Wszystkie żywioły? Jako dziecko byłam pewna, że można posiadać tylko
jeden, a i tak nie wszyscy mogą zasługiwać na ten dar... Lecz teraz
poznałam waderę, która posiadała wszystkie żywioły. Wszystkie, jakie
istniały. Może byłam głupia, ale mój umysł nie potrafił tego pojąć. Czy
ona umiała z nich wszystkich korzystać? Ile lat zajęłoby jej dojście w
nich wszystkich do poziomu używalności, gdy umiejętności na coś się
przydają?
- Valixy... Ile masz lat? - spytałam cicho.
- Cztery.
W tamtej chwili oniemiałam. Ona była tylko o rok starsza ode mnie, a
posiadała każdy istniejący żywioł. Przez chwilę miałam wrażenie, że mnie
okłamuje.
- I potrafisz korzystać z każdego z twoich żywiołów, całkowicie nad nimi panujesz? Znasz wszystkie moce? - nie dowierzałam.
- Mhm - mruknęła, chyba lekko zniecierpliwiona - Co do sztuki.
- To... nierealne. Niemożliwe. Kłamiesz!
Valixy spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem i uśmiechnęła się jakby z politowaniem.
- Nie kłamię. Jestem po prostu nieco lepsza od innych.
Przez trzy lata mojego życia i nieustanny trening zdążyłam nauczyć się
jedynie kilku umiejętności z zakresu żywiołu elektryczności. Do niedawna
moje ataki nawet nie zadawały bólu, tylko żałośnie szczypały. Byłam
dumna, gdy raz poparzyłam jelenia, i nawet pomimo tego, że uciekł, wciąż
byłam szczęśliwa.
Teraz czułam się po prostu bezużyteczna.
- Jak je zdobyłaś? - udałam, że ilość jej umiejętności wcale mnie nie
obchodzi i za wszelką cenę unikałam wzroku wadery - W sensie, chyba się z
nimi nie urodziłaś, bo nikt tak się nie rodzi. Tylko nie opowiadaj mi
bajek o dobrych wróżkach lub klątwach demonów, bo tych nasłuchałam się w
dzieciństwie.
(Valixy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz