- I co ty sobie myślisz!? Jak możesz atakować członka watahy!? Powiem ci coś: Jesteś marną alfą! - krzyknęłam za nim, i zdziwiłam się, gdy usłyszałam, że oprócz mojego głosu powiedziały to dwa inne. Czym prędzej się odwróciłam. Okazało się, że po moich bokach stoją moi rodzice, jako duchy. Asco już miał rzucić jakiś głupi komentarz, ale zesztywniał ze strachu, gdy zobaczył "duchy" Po moich bokach.
- K-kiim ty j-jesteś? - spytał, a w jego oczach malowało się przerażenie.
- Tak się dzieje, gdy zadzierasz z córką jednej z pierwszych alf. Będziemy bezlitośni! - zagroziła mama. Oboje rzucili się na Asco. W jednej chwili trochę było mi szkoda Asco. Ale w drugiej chiwli to uczucie prysło. Chciał raczej zabić Winda, i mnie raczej też. A więc ja z Windem też się na niego rzuciliśmy. Jednak Po nie trudnej bitwie, Asco teleportował się gdzieś. Nie wiem gdzie. Ale jedno było pewne: Niestety uszedł z życiem.
Asco? Sam tego chciałeś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz