Upadłam. Zobaczyłam coś strasznego...zabiłam Akena! Nie wiem, czy to byłam do końca ja, czy zawładnęły mną wtedy cienie, lecz miałam ochotę umrzeć. Podbiegłam do niego, mając nadzieję, że żyje:
- Aken, Aken?! Ja...ja przepraszam. Jak mogłam to zrobić. - płakałam, jedna łza spadła prosto na jego serce i wtedy jakby światło zabrało go do nieba, do gwiazd. Znikł, już go nie było, została tylko plama krwi. Odwróciłam się, teraz zamierzałam opuścić watahę, iść gdzieś i tam zginąć. Ale przede mną stanął Aken, czy ja miałam zwidy?
Aken?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz