Nie mogłem w to uwierzyć. Na początku, kiedy do mnie pszyszła- byłem po
prostu pewien że zostanę odrzucony. Tymczasem ona odwzajemniała uczucie
którym ją darzyłem. To było takie... nieziemskie.
Spojrzałem na nią. Zdałem sobie sprawę że muszę coś powiedzieć. Zacząłem
skakać z radości, śmiać się... To było coś niesamowitego!
-Ja również cię kocham. Całym sercem.- szepłem jej do ucha i ją pocałowałem
Zaczęliśmy razem biegać, skakać... To było takie cudne! Nawet nie zauważyłem kiedy, znaleźliśmy się w dziwnym, pięknu, miejscu.
-Gdzie jesteśmy?-
-To Kanion Miłości. Przychodzą tu zakochani...-
Spędziłem z nią cudowny dzień. Gdy nadszedł wieczór, odprowadziłem ją do jaskinii.
-Dobranoc.- posłałem jej uśmiech
Następnego dnia
Obudziłem się. Wciąż nie mogłem w to uwierzyć. Myślałem że mi się
przyśniło. A jednak nie! To była prawda- Siris mnie kochała. Musiałem
jej coś dać. Coś niezwykłego. Pobiegłem na polanę i
nazrywałem kwiatów polnych. Były śliczne- białe, delikatne. Chciałem
uplec z nich wianek, ale zdecydowanie się do tego nie nadaje. Dlatego po
prostu zrobiłem zwykły bukiet. Patrzyłem na niego
krytycznie. A jeśli się jej nie spodoba? Co wtedy? Chyba za bardzo się
tym przejmowałem, jednak co miałem poradzić? Wziąłem bukiet i pobiegłem
do Siris.
-To dla mnie? Jakie piękne.- powiedziała z zachwytem
Odetchnąłem z ulgą, ciesząc się że prezent się udał
Siris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz