Spojrzałam na kręcące się tu i ówdzie wilki. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Maxi'ego:
-No dobra. Skoro już wszystko ustalone skoczę się przygotować do walki. Żegnaj.
Lekko zdezorientowana odpowiedziałam, że okey i do zobaczenia. Gdy wilk odszedł poszłam zobaczyć co u innych. Gdy doszłam do składziku broni nie zastałam tam nikogo poza Moon'em.
-Cześć. Co u ciebie? Jak przygotowania do walki?-spytałam.
-A dobrze, dobrze. Z tego co słyszałem faceci idą na pierwszy ogień? Czy to tylko pogłoski?
-To dobrze słyszałeś. Ale spokojnie, będziecie mieli pomoc łuczników. Jak będziecie grzeczni to smoki też wam pomogą-zażartowałam.
-No to musimy się postarać, bo inaczej będzie źle-odparł na wpół żartobliwie. Wyczuwałam jednak w jego słowach pewien niepokój.
Zapadło milczenie przerywane jedynie odgłosami kroków na zewnątrz. Zaraz. Kroków? Przecież tu nikogo nie było. Wtem do jaskini wpadła Frisket.
-Co wy tu robicie? Nieważne. Valixy kazała przekazać wszystkim wilkom tę wiadomość: Na stanowiska! Zaczyna się! Ciebie Rosie prosiła byś przyszła do niej i pomogła wilkom na ataku. Wspomniała też coś o zakradaniu się do wroga, ale to już powie ci osobiście. Poza tym najpierw sprawdź czy wszyscy są dobrze ustawieni itd.
Spojrzałam na Moon'a.
-Zostawmy tę rozmowę na później. Biegnij do innych i powiedz, że zaraz tam będę.
-Okey. Żegnaj. Do zobaczenia na polu bitwy.
Ja tylko kiwnęłam głową. Basior wybiegł z jaskini.
-Chodź. Pomożesz mi-zwróciłam się do Frisket.
Razem pobiegłyśmy na wszystkie stanowiska i upewniłyśmy się, że wszystko w porządku. Potem znalazłyśmy się u Valixy na pierwszej linii ataku. I zobaczyłyśmy naszych wrogów.
<Valixy?> Jakoś nie miałam weny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz