Po rozmowie z Valixy zrozumieliśmy pare kwesti dotyczących tej uroczystości, ale w mojej głowie nadal była pustka co do miejsca, wystroju, a ogólnie-wszystkiego. Kręciłam się w kółko, tak jak pies podążający za swoim ogonem, a tylko traciłam cenny czas, gdyż uroczystość miała być już jutro. Postanowiłam, że może podczas spaceru coś wymyślę-cokolwiek. Szłam i szłam, ale teraz nie za swoim ogonem lecz w stronę jeszcze mi nieznaną, czyli na południe od watahy.
-A jeśli nic nie wymyślę-powiedziałam to sobie w myślach co jeszcze bardziej doprowadziło mnie do załamania.
Zatrzymałam się i rzuciłam na trawę w rozpaczy i ze łzami w oczach.
-Moja pustka nie wypełni się pomysłami, a jedynie stresem z tej histeri-kolejne zdanie w moich myślach.
Podniosłam sie i ruszyłam dalej przed siebie, a moje oczy przykuło coś co nagle wypełniło moją pustkę. Ujrzałam drzewa w których były dziury, a obok nich latające niebieskie motyle. Dziury posłurzyły by jako miejsca, siedzenia dla wilków, a największa z nich w dębie jako ołtarz. Piękne miejsce wyglądało tak:
Popiegłam do Kobe z tą nowiną, który w tym czasie polował...
Kobe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz