Moja nowa znajoma była bardzo piękna. Nigdy nie widziałam wilka o równie
nieskazitelnie białej sierści. Podobało mi się także jej imię, które
kojarzyło mi się z lilią wodną.
Sarna, choć całkiem spora, została pochłonięta przez nasze dwa głodne
pyski. Swoje obżarstwo tłumaczyłam tym, że dużo się ruszam, a więc i
potrzebuję więcej... choć tylko po części była to prawda. Bardzo lubiłam
jeść, w sumie kto nie lubił?
Byłam niesamowicie zaskoczona, a jednocześnie szczęśliwa, że spotkałam
wilka na takich terenach. Choć lasy i polany zwykle obfitują w
zwierzynę, to ciężko spotkać pobratymca. Musiałam spytać więc Lilianę o
jedną ważną rzecz.
- Wilki rzadko wędrują same - zabłysnęłam swoją porażającą wiedzą na temat życia innych - Czy to są tereny jakiejś watahy?
- Owszem - odparła wilczyca - Nie mamy nic przeciwko przyjmowaniu nowych członków, oczywiście jeśli masz ochotę.
- Tak się składa, że szukam kąta dla siebie.
- Wspaniale - Liliana wstała i oblizała pysk z resztek sarniny - Chodź,
poszukamy wspólnie Valixy. Jest naszą alfą, przedstawię jej cię. Mamy
sporo wolnych stanowisk, patrząc na twoje nogi stwierdzam, że nadasz się
na posłańca.
Wyruszyłyśmy więc w drogę, lawirując pomiędzy drzewami w lesie. Liliana
szła z nosem przy ziemi, szukając zapachu swojej towarzyszki.
- Czym właściwie zajmuje się posłaniec? - spytałam.
- Gania po całych terenach i roznosi wiadomości, co to się komu
urodziło, kto gdzie rusza, z kim wojna, z kim pokój, kto kogo kocha.
Trochę plotkarz, trochę kurier. Trzeba mieć stalowe nogi i złoty umysł.
- Z tym drugim u mnie może być gorzej - zaśmiałam się cicho.
Biała wilczyca tylko się uśmiechnęła.
- Zobacz, tam stoi Valixy, to ta o fioletowym futrze. Trochę się wyróżnia, co?
- Kolorowo tu u was - skomentowałam.
(Valixy/Liliana?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz