla mnie. - błagała. Najwidoczniej naprawdę nie chciała, bym umarł.
- Ale czemu nie chcesz, bym to zrobił? Wtedy bym do ciebie dołączył, i... - próbowałem tłumaczyć.
- I co z tego? Nie możesz dać życiu szanse? Nie możesz zrobić tego dla niej? - spytała Yuko, wskazując głową na Lorien.
- I przywiąże się do następnej osoby. Co mi to da? A jeśli pójdzie jak z tobą? Nie miałem dość odwagi, nie byłem dość stanowczy... - głos mi się załamał, ale nie chciałem by Lorien to usłyszała.
- Braciszku, nie załamuj się. Lorien nie będzie dość głupia, by zrobić to samo co ja zrobiłam. Daj jej szanse. - powiedziała, i zniknęła. A piękna istota zwana Lorien, czekała cierpliwie przy drzewie. Czy mam dość odwagi, by ją zawieść? Czy naprawdę chciałem to zrobić? Po raz kolejny Yuko mi pomogła. Na zawiode jej po raz drugi. Zrobię to dla niej. No i nie oszukujmy, w większości dla samego siebie. Podeszłem więc do Lorien.
- I? - spytała z wyczekującym wzrokiem.
- Yuko po raz kolejny mnie przekonała... - burknąłem. - chcesz zostać moją partnerką? - dodałem po chwili. Lorien patrzyła na mnie niedowierzającym wzrokiem. Wzrokiem, mówiącym "Nie".
- Jeśli nie chcesz, to nie... - powiedziałem, czując się trochę zawiedziony. Zacząłem więc gdzieś iść, a Lorien po chwili pobiegła za mną.
- Taro, zaczekaj!  - krzyknęła, lecz ja po prostu szłem. Nie miałem ochoty się zatrzymać. Więc po prostu szłem.
Lorien?

Od Syrji CD Riven

- Dobrze, dla świętego spokoju zdradzę ci ten sposób. - powiedziałam
- Świetnie! No więc?
- Poczekaj, muszę odnaleźć pewną książkę, w której jest zapisany. - szepnęłam
- No to w czym problem?
- W tym, że jak wiesz, jestem niewidoma i nie mam pojęcia, gdzie ona właściwie leży. Musisz mi pomóc. Jest dość duża, bardzo stara i ma drewnianą okładkę. Poradzisz sobie?
Riven?

Od Lorien Cd Taro

Znowu widziałam, że Taro był jakiś smutny i zamyślony.
- Taro, co jest?
- Nic...
- Ale o czym tak rozmyślasz?
- Cóż, o wszystkim. O śmierci, siostrze, umowie, moim nędznym życiu... - wyrzucił z siebie
- No ale nie martw się tak, wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się
- Nie. Nie będzie dobrze, rozumiesz?! - krzyknął po czym odbiegł wykrzykując "Nie zatrzymasz mnie!"
Nie biegłam, to byłby daremny wysiłek, przecież go nie zatrzymam! Nagle niebo się roziskrzyło i zobaczyłam postać tej Yuko. Bez słów zrozumiałam, że muszę biec razem z nią Taro i go powstrzymać. Gdy dotarłyśmy stanęłam z boku, przy starym dębie, widziałam, że to ona musi mu pewne rzeczy wytłumaczyć, ale wszystko słyszałam:
- Taro, pamiętasz naszą umowę? - zaczęła
Taro?