wtorek, 26 maja 2015

Od Winda


Szłem powoli po łące. Byłem zmęczony po całym dniu biegu. Chciałem jak najszybciej uciec od mojej starej watachy. To był koniec. Rodzina już mnie nie obchodziła.
Pragnąłem znaleźć dla siebie miejsce, jeszcze nie wiedziałem gdzie. Po drodze nie spotkałem nikogo, dlatego bardzo zdziwiłem się wpadając na nieznaną waderę.
-Sory.- mruknąłem
-Nic nie szkodzi.- chciała odejść ale ją zatrzymałem
-Co tu robisz?-
-A co ty tu robisz?-
-No widzisz szukam kwiatków.- zaśmiałem się
-Eh... Jeśli chcesz wiedzieć to idę do domu. Niedługo zrobi się ciemno.-
-Do domu?- wyszeptałem
Mój dobry humor, nagle zgasł. Dom. To słowo wydawało mi się teraz tak obce, było chyba jedynym, które wprawiało mnie w zły nastrój.
-Wszystko w porządku?- zapytała nieco zaniepokojona
-Yhm... Jesteś w watasze prawda?-
-Tak. Właściwie to jeste w niej Alfą.-
Zdziwiłem się. Wyglądała tak... Niepozornie?
-Jak masz na imię?-
-Valixy. A ty?-
-Wind.-
-Nie żebym czytała ci w myślach czy coś, ale ty chyba nie masz domu?-
-Zgadza się. I... tak się zastanawiałem czy może mógłbym dołączyć do twojej watahy?-
Uśmiechnęła się ciepło.
-Myślę że nie będzie z tym problemu. Biegnij za mną. A zapomniałabym. Musisz mieć jakieś stanowisko...- opowiedziała mi o wszystkich dostępnych
-Yyy... Odpowiada mi bycie łowcą.-
-Wspaniale. W takim razie ruszajmy.-
Gdy tak za nią biegłem, zapominając o zmęczeniu, ogarnęła mnie wielka radość. Zaczyna się coś nowego i niesamowitego. Zacząłem oglądać drzewa, krzaki i śmiać się
głośno. W końcu ułożyłem rymowankę, którą śpiewałem cicho pod nosem:
-Wreszcie znalazłe miejsce na Ziemi...
...Już nic tego nie zmieni!-
-Widzę że ci do śmiechu?- spytała Valixy
-I to jak!-
Nareszcie czułem się szczęśliwy.
Valixy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz