czwartek, 11 czerwca 2015
Od Winda (Zadanie 1.)
Pokazałem Alis te nasze magiczne drzewo. Później rozstaliśmy się, bo powiedziała, że musi gdzieś iść. Ja pobiegłem przez las, ale nagle gwałtownie się zatrzymałem.
Słyszałem jakiś szelest w krzakach. Znowu jakiś wilk?
-Śmiało, pokaż mi się.- zachęciłem z uśmiechem
Poczułem ukłucie w szyję.
-Co... się...dzieje...-
Obraz zaczął mi się rozmazywać.
-Mamy go!- usłyszałem dziwny, zniekształcony głos
Miałem wrażenie, że płynę w powietrzu. Zanim zapadła ciemność, pomyślałem o Siris i szczeniakach...
Obudziłem się z zawiązanymi oczami. Spostrzegłem, że jestem w klatce. Zamazane wspomnienia wróciły. Pożegnałem się wtedy z Alis i pobiegłem w las. Coś ukuło mnie w
szyję. Potem moje oczy się zamknęły. Usłyszałem skrzypienie drzwi.
-Obudził się!- to był głos jakiejś wadery
Czułem, że to wilki. Miałem wyostrzony węch i słuch.
-No, już nie śpisz, śpiochu?- usłyszałem szyderczy śmiech
-Czego ode mnie chcecie?- warknąłem
-Spokojnie, niedługo będzie po wszystkim. Zginiesz.-
-Może chociaż sciągniecie mi tą opaskę na oczy?-
Po chwili powiał wiatr i wreszcie mogłem widzieć. Sam czułem się jakoś dziwnie. Jakby moje moce nie działały.
-Klatka blokuje wszystkie moce.-
Dopiero teraz spojrzałem na waderę. Były cała czerwona, ale miała ciemną plamę na brzuchu. Chyba nie widziała na jedno oko.
-Twoje imię?- zaśmiała się
-Najpierw chcę poznać twoje.- odparłem
-Jestem Mia.-
-Wind.-
Nie wiedziałem dlaczego z nią rozmawiam. Musiałem się stąd wydostać. Tylko jak? Postanowiłem grać na zwłokę.
-Dlaczego mnie tu trzymacie?-
-Jesteś naszą zdobyczą. Widzisz, żeby przetrwać łapiemy inne wilki, zabijamy je i sprzedajemy myśliwym, oczywiście gdy jesteśmy ludźmi. Dzięki temu możemy sobie na
wiele pozwolić.- machnęła łapą i spostrzegłem na niej srebrny pierścień
-Jacy "wy"? Ilu was jest?-
-Dwóch. Ja i Devil.-
-A może Debil?- teraz to ja miałem niezły ubaw
-Nie podskakuj do mnie, ostrzegam!- krzyknęła wściekła
Łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. Widocznie ten cały Devil był jej bliski.
-Mia, co się tam dzieje?- dobiegł mnie głos zza drzwi
-Wszystko w porządku!- odkrzyknęła
-Niby w jaki sposób zamierzacie mnie zabić?-
-Hm... W normalny.- zaśmiała się- To zależy, ale myślę, że po prostu wezmę nóż i będzie po wszystkim.-dodała złowrogo
Powinienem był się bać. Powinienem, ale o dziwo byłem spokojny. Jedyne co mnie przerażało to co będzie z Siris i szczeniakami jeśli umrę? Chociaż wcale nie zakładałem,
że umrę. Mia wyszła, a raczej wybiegła z pokoju. Rozejrzałem się. Wszędzie pełno skrzyń i pustych klatek. Interesowały mnie klucze do mojej. Żadnych nie było. Widocznie
Zabrała je ze sobą. Spojrzałem na moje pazury. Dałyby radę otworzyć klatkę? Spróbowałem, ale natychmiast poraziło mnie prądem. No tak. Więc jak się wydostać?
Nagle, do pokoju wszedł... szczeniak. Mała waderka.
-Kim jesteś?- spytałem
-Yyyy... A kim ty?- odparła z lękiem w oczach
-Spokojnie, nic ci nie zrobię. Jestem Wind.-
-A ja Sara. Moi rodzice zawsze zabraniali mi tu wchodzić,ale skorzystałam z okazji i weszłam.-
-Mia i Devil to twoi rodzice?-
-Tak. Było nam ciężko. Nie mieliśmy co jeść ani pić. Więzieno nas gdzieś daleko stąd. W końcu uciekliśmy, ale podczas wędrówki zmarł mój braciszek- Flo. Jakiś tydzień
później rodzice powiedzieli, że odkryli "złoty interes" i że będzie nam dobrze. No i rzeczywiście tak jest. Tylko zastanawiam się co oni robią, pewnie pracują w tym
pokoju, prawda?- zapytała niczego nieświadoma
-W pewnym sensie...- odparłem zamyślony
Więc to nie byli zwykli mordercy. Robili to wszystko dla córki. A tamten pierścień wyglądał jakoś dziwnie, jakby bezwartościowo. Sama Mia też nie była jakaś zadbana.
Za to Sara bardzo. Przestałem mieć do nich żal- w pewnym sensie.
-Dlaczego jesteś w klatce?-
-Yyy...- nie chciałem zdradzać małej, czym zajmują się jej rodzice- Widzisz, wpadłem tu i utknąłem, a twoja mama pobiegła poszukać kluczy.-
-Ależ one są tutaj!- wskoczyła za skrzynię i po chwili zobaczyłem klucze
Otworzyła moją klatkę. Byłem wolny!
-Dziękuje ci! Naprawdę!- szepnąłem szczęśliwy
Zobaczyłem, że jest zasmucona.
-Oni wcale nie robią dobrych rzeczy, prawda?-
-No cóż, bystra jesteś. Niestety, ale nie. Jednak pamiętaj, że zawsze możesz im to wytłumaczyć. Może wrócą na ścieżkę dobra.-
Uśmiechnęła się.
-Spróbuję! Zacznę od jutra. A na razie uciekaj, bo chyba słyszę tatę!-
Rzeczywiście słyszałem kroki. Po skrzyniach wdrapałem się do okna. Już miałem wyskakiwać, ale pomachałem jeszcze Sarze na pożegnanie. Potem, prędko pobiegłem przez las.
Siris pewnie się o mnie martwiła. Zatrzymałem się tylko jeden raz, gdy coś przykuło moją uwagę. Była to sakiewka pełna Diamentów, naszej waluty w watasze. Musiało
być ich tam około 300! Pewnie moi porywacze zgubili to gdy wieźli mnie do ich kryjówki. Wziąłem sakiewkę i wreszcie wróciłem do domu.
-Gdzieś ty się podziewał?- krzyknęła Siris
Miała łzy w oczach, naprawdę musiała się o mnie martwić. W końcu było już bardzo późno.
-Miałem... wypadek.-
-Wypadek?-
Opowiedziałem jej całą historię. Stała tam nie mogąc w to uwierzyć.
-Dobrze, że wróciłeś.-
Przytuliłem ją i pocałowałem. Mika, Amy i Carl już spali. Ja też położyłem się spać. Rozmyślałem nad tym jak rodzice mogą się poświęcić dla dziecka i do jakich czynów
się posunąć aby je ratować...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz