Valixy była smukła i posiadała gęste futro o barwie głębokiego fioletu.
Spoglądała na mnie spod białej grzywki, a ja miałam wrażenie, że czyta
mi w myślach.
- Więc... - fakt, że znała moje imię trochę wytrącił mnie z rytmu.
- Więc?
- No, chciałabym dołączyć do waszej watahy, bo słyszałam, że można.
Liliana usiadła na ziemi i ziewnęła szeroko. Wpatrywała się w słońce,
które zaczęło wychodzić zza chmur i znajdowało się bardzo nisko nad
horyzontem.
- Jasne, że można - Valixy kiwnęła głową - W takim układzie witaj w naszej rodzinie, Frisket. Może opowiesz mi co nieco o sobie?
Streściłam jej więc historię mojego życia. Nagle, gdy tak ją
opowiadałam, wydała mi się bardzo ciekawa, choć nigdy tak nie sądziłam.
- Poza tym, władam żywiołem elektryczności, choć "władam" to chyba za
dużo powiedziane. Potrzebuję jeszcze sporo treningu, bo nie jestem w tym
najlepsza.
Fioletowa wilczyca jedynie uśmiechnęła się zagadkowo.
(Valixy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz