Leżałam w jaskini. Na zewnątrz padał lekki deszcz. Poranna mżawka
nawiedzała świat już od kilku dni. Przez szkliste krople nieśmiało
zaczęło przebijać się słońce. Westchnęłam ciężko i ukradkiem spojrzałam
na Theę. Spała smacznie wtulona w moją sierść. To już kolejny wschód,
którym nie potrafiłam się cieszyć. Nie wiedziałam, kim jestem, czego mam
szukać. To niezwykle trudne żyć i nie widzieć w tym sensu. Włóczyłam
się po świecie od jaskini do jaskini. Nigdzie nie przebywałam dłużej niż
dobę. Na szczęście Thea była ze mną. Od dawna brakowało mi jednak
towarzystwa chociażby jednego wilka. Wtem usłyszałam niepokojący
szelest. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zauważyłam. Mimo to
postanowiłam obudzić swoją towarzyszkę.
- Co się dzieje? - zapytała zaspana.
- Wydaje mi się, że ktoś nas obserwuje. Powinnyśmy mieć się na baczności - wyjaśniłam spokojnie.
Pierwszy raz zauważyłam na dziobie Thei niepokój. Nigdy nie okazywała
negatywnych emocji. Wyjrzałam nieśmiało na zewnątrz. Nagle usłyszałam w
głowie przeraźliwy krzyk. Upadłam na ziemię i po chwili zemdlałam.
~*~*~
Leniwie rozwarłam powieki. Pierwsze, co zobaczyłam, to... kraty! Byłam przerażona.
- Witaj, Quinn! - zawołał ktoś z dołu.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię? - chciałam, by ton mojego głosu był
złowrogi, ale udało mi się tylko wydobyć z siebie cichy szept.
- Za dużo chcesz wiedzieć. Wszystko ci wytłumaczę, ale wkrótce.
Dokładnie o 17:04. Do zobaczenia - uśmiechnął się złowrogo, a potem po
prostu wyszedł.
- Czekaj! Musisz mnie wypuścić! Wracaj! - krzyczałam z bezsilności i już po chwili zalałam się łzami.
~*~*~
Nerwowo spoglądałam na zegarek. Zbliżała się 17. Przez cały ten czas
próbowałam się zorientować, o co mu chodziło. Nie mogłam jednak nic
wymyśleć. Wtem usłyszałam ciche ćwierkanie. Obejrzałam się i zobaczyłam
Theę. Nie posiadałam się z radości. radości dziobie dzierżyła dumnie
klucz. Podleciała do mnie.
- Thea, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię widzę - uśmiechnęłam się promiennie.
- Ja z kolei bardzo się o Ciebie bałam. Nie ma czasu do stracenia. Musimy uciekać - powiedziała.
Gdy tylko włożyła klucz do zamka, usłyszałam radosne gwizdanie. Skinęłam
głową. Towarzyszka wiedziała, co robić. Skryła się w szczelinie i
czekała na znak. Ja tym czasem zasłoniłam na pół otwarty zamek własnym
ciałem.
- Witaj, skarbie. Przepraszam, że kazałem ci tyle czekać - uśmiechnął się jadowicie.
Przełknęłam ślinę. On spojrzał na zegarek, a ten wybił dokładnie 17:04.
- Wszystkiego najlepszego, Quinn. Wybacz, że nie życzę ci sto lat, ale już długo nie pożyjesz.
Byłam w szoku... Naprawdę dziś są moje urodziny?! W dodatku jego
ostatnie słowa sprawiły, że po całym moim ciele przeszedł dreszcz.
- Nie wiedziałaś? Och, wybacz. Masz prawo. W końcu nie każdemu zdarza
się zapomnieć połowy swojego życia. Bardzo ważnej połowy z resztą, ale
mniejsza o to. To twoje piąte urodziny Quinn. Nie cieszysz się? -
zapytał, udając zdziwienie.
Podszedł do komody i wyciągnął z niej długi, czarny sztylet. Zmroziło
mnie. Co się dzieje? Niewiele myśląc przekręciłam klucz. Klatka została
otwarta.
- Nie daj się zwariować, nie daj się zwariować - powtarzałam w amoku.
Kiedy nieznajomy zbliżał się do klatki, byłam przygotowana. Gdy
znajdował się metr od krat, otworzyłam oczy i moje tęczówki zalśniły
intensywną czernią. Basior został oślepiony. Rzuciłam się w dół. Thea
już nadlatywała. W mgnieniu oka połączyłam się z nią i już po sekundzie
wznosiłam się kilka metrów nad ziemią. Byłam pewna, że udało mi się
uciec. Nieopodal dostrzegłam drzewa. Przypuszczałam, że mogły to być
tereny jakiejś watahy, ale nie obchodziło mnie to w tamtej chwili. Nagle
poczułam rozdzierający ból w lewym skrzydle. Ja i Thea rozszczepiłyśmy
się. Runęłam z łoskotem na ziemię. Z trudem się podniosłam. Byłam ranna.
Lewa łapa pulsowała. Mimo to podniosłam się. Myślałam teraz tylko o
swojej towarzyszce. Leżała nieruchomo kilka metrów dalej.
- Thea! - wrzasnęłam ze łzami w oczach i podbiegłam do niej. Krwawiła.
Jej skrzydło wyglądało okropnie. Z pewnością było to kilka poważnych
złamań.
- Thea, błagam, powiedz coś... Nie mogę Cię stracić, rozumiesz? - szeptałam.
Ona otworzyła oczy. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła. Po chwili znowu zemdlała.
- Pomocy! - krzyknęłam z całej siły.
Nikt nie odpowiedział. Wzięłam ją ostrożnie i położyłam na grzbiecie.
Przemieszczałam się powoli, utykałam. Wtem do moich uszu dopadł szelest.
Przyjęłam pozycję bojową. Gotowa byłam walczyć za życie tej niepozornej
ptaszyny. Stanowiła moją jedyną rodzinę. Po chwili zza krzaków wyłoniła
się nikła postać. Był to basior. Miał czarną sierść, z przebłyskami
bieli gdzie nie gdzie.
- Kim jesteś? - zapytałam podejrzliwie.
Okropnie bałam się, że ten wilk może mi coś zrobić.
<Thorne?>
wtorek, 23 czerwca 2015
sobota, 20 czerwca 2015
Nieobecność
Witam, tutaj Valixy.
Z przykrością muszę ogłosić, iż nie będe miała zbyt dużo czasu w czasie bliżej nieokreślonym. Codziennie będe zaglądała na howrse, więc będe miała warunki, by dodawać wasze opowiadania. Jednak to może przyjść z opóźnieniem. Mam nadzieje, że mnie zrozumiecie.
Pozdrawiam, Valixy.
Z przykrością muszę ogłosić, iż nie będe miała zbyt dużo czasu w czasie bliżej nieokreślonym. Codziennie będe zaglądała na howrse, więc będe miała warunki, by dodawać wasze opowiadania. Jednak to może przyjść z opóźnieniem. Mam nadzieje, że mnie zrozumiecie.
Pozdrawiam, Valixy.
Od Jermaine'a CD Sasame
- No dobra, tylko co ja mam tam robić?
- No chyba wiadomo, będziesz pomagał smokom.
- Tyle, że ja nie umiem. - odparłem ze wzbitym wzrokiem w ziemię i zacząłem lekko kopać w ziemi.
- Dasz radę. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Właśnie, że nie dam! - powiedziałem.
- Musisz w siebie uwierzyć. - powiedziała.
<Sasame?> brak weny :<
- No chyba wiadomo, będziesz pomagał smokom.
- Tyle, że ja nie umiem. - odparłem ze wzbitym wzrokiem w ziemię i zacząłem lekko kopać w ziemi.
- Dasz radę. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Właśnie, że nie dam! - powiedziałem.
- Musisz w siebie uwierzyć. - powiedziała.
<Sasame?> brak weny :<
Od Rosie CD Valixy
Spojrzałam na kręcące się tu i ówdzie wilki. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Maxi'ego:
-No dobra. Skoro już wszystko ustalone skoczę się przygotować do walki. Żegnaj.
Lekko zdezorientowana odpowiedziałam, że okey i do zobaczenia. Gdy wilk odszedł poszłam zobaczyć co u innych. Gdy doszłam do składziku broni nie zastałam tam nikogo poza Moon'em.
-Cześć. Co u ciebie? Jak przygotowania do walki?-spytałam.
-A dobrze, dobrze. Z tego co słyszałem faceci idą na pierwszy ogień? Czy to tylko pogłoski?
-To dobrze słyszałeś. Ale spokojnie, będziecie mieli pomoc łuczników. Jak będziecie grzeczni to smoki też wam pomogą-zażartowałam.
-No to musimy się postarać, bo inaczej będzie źle-odparł na wpół żartobliwie. Wyczuwałam jednak w jego słowach pewien niepokój.
Zapadło milczenie przerywane jedynie odgłosami kroków na zewnątrz. Zaraz. Kroków? Przecież tu nikogo nie było. Wtem do jaskini wpadła Frisket.
-Co wy tu robicie? Nieważne. Valixy kazała przekazać wszystkim wilkom tę wiadomość: Na stanowiska! Zaczyna się! Ciebie Rosie prosiła byś przyszła do niej i pomogła wilkom na ataku. Wspomniała też coś o zakradaniu się do wroga, ale to już powie ci osobiście. Poza tym najpierw sprawdź czy wszyscy są dobrze ustawieni itd.
Spojrzałam na Moon'a.
-Zostawmy tę rozmowę na później. Biegnij do innych i powiedz, że zaraz tam będę.
-Okey. Żegnaj. Do zobaczenia na polu bitwy.
Ja tylko kiwnęłam głową. Basior wybiegł z jaskini.
-Chodź. Pomożesz mi-zwróciłam się do Frisket.
Razem pobiegłyśmy na wszystkie stanowiska i upewniłyśmy się, że wszystko w porządku. Potem znalazłyśmy się u Valixy na pierwszej linii ataku. I zobaczyłyśmy naszych wrogów.
<Valixy?> Jakoś nie miałam weny.
-No dobra. Skoro już wszystko ustalone skoczę się przygotować do walki. Żegnaj.
Lekko zdezorientowana odpowiedziałam, że okey i do zobaczenia. Gdy wilk odszedł poszłam zobaczyć co u innych. Gdy doszłam do składziku broni nie zastałam tam nikogo poza Moon'em.
-Cześć. Co u ciebie? Jak przygotowania do walki?-spytałam.
-A dobrze, dobrze. Z tego co słyszałem faceci idą na pierwszy ogień? Czy to tylko pogłoski?
-To dobrze słyszałeś. Ale spokojnie, będziecie mieli pomoc łuczników. Jak będziecie grzeczni to smoki też wam pomogą-zażartowałam.
-No to musimy się postarać, bo inaczej będzie źle-odparł na wpół żartobliwie. Wyczuwałam jednak w jego słowach pewien niepokój.
Zapadło milczenie przerywane jedynie odgłosami kroków na zewnątrz. Zaraz. Kroków? Przecież tu nikogo nie było. Wtem do jaskini wpadła Frisket.
-Co wy tu robicie? Nieważne. Valixy kazała przekazać wszystkim wilkom tę wiadomość: Na stanowiska! Zaczyna się! Ciebie Rosie prosiła byś przyszła do niej i pomogła wilkom na ataku. Wspomniała też coś o zakradaniu się do wroga, ale to już powie ci osobiście. Poza tym najpierw sprawdź czy wszyscy są dobrze ustawieni itd.
Spojrzałam na Moon'a.
-Zostawmy tę rozmowę na później. Biegnij do innych i powiedz, że zaraz tam będę.
-Okey. Żegnaj. Do zobaczenia na polu bitwy.
Ja tylko kiwnęłam głową. Basior wybiegł z jaskini.
-Chodź. Pomożesz mi-zwróciłam się do Frisket.
Razem pobiegłyśmy na wszystkie stanowiska i upewniłyśmy się, że wszystko w porządku. Potem znalazłyśmy się u Valixy na pierwszej linii ataku. I zobaczyłyśmy naszych wrogów.
<Valixy?> Jakoś nie miałam weny.
Od Sasame Cd Jermaine
- Tjaa... Niezbyt. - powiedziałam, nadal podejrzewając, że Jermaine mówił coś, czego ja nie miałam usłyszeć.
- Aha. - mruknął, i znowu dodał coś pod nosem.
- To może przedstawię cię reszcie watahy. - zaproponowałam.
- Okey. - odparł.
- Zaczniemy od mojej siostry... - powiedziałam, i poszłam do Sashy. Potem Lorien, po czym Valixy i Maxiego, potem Siris, a na koniec do reszty.
- Dużo macie członków... - zauważył.
- Tak. Ale niestety mamy teraz wojnę. - powiedziałam. - razem z Siris dowodzę obroną. - dodałam.
- A ja? - spytał.
- Ty będziesz pomagał smokom w powietrzu.
Jermaine?
- Aha. - mruknął, i znowu dodał coś pod nosem.
- To może przedstawię cię reszcie watahy. - zaproponowałam.
- Okey. - odparł.
- Zaczniemy od mojej siostry... - powiedziałam, i poszłam do Sashy. Potem Lorien, po czym Valixy i Maxiego, potem Siris, a na koniec do reszty.
- Dużo macie członków... - zauważył.
- Tak. Ale niestety mamy teraz wojnę. - powiedziałam. - razem z Siris dowodzę obroną. - dodałam.
- A ja? - spytał.
- Ty będziesz pomagał smokom w powietrzu.
Jermaine?
Nieobecność
Witajcie. Tu królikłaciaty, jedna z administratorek. Z przykrością muszę oznajmić, że nie będę pisała opowiadać przez bliżej nieokreślony czas, z powodu spraw osobistych. Oczywiście na Howrse.pl od czasu do czasu będę wchodziła, a więc będę mogła wstawiać Wasze opowiadania.
Proszę o zrozumienie, królikłaciaty
Od Valixy CD Rosie
Rosie i Maxi przedstawili mi swój plan.
- Bardzo dobrze. Tylko chciałabym wprowadzić pewne zmiany. - powiedziałam.
- Jakie?
- Moje stanowisko w watasze, poza tym, iż jestem alfą, to przywódczyni wojsk w czasie wojny. A więc trochę głupio by było, gdybym ja miała stać w obronie. - wytłumaczyłam.
- Aha. To będziesz jedyną waderą wśród basiorów! - zaśmiał się Maxi.
- A to nie jest prawdą, ponieważ Sasha w przyszłości obejmie moje stanowisko, więc będzie walczyć ze mną. Tylko niepokoje się, czy Asco będzie chciał walczyć...
- Nie mam pojęcia. Ostatni miesiąc był dla niego trudnym czasem. Mam nadzieje, że się ułoży. Alejest bardzo dobry do walki, więc jeśli będzie w stanie, to będzie walczył z nami. I będzie brakowało tylko Sasame, by cała rodzinka zebrała się w jednym miejscu. - powiedział Maxi, i trochę trudno mi było stwierdzić, czy to był żart, czy on na serio.
- Sasame razem z Siris będą dowodzić obroną. - wtrąciła się Rosie.
- A no tak, już o tobie zapomnieliśmy tutaj. - zaśmiałam się. - Wasz plan jest fantastyczny. Ale teraz idę do wojowników, sprawdzić kto robi co. - dodałam.
Rosie?
- Bardzo dobrze. Tylko chciałabym wprowadzić pewne zmiany. - powiedziałam.
- Jakie?
- Moje stanowisko w watasze, poza tym, iż jestem alfą, to przywódczyni wojsk w czasie wojny. A więc trochę głupio by było, gdybym ja miała stać w obronie. - wytłumaczyłam.
- Aha. To będziesz jedyną waderą wśród basiorów! - zaśmiał się Maxi.
- A to nie jest prawdą, ponieważ Sasha w przyszłości obejmie moje stanowisko, więc będzie walczyć ze mną. Tylko niepokoje się, czy Asco będzie chciał walczyć...
- Nie mam pojęcia. Ostatni miesiąc był dla niego trudnym czasem. Mam nadzieje, że się ułoży. Alejest bardzo dobry do walki, więc jeśli będzie w stanie, to będzie walczył z nami. I będzie brakowało tylko Sasame, by cała rodzinka zebrała się w jednym miejscu. - powiedział Maxi, i trochę trudno mi było stwierdzić, czy to był żart, czy on na serio.
- Sasame razem z Siris będą dowodzić obroną. - wtrąciła się Rosie.
- A no tak, już o tobie zapomnieliśmy tutaj. - zaśmiałam się. - Wasz plan jest fantastyczny. Ale teraz idę do wojowników, sprawdzić kto robi co. - dodałam.
Rosie?
czwartek, 18 czerwca 2015
Od Rosie CD Valixy
Gdy alfa odeszła spojrzałam na Maxi'ego.
-No to zaczynamy - zaczęłam.
-Poczekaj chwilkę-przerwał mi basior-Valixy nie uwzględniła jednej ważnej kwestii.
-Jakiej mianowicie?-spytałam.
-Obrony maszej strefy powietrznej. Do tego potrzebne są smoki albo coś tego typu.
-Wszystko ładnie, pięknie tylko skąd weźmiemy smoki?
-Pozwól, że ja się tym zajmę-odparł tajemniczo wilk.
Spojrzałam na mapę, która leżała na ziemi przede mną.
-Okey. Skoro mamy smoki to pozostaje atak i obrona. Sasame z Aishą razem i innymi waderami zdolnymi do walki stanie na północy i postara się odeprzeć pierwsze ataki przeciwnika. Wyjątkiem będzie Frisket, która będzie nosiła informacje między obrońcami, a atakującymi.Poza tym parę wader stanie z każdej strony świata i będą pilnowały reszty terenów watahy. Teraz pora na atak.
-Okey. Więc ja biorę basiory i razem pójdziemy na pierwszy ogień ataku. Oczywiście, jak mówiła Valixy, łucznicy staną na kamieniach i będą ostrzeliwać wroga. Poza tym te wilki, które potrafią latać niech pomogą smokom, należącym do watahy.
-Czyli to stąd weźmisz smoki. No tak zapomnoałam, że mamy tu smoki. Głupia jestem.
-Wcale nie jesteś głupia. Każdy może zapomnieć.-odparł Maxi.
Lekko się zarumieniłam, bo powiedział to takim miłym głosem... Nie czas na miłości. Mamy wojnę. Później nad tym pomyślę.
-Dobra. Później pogadamy. Teraz pójdę przedstawić nasz plan Valixy. Ty jak chcesz to możesz tu zostać lub iść ze mną.
-Pójdę z tobą-rzekł basior.
-Okey. To chodźmy.
Gdy doszliśmy do polany, na której uprzednio Valixy ogłosiła wojnę zobaczyliśmy wilki przygotowywujące się do bitwy. Każdy miał przynajmniej po podręcznym nożu. Podeszliśmy do alfy, stojącej w samym środku zamieszania.
<Valixy?> Sorki, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu.
-No to zaczynamy - zaczęłam.
-Poczekaj chwilkę-przerwał mi basior-Valixy nie uwzględniła jednej ważnej kwestii.
-Jakiej mianowicie?-spytałam.
-Obrony maszej strefy powietrznej. Do tego potrzebne są smoki albo coś tego typu.
-Wszystko ładnie, pięknie tylko skąd weźmiemy smoki?
-Pozwól, że ja się tym zajmę-odparł tajemniczo wilk.
Spojrzałam na mapę, która leżała na ziemi przede mną.
-Okey. Skoro mamy smoki to pozostaje atak i obrona. Sasame z Aishą razem i innymi waderami zdolnymi do walki stanie na północy i postara się odeprzeć pierwsze ataki przeciwnika. Wyjątkiem będzie Frisket, która będzie nosiła informacje między obrońcami, a atakującymi.Poza tym parę wader stanie z każdej strony świata i będą pilnowały reszty terenów watahy. Teraz pora na atak.
-Okey. Więc ja biorę basiory i razem pójdziemy na pierwszy ogień ataku. Oczywiście, jak mówiła Valixy, łucznicy staną na kamieniach i będą ostrzeliwać wroga. Poza tym te wilki, które potrafią latać niech pomogą smokom, należącym do watahy.
-Czyli to stąd weźmisz smoki. No tak zapomnoałam, że mamy tu smoki. Głupia jestem.
-Wcale nie jesteś głupia. Każdy może zapomnieć.-odparł Maxi.
Lekko się zarumieniłam, bo powiedział to takim miłym głosem... Nie czas na miłości. Mamy wojnę. Później nad tym pomyślę.
-Dobra. Później pogadamy. Teraz pójdę przedstawić nasz plan Valixy. Ty jak chcesz to możesz tu zostać lub iść ze mną.
-Pójdę z tobą-rzekł basior.
-Okey. To chodźmy.
Gdy doszliśmy do polany, na której uprzednio Valixy ogłosiła wojnę zobaczyliśmy wilki przygotowywujące się do bitwy. Każdy miał przynajmniej po podręcznym nożu. Podeszliśmy do alfy, stojącej w samym środku zamieszania.
<Valixy?> Sorki, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu.
środa, 17 czerwca 2015
Od Rosie CD Ktoś
Szłam po lesie gdy usłyszałam szelest. Przystanęłam. Gdy spojrzałam przed siebie zobaczyłam zająca. Zaczęłam się skradać w stronę przyszłej zdobyczy. Zwierzę poruszyło uszami i zaczęło biec. Ja za nim. Gdy wbiegliśmy na polanę już prawie dogoniłam zająca gdy z trawy wyskoczyła na mnie smuga sierści. Nie zdążyłam zahamować i wpadliśmy na siebie. Po chwili zrozumiałam, że to był wilk.
<Ktoś?> Najlepiej wadera...
<Ktoś?> Najlepiej wadera...
poniedziałek, 15 czerwca 2015
Od Valixy CD Rosie
Na zebranie przyszedł tylko Maxi.
- Tylko ty jesteś strategiem? Myślałam, że jest was więcej. Mniejsza z tym. Musicie zaplanować obronę, jak i atak. Proponuje, by Rosie zajęła się obroną, a Maxi atakiem. Rosie, musisz zaplanować, kto będzie stał gdzie, kiedy będą mieli się zmieniać, ale też pomyśl logicznie, z której strony mroczniaki mogą zaatakować. Mroczniaki przyszli z północy, ale rozstaw kogoś też w innych stronach świata, ponieważ mroczniaki mogą przygotować zasadzkę. Musicie wspólnie podzielić się watahą. Atak też jest ważny. Maxi, musisz zaplanować, z której strony do nich zajdziemy, i jak się ustawimy. Logiczne byłoby też, gdyby łucznicy stali z tyłu, lub obstaw ich na jakiś kamieniach, by mogli strzelać. Najlepsi wojownicy zaś z przodu, by mogli jak najwięcej poczynić. Radzę wam też sobie pomagać. Teraz muszę iść i pomóc reszcie watahy, na pszykład gdzie wojownicy mają broń i takie tam. Żegnam. - powiedziałam, i wyszłam.
Rosie?
- Tylko ty jesteś strategiem? Myślałam, że jest was więcej. Mniejsza z tym. Musicie zaplanować obronę, jak i atak. Proponuje, by Rosie zajęła się obroną, a Maxi atakiem. Rosie, musisz zaplanować, kto będzie stał gdzie, kiedy będą mieli się zmieniać, ale też pomyśl logicznie, z której strony mroczniaki mogą zaatakować. Mroczniaki przyszli z północy, ale rozstaw kogoś też w innych stronach świata, ponieważ mroczniaki mogą przygotować zasadzkę. Musicie wspólnie podzielić się watahą. Atak też jest ważny. Maxi, musisz zaplanować, z której strony do nich zajdziemy, i jak się ustawimy. Logiczne byłoby też, gdyby łucznicy stali z tyłu, lub obstaw ich na jakiś kamieniach, by mogli strzelać. Najlepsi wojownicy zaś z przodu, by mogli jak najwięcej poczynić. Radzę wam też sobie pomagać. Teraz muszę iść i pomóc reszcie watahy, na pszykład gdzie wojownicy mają broń i takie tam. Żegnam. - powiedziałam, i wyszłam.
Rosie?
Od Rosie CD Valixy
Podbiegłam do Valixy.
- Co się stało? - spytałam.
Wadera spojrzała na mnie. Po jej oczach widziałam, że jest bardzo źle.
- Mamy wojnę-rzekła-A ty jako strateg masz przygotować obronę I natarcia, jasne?
- Tak! Nie zawiodę ciebie, ani żadnego innego członka watahy!
Odwróciłam się w stronę oszalałego tłumu.
- Ej! Słuchajcie! - krzyknęłam. - Opanujcie się i niech każdy robi to, co ma robić. Strategów zapraszam do mojej jaskini. Jest najbliżej. Valixy ty też chodź. Pomożesz nam.-zwróciłam się do wadery.
Ta lekko kiwnęła głową i poszła za mną.
<Valixy?> Zapraszam w moje skromne progi...
- Co się stało? - spytałam.
Wadera spojrzała na mnie. Po jej oczach widziałam, że jest bardzo źle.
- Mamy wojnę-rzekła-A ty jako strateg masz przygotować obronę I natarcia, jasne?
- Tak! Nie zawiodę ciebie, ani żadnego innego członka watahy!
Odwróciłam się w stronę oszalałego tłumu.
- Ej! Słuchajcie! - krzyknęłam. - Opanujcie się i niech każdy robi to, co ma robić. Strategów zapraszam do mojej jaskini. Jest najbliżej. Valixy ty też chodź. Pomożesz nam.-zwróciłam się do wadery.
Ta lekko kiwnęła głową i poszła za mną.
<Valixy?> Zapraszam w moje skromne progi...
Od Valixy - Wróg
Właśnie byłam na spacerku z Alexią, gdy zauważyłam cienie w oddali. I to nie były zwyłke cienie - te były jakieś... Mroczne. Ciemne. Poszłam to sprawdzić.
Na miejscu
- Co robisz na naszych ziemiach? - spytał jeden z cieni chłodnym, mrocznym głosem. Teraz widziałam, iż te cienie były mrocznymi pegazami.
- Chciałabym spytać o to samo, ponieważ to są tereny naszej watahy. - odpowiedziałam.
- Nie prawda! - Huknął mroczny pegaz.
- A jest to prawda.
- Nie! Ale wypowiadamy wojne. Ten kto zwycięży zabiera tereny. Przegrana strona szuka nowych. - warknął, i nie czekając na odpowiedź, rozpłynął się w powietrzu. Ja szybko pobiegłam do watahy, stanęłam gdzieś gdzie wszyscy mogli mnie widzieć, i krzyknęłam:
- Uwaga! Mroczne pegazy wypowiedziały nam wojne! Proszę wszystkich o ostrożność, i przygotowanie się!
W watasze zapanował chaos.
Ktoś?
Na miejscu
- Co robisz na naszych ziemiach? - spytał jeden z cieni chłodnym, mrocznym głosem. Teraz widziałam, iż te cienie były mrocznymi pegazami.
- Chciałabym spytać o to samo, ponieważ to są tereny naszej watahy. - odpowiedziałam.
- Nie prawda! - Huknął mroczny pegaz.
- A jest to prawda.
- Nie! Ale wypowiadamy wojne. Ten kto zwycięży zabiera tereny. Przegrana strona szuka nowych. - warknął, i nie czekając na odpowiedź, rozpłynął się w powietrzu. Ja szybko pobiegłam do watahy, stanęłam gdzieś gdzie wszyscy mogli mnie widzieć, i krzyknęłam:
- Uwaga! Mroczne pegazy wypowiedziały nam wojne! Proszę wszystkich o ostrożność, i przygotowanie się!
W watasze zapanował chaos.
Ktoś?
niedziela, 14 czerwca 2015
Od Kobe CD Liliana
Maluchy były słodkie. Była ich dwójka - dwie dziewczynki:
Oraz ta:
Postanowiliśmy, że tą pierwszą nazwiemy Vanilla, a drugą Elsa.
- No, to czas podjąć się tych obowiązków... - powiedziałem.
Liliana?
Oraz ta:
Postanowiliśmy, że tą pierwszą nazwiemy Vanilla, a drugą Elsa.
- No, to czas podjąć się tych obowiązków... - powiedziałem.
Liliana?
Od Liliany Cd Kobe-Przyjście na świat maluchów
Po jakimś czasie strasznie bolał mnie brzuch i miałam wymioty, ale przecież byłam w ciąży, więc było to normalne. Pewnego popołudnia zdałam sobie sprawę iż bóle się powiększyły, a potem zostałam poinformowana, że najprawdopodobniej urodzę dzisiaj. Zostałam w jaskini i czekałam na tą chwilę, która mogła być nawet za minutę, a ja cały czas pozostawałam z niepewności. Godzinę później oczekiwania się skończyły i ujrzałam pierwszego malucha, a potem następnego. Dwójka szkrabów otworzyła oczy i w tej samej chwili wszedł Kobe zobaczyć nasze rozrabiaczki...
Kobe?
Od Kobe Cd Liliana
- Liliano... - zacząłem niepewnie.
- Tak?
- Znam, i mam eliksir, który przyśpieszy ciąże, i urodzisz za tydzień, chcesz...
- Jasne! - przerwała mi.
- A więc pij... - powiedziałem, i dałem jej eliksir.
Liliana?
- Tak?
- Znam, i mam eliksir, który przyśpieszy ciąże, i urodzisz za tydzień, chcesz...
- Jasne! - przerwała mi.
- A więc pij... - powiedziałem, i dałem jej eliksir.
Liliana?
Od Liliany Cd Kobe
Było cudownie, a co więcej nie wiedziałam iż Kobe jest taki romantyczny. Po ,, nie przespanej nocy '' obudziłam się, a obok mnie ujrzałam basiora. Pocałowałam go, a on mnie i leżeliśmy tak chwilę obok siebie. Jaskinia nie była w dobrym stanie po wczorajszych igraszkach i mieliśmy nadzieję, że nikt nas nie usłyszał, bo nie było zbyt cicho. Zaczęliśmy, więc sprzątać, chociaż oboje chcieliśmy jeszcze leżeć i cieszyć się chwilą. Po lekko leniwym sprzątaniu mieliśmy jeszcze zaspane oczy, a chyba inne wilki domyślały się co działo się w nocy wnioskując to z worków pod oczami, ale my udaliśmy się na spacer...
Kobe?
Od Kobe CD Liliana
Najpierw zjedliśmy romantyczną kolacje przy świecach, omawiając kilka spraw.
- Kobe, ale zastanowiałeś się nad obowiązkami związane z potomstwem?
- Tak, ale przyniosą też nam radość. Po za tym, jeśli nie chcesz...
- Chcę, chcę. - powiedziała, i mnie pocałowała. Po chwili jednak zaczęło się coś więcej...
Liliana?
- Kobe, ale zastanowiałeś się nad obowiązkami związane z potomstwem?
- Tak, ale przyniosą też nam radość. Po za tym, jeśli nie chcesz...
- Chcę, chcę. - powiedziała, i mnie pocałowała. Po chwili jednak zaczęło się coś więcej...
Liliana?
Od Liliany Cd Kobe-Ślub
Niestety nie znałam na to pytanie odpowiedzi, ale patrząc na Winda i Siris, oraz gromadkę szczeniąt obok i zdając sobie sprawę, że są szczęśliwi moja odpowiedź nie była zaskakująca.
-Tak-wydusiłam to z siebie.
Po tańcach udaliśmy się na już ostatnią uroczystość ślubu do jaskini, gdzie spędziliśmy całą noc...
Kobe?
Od Kobe CD Liliana - Ślub
Podczas tańca musiałem zapytać o to Lilianę. To samo pytanie kotłowało się w mojej głowie cały czas, nie mogłem już wytrzymać.
- Liliano... - zacząłem.
- Tak?
- Wiem, że to wiele, i wcale chcieć nie musisz, ale czy chciałabyś mieć szczeniaki?
Liliana?
- Liliano... - zacząłem.
- Tak?
- Wiem, że to wiele, i wcale chcieć nie musisz, ale czy chciałabyś mieć szczeniaki?
Liliana?
Od Liliany Cd Kobe-Ślub
Uśmiechnęłam się do mojego żartownisia, a po chwili zerknęłam na całą gromadkę gości, która była bardziej tłumem niż gromadką. Po chwili usłyszałam najbardziej oczekiwane pytanie-,,wyjdziesz za mnie?''. Nie zwlekając ani chwili i już nie robić niepewności ukochanemu odpowiedziałam, a raczej krzyknęłam-,,Tak!''. Oboje wymieniliśmy się obrączkami i gorącym pocałunkiem. Cały świat wydawał się taki inny, bo byłam z nim szczęśliwa, a po symbolicznym ślubie udaliśmy się na tańce, gdzie łapy nie jeden raz nas zabolały...
Kobe?
Od Kobe CD Liliana - ślub
Wszystko już było gotowe, więc uroczystość za chwilę miała się zacząć. Gdy nagle podeszli do mnie Siris oraz Wind.
- Kobe, wiecie, że my dzisiaj bierzemy ślub? - powiedziała Siris.
- My już czekamy dłuższy czas, no a wasz ślub jest jakoś wieczorem, więc problemu nie ma.
- Skoro tak mówisz... Oj, coś czuję, że łapy będą mnie boleć. - powiedział Wind, i wszyscy trzy wybuchnęliśmy śmiechem. Nagle mój wzrok padł na szczeniaki Siris i Winda. Czy Liliana równiesz będzie chciała mieć szczeniaki?
- Kobe, uroczystość się zaczyna. Biegiem! - zwróciła mi uwagę Siris, a ja pobiegłem do Liliany i reszty gości. Była tam już cała wataha, oprócz mnie, Winda i Siris.
- Nareszcie. - syknęła Liliana, gdy się pojawiłem.
- A więc tak się zwracasz do swojej miłości? - udawałem obrażonego.
Liliana?
- Kobe, wiecie, że my dzisiaj bierzemy ślub? - powiedziała Siris.
- My już czekamy dłuższy czas, no a wasz ślub jest jakoś wieczorem, więc problemu nie ma.
- Skoro tak mówisz... Oj, coś czuję, że łapy będą mnie boleć. - powiedział Wind, i wszyscy trzy wybuchnęliśmy śmiechem. Nagle mój wzrok padł na szczeniaki Siris i Winda. Czy Liliana równiesz będzie chciała mieć szczeniaki?
- Kobe, uroczystość się zaczyna. Biegiem! - zwróciła mi uwagę Siris, a ja pobiegłem do Liliany i reszty gości. Była tam już cała wataha, oprócz mnie, Winda i Siris.
- Nareszcie. - syknęła Liliana, gdy się pojawiłem.
- A więc tak się zwracasz do swojej miłości? - udawałem obrażonego.
Liliana?
sobota, 13 czerwca 2015
Od Taro CD Rozalia
A więc istota, a ściślej wilczyca, która szła tuż obok mnie, nazywała się Rozalia, i chciała dołączyć do watahy. Zacząłem jej się przyglądać. Tylko chwilę. Ale po dłuższym czasie stwierdziłem, iż przyglądałem się tej waderze przez pół godziny... A na moje szczęście, którego mieć nie powinienem, ona nic nie zauważyła. Nie ważne. Albo mnie pamięć myli, lub ja tą waderę już widziałem. Gdy nagle mi się przypomniało: Gdy razem z Yuko opuściliśmy rodzinę, jeśli można to nazwać rodziną, jedynie wrogiego mi ojca, rozpętała się burza. Pewnie poprzez złość mojego ojca, któego żywiołem była burza. A na niebie wirowały jakieś kształty... Tyle pamiętałem. Próbowałem wycisnąć z siebie coś więcej, ale z tego nici. W końcu już nie mogłem zaprzątać sobie tym głowy, ponieważ dotarliśmy do Valixy.
- To ona? - Nowo poznana mi istota, albo i nie, wskazała głową na Valixy.
- Tak, ona. Valixy, nasza alfa. Już, idź tam, i zapytaj o dołączenie. Napewno się zgodzi. - powiedziałem, a Rozalia poszła. Ja usiadłem na jakims kamieniu niedaleko, i zacząłem myśleć o mojej przeszłości, oraz o tym, czy znałem Rozalię. Przecież w młodości miałem pewną przyjaciółkę, z którą zawsze miałem ubaw, i Rozalia przypominała mi ją trochę, ale jeśli nią nie jest? Może po prostu się mylę? To do mnie podobne.
Rozalia?
Od Carla CD Moon
- Nie słyszałem o tobie... Kim są twoi rodzice? Ktoś w watasze? - spytał nowo poznany mi wilk.
- Ehh... Są to Siris i Wind... - odpowiedziałem, nie będąc pewny, jak Moon zareaguje. Ostatni basior, którego spotkała Milka, jakiś tam Asco, chciał zabić tatę...
- Aha...
- Chyba nie chcesz im nic złego zrobić, prawda?
- Nie mały, skąd to pytanie? - zaśmiał się.
- Yhh... Zapomnij...
Moon?
- Ehh... Są to Siris i Wind... - odpowiedziałem, nie będąc pewny, jak Moon zareaguje. Ostatni basior, którego spotkała Milka, jakiś tam Asco, chciał zabić tatę...
- Aha...
- Chyba nie chcesz im nic złego zrobić, prawda?
- Nie mały, skąd to pytanie? - zaśmiał się.
- Yhh... Zapomnij...
Moon?
Od Winda CD Siris
Najpierw chciałem poszukać Valixy. Powiedzmy że z nią miałem lepszy kontakt, bo Maxiego znałem tylko z widzenia.
-Cześć.- powiedziałem
-Hej. Co jest?-
-Yyy... Przyszłem żeby cię zaprosić.-
-Na co?-
-Na ślub.-
-Ale czyj?-
Zaśmiałem się.
-Mój i Siris.-
Wyglądała na zdziwioną, ale po chwili się uśmiechnęła.
-Wspaniale to słyszeć. Kiedy będzie?-
-Jutro. Dużo jest do zaplanowania, ale jakoś damy radę.- miałem nadzieję że zaproponuje pomoc, nie chciałem naciskać
-Chętnie pomogę.- powiedziała ochoczo
-Super! Znaczy... Dzięki. To może mogłabyś, proszę zająć się dekoracjami? Siris pewnie w tym pomoże, gdy wróci.-
-A gdzie jest?-
-Poszła zaprosić Sashę i Lorien, niedługo wróci.-
-Okej.-
-Na razie pójdę, muszę jeszcze kogoś zaprosić, poczekasz?-
-Tak, pewnie.-
Szukałem Maxiego,ale nigdzie go nie było. W końcu ujrzałem go przy tym tęczowym wodospadzie. A raczej ledwo co tęczowym wodospadzie. Dziwiło mnie że tracił kolory, ale skupiłem się na Maxim.
-Cześc Maxi.-
-O, cześć. Co tu robisz?- spytał lekko zdziwiony
-Przyszłem zaprosić cię na ślub.-powiedziałem- Mój i Siris.- dodałem zanim zdąrzył zadać pytanie
Był zaskoczony, ale po chwili zobaczyłem uśmiech.
-Okej, przyjdę na pewno. Pomóc w przygotowaniach?-
-Właściwie, to tak. Może mógłbyś pomóc z zaproszeniami?-
-Oczywiście. Kogo zaprosić?-
-Yyy... Właściwie to na razie ustaliśmy cztery osoby. Chodź ze mną, poczekamy na Siris.-
Po drodzę wróciłem po Valixy. Siris już czekała pod jaskinią. Po przywitaniu, zaczęła się dyskusja.
-Dobra, więc kogo jeszcze zaprosić Siris?-
Siris?
Od Rozalii Cd Taro
Wędrowałam samotnie po nieznanych mi terenach. Chciałam dołączyć do watahy. Na drodze napotkałam wilka. Postanowiłam się przywitać. Podeszła mówiąc.
- Witaj, nie znasz może jakiejś watahy? - on odwrócił łeb. Był to basior.
- Wataha Mrocznego Lasu. Jestem tam omegą. Jak chcesz to zaprowadzę cię do alfy.
- Chętnie. Jestem Rozalia - podałam mu łapę - a ty?
- Taro. - uścisnął ją. Ruszyliśmy.
<Taro>
Od Moon'a Cd Carl'a
Maluch spojrzał na mnie z ciekawością i zdziwieniem, gdyż czemu pozornie bezpieczny las miałby taki nie być.
-Co jest w nim takiego niebezpiecznego-syknął.
Uśmiechnęłem się i wskazałem łapą w kierunku owego zagrożenia. Wilczek spojrzał w tamtą stronę i zobaczył ludzi. Po chwili zauważył wywieszone futro wilcze na namiocie, a więc krajobraz nie zapowiadał się obiecująco.
-Nazywam się Moon, a ty?
-Carl-odpowiedział.
Carl?
Od Rosie CD Dark Angel
-Tak-odpowiedziałam wilczycy.
Później zaczęłyśmy gadać i wyszło na to, że mogę zostać strategiem. Podobała mi się ta funkcja, bo akurat w planowaniu bitew itd. byłam dobra. W czasie rozmowy nie zauważyłam, że Dark Angel wyszedł z jaskini.
-To skoro już wszystko jasne możesz iść i zapoznać się z innymi członkami watahy-powiedziała Valixy gdy omówiłyśmy całą sprawę - A przy okazji. Co myślisz o Dark Angelu?
Zawachałam się.
-Zadałaś trudne pytanie. Znam go od niedawna , ale muszę powiedzieć, że jest całkiem fajny.
Valixy spojrzała na mnie z lekko uniesionymi brwiami.
-Hmmm... Ciekawe. Dwie właściwie odmienne moce spotykają się akurat dzisiejszego dnia... Nieważne.
Zdziwiła mnie jej uwaga. O co jej chodziło? Uznałam, że nie nie będę jej pytała.
-Dobra. To ja już będę szła. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia - odparła wilczyca.
Gdy wyszłam z jaskini zobaczyłam Dark Angela czekającego na mnie przed wejściem.
-To jak? Gdzieś idziemy?-spytał.
Zdziwił mnie ton jego głosu. Był przyjacielski i miły.
<Dark Angel?> Sorki, innego pomysłu nie miałam.
Później zaczęłyśmy gadać i wyszło na to, że mogę zostać strategiem. Podobała mi się ta funkcja, bo akurat w planowaniu bitew itd. byłam dobra. W czasie rozmowy nie zauważyłam, że Dark Angel wyszedł z jaskini.
-To skoro już wszystko jasne możesz iść i zapoznać się z innymi członkami watahy-powiedziała Valixy gdy omówiłyśmy całą sprawę - A przy okazji. Co myślisz o Dark Angelu?
Zawachałam się.
-Zadałaś trudne pytanie. Znam go od niedawna , ale muszę powiedzieć, że jest całkiem fajny.
Valixy spojrzała na mnie z lekko uniesionymi brwiami.
-Hmmm... Ciekawe. Dwie właściwie odmienne moce spotykają się akurat dzisiejszego dnia... Nieważne.
Zdziwiła mnie jej uwaga. O co jej chodziło? Uznałam, że nie nie będę jej pytała.
-Dobra. To ja już będę szła. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia - odparła wilczyca.
Gdy wyszłam z jaskini zobaczyłam Dark Angela czekającego na mnie przed wejściem.
-To jak? Gdzieś idziemy?-spytał.
Zdziwił mnie ton jego głosu. Był przyjacielski i miły.
<Dark Angel?> Sorki, innego pomysłu nie miałam.
piątek, 12 czerwca 2015
Od Valixy CD Frisket
Podczas gdy Frisket o czymś najpewniej myślała, mi się przypomniała tamta chwila, gdy dowiedziałam się, iż na świecie istnieje druga osoba, która ma te same moce co ja. Czy ta osoba jeszcze żyła? Jeśli tak, to gdzie się znajdowała? Czy umiałabym ją odnaleść? Czy osoba ta była by mi wroga? Wiele myśli kotłowało się w mojej głowie. Inni może myśleli, iż mam fajnie, lecz to nie prawda. Chciałabym, by ktoś mógłby się ze mną zamienić... Lecz to niestety było niemożliwe. I z resztą to mój obowiązek, nie moge go zrzucić na innych.
Frisket?
Frisket?
Od Frisket CD Valixy
Władczyni żywiołów, mistyczna istota o nadzwyczajnych umiejętnościach,
potrafiąca opanować wiele żywiołów, mocy i zdolności. Znana także jako
Tajemnicza Uzdrowicielka, Najsilniejsza z Wojowniczek, Królowa.
Przyznam, że zawsze wyobrażałam ją sobie jako piękną nimfę o
porcelanowej cerze i długich włosach do ziemi, grającej na lirze i
spędzającej całe dnie w swym małym królestwie nad jeziorem.
Władczynią żywiołów okazała się być Valixy, alfa watahy, do której dopiero co dołączyłam. Czułam się trochę niezręcznie, siedząc tuż obok niej i rozmawiając z nią, ot tak, jakbyśmy znały się od dawna. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że spotkam Władczynię na własną rękę, i to w takim momencie, wyśmiałabym go. Jednak to, co teraz się działo, było w stu procentach prawdziwe.
Valixy posiadała zastępczynię, ale jej zastępczyni prawdopodobnie nie wiedziała o tym, że nią jest, a po wymigiwaniu się wadery od odpowiedzi miałam wrażenie, że i ona nie jest co do tego pewna.
Pomimo, że na początku okropnie zazdrościłam fioletowej wilczycy, teraz emocje nieco opadły i nie widziałam w jej umiejętnościach samych zalet. Bycie taką potężną istotą musi być przerażająco... nudne. Gdy nie można już się doskonalić, bo we wszystkim jest się najlepszym, gdy niemożliwe jest dalsze odkrywanie siebie, bo posiada się już wszystko. Pojawiło się we mnie jakieś dziwne uczucie... Może trochę jej współczułam? Stwierdziłam, że nie chciałabym takiego życia.
Wolałam moje drobne iskry, które czasem przeradzały się w silniejsze wyładowania. Wolałam moje szczypanie po łapach i parzenie jeleni od posiadania wszystkiego. Chciwość nie była w moim stylu.
Milczałam od dłuższego czasu, więc w końcu odezwała się Valixy.
(Valixy, co dalej?)
Władczynią żywiołów okazała się być Valixy, alfa watahy, do której dopiero co dołączyłam. Czułam się trochę niezręcznie, siedząc tuż obok niej i rozmawiając z nią, ot tak, jakbyśmy znały się od dawna. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że spotkam Władczynię na własną rękę, i to w takim momencie, wyśmiałabym go. Jednak to, co teraz się działo, było w stu procentach prawdziwe.
Valixy posiadała zastępczynię, ale jej zastępczyni prawdopodobnie nie wiedziała o tym, że nią jest, a po wymigiwaniu się wadery od odpowiedzi miałam wrażenie, że i ona nie jest co do tego pewna.
Pomimo, że na początku okropnie zazdrościłam fioletowej wilczycy, teraz emocje nieco opadły i nie widziałam w jej umiejętnościach samych zalet. Bycie taką potężną istotą musi być przerażająco... nudne. Gdy nie można już się doskonalić, bo we wszystkim jest się najlepszym, gdy niemożliwe jest dalsze odkrywanie siebie, bo posiada się już wszystko. Pojawiło się we mnie jakieś dziwne uczucie... Może trochę jej współczułam? Stwierdziłam, że nie chciałabym takiego życia.
Wolałam moje drobne iskry, które czasem przeradzały się w silniejsze wyładowania. Wolałam moje szczypanie po łapach i parzenie jeleni od posiadania wszystkiego. Chciwość nie była w moim stylu.
Milczałam od dłuższego czasu, więc w końcu odezwała się Valixy.
(Valixy, co dalej?)
Od Carl'a
Rodzice chyba postanowili wziąść ślub. A ja postanowiłem... Iść zwiedzać tereny. Problem był w tym, że niezbyt wiedziałem, gdzie kończą się tereny watahy, gdzie jest niebezpiecznie, i takie tam. Więc poszłem na ślepo do jakiegoś lasu. Po jakimś czasie usłyszałem głosy, i chałas. Zaciekawiony podeszłem bliżej, by sprawdzić co to jest, przynajmniej spróbowałem, ponieważ jakaś łapa mnie zatrzymała.
- Mały, co robisz?! Tam jest niebezpiecznie. - syknął nieznajomy wilk.
Ktoś?
- Mały, co robisz?! Tam jest niebezpiecznie. - syknął nieznajomy wilk.
Ktoś?
Od Amy CD Asco
Patrzyłam na rodziców, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Chyba o ślubie? Nie wiem, nie obchodziło mnie to zbytnio w tamtej chwili. Skorzystałam z okazji, chciałam się wymknąć. Zatrzymał mnie Carl.
-A ty dokąd?- spytał
-Idę się bawić, ale nie mów rodzicom.-
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie możesz się bawić tutaj?-
-Nieee.-
Dołączyła do nas Mika.
-O czym rozmawiacie?- zapytała szeptem, ledwo było ją słychać
-Amy chce gdzieś iść.- odparł Carl łagodnie
-A... to niebezpieczne?-
-E... Nie.- rzekłam
-Amy, nigdzie nie pójdziesz.-
Eh... Carl wyraźnie dawał znać, że się stąd nie wyrwę. Prychnęłam zdenerwowana.
-Carl? Chodź do nas na chwilę!- usłyszałam mamę
Mój brat odszedł. Miałam szansę!
-Amy...?-
-Co jest, Mika?-
-To... To chyba nie jest... najlepszy pomysł. Prawda?-
-Oczywiście że jest nie! To genialny pomysł. Słuchaj ja idę. Idziesz ze mną?-
-Wolałabym tu zostać,ale może nie idź...- przekonywała mnie nieśmiało
-Pff, dam sobie radę.-
Chyba jeszcze coś mówiła,ale jej nie słyszałam. Pobiegłam przed siebie. Nagle zauważyłam motyla. Nie mogłam się oprzeć i rzuciłam się za nim.
-Jeszcze chwila i będziesz mój!- zaśmiałam się radośnie
Byłam tak skupiona na moim "polowaniu", że nie zauważyłam gdy na kogoś wpadłam.
-Sorki...- spojrzałam w górę, to był jakiś nieznany mi basior
-Uważaj jak chodzisz mała.-
-Nie nazywaj mnie tak!-
Uśmiechnął się, jakby rozbawiony moim zachowaniem.
-A co ty tu robisz SAMA? W LESIE? Bez RODZICÓW?- powiedział jakby nieco złowrogo
Ale musiał należeć do naszej watahy, nie oddalałam się przecież tak daleko...
-Yyy... Idę do ich przyjaciółki.- odparłam niepewnie
-Naprawdę?-
-Tak...-
-Ciekawe. To może mnie do niej zaprowadzisz?-
Coś mi tu nie grało. Przecież nie mógł być zły. Znaczy... nie wyglądał na takiego. Chyba po prostu bawił się moim kosztem.
-Nie boje się ciebie!- krzyknęłam, starając się brzmieć odważnie i wściekle
I znowu ten kpiący uśmiech. Doprowadzał mnie do szału.
-W ogóle... Kim są twoi rodzice?- powiedział jakby zdezorientowany
-Siris i Wind.- odparłam bezmyślnie
Błąd. Powinnam więcej myśleć niż gadać.
-Ah tak...- w jego oczach czaił się i smutek i gniew
Obserwowałam go uważnie.
-Należysz do watahy?- teraz to ja zaczęłam zadawać pytania
-Nie bądź taka ciekawska.- warknął
-A mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię?- byłam wyjątkowo wścibska i nieugięta
-Asco.-
-Amy.- podałam mu łapę
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie boisz się mnie?-
-Nie! W końcu jesteś z watahy, nic mi nie zrobisz!- zakrzyknęłam triumfalnie
-Nie byłbym tego taki pewien...-
Warknął na mnie groźnie. W tym momencie cała moja odwaga jakby się ulotniła. Ruszyłam przed siebie. On biegł za mną. To było oczywiste że mnie złapie. Miał broń. Nie chciałam wyjść na tchórza, nie wołałam rodziców, mając nadzieję, że zaraz ich znajdę. Niestety dopadł mnie pierwszy i delikatnie zatrzymał mnie swoją łapą.
-Dalej się mnie nie boisz?-
-Yhm!- odparłam bezczelnie
Chyba naprawdę zaczynałam go drażnić.
-Może zaprowadzisz mnie do Siris i Winda? Dawno ich nie widziałem...-
-Jesteś przyjacielem moich rodziców?-
-Tak i to najbliższym!- powiedział z przekonaniem
Wydawało mi się, że nie mówi mi prawdy. Jednak miałam wielką chęć wrócenia do rodziny, a jeśli zaczęłabym uciekać to by mnie złapał. Nie miałam wyjścia. Podążał za mną powoli. Kątem oka zauważyłam, że trzyma nóż w pysku, a minę miał bardzo wrogą. Gwałtownie się zatrzymałam i obróciłam w jego stronę.
-Po co ci to?!-
-Spokojnie, to jest... prezent dla nich.-
-A niby po co im nóż?-
-Nie wiem! Nie zadawaj tylu pytań! PROWADŹ.-
Przestraszyłam się i zaczęłam iść wolniej. W końcu usłyszałam ich głosy. Szukali mnie. Zastanawiałam się czy Asco też to słyszy, ale on tylko szedł za mną. Nie miałam już do niego tak ogromnego zaufania. Spojrzałam na niego. Jego oczy mówiły "Planuję coś złego". Szedł zamyślony, nawet mnie nie zauważył. Skorzystałam z okazji i puściłam się pędem. Był zaskoczony i dopiero po chwili za mną ruszył. Wypadłam zza zakrętu i zobaczyłam moich rodziców. Wiedziałam że za chwilę zjawi się tu Asco. Zastanawiałam się tylko czemu mu tak bardzo zależało na pogoni za mną? Miał jakiś problem potrzebował pomocy? A może byli skłóceni i za wszelką cenę chciał się pogodzić? Nie zakładałam, że jego powody mogą być negatywne.
Asco?
Od Siris CD Wind
- No chyba Valixy, potem Lorien i Sashę, i Maxiego, to są cztery najważniejsze osoby w watasze. - powiedziałam.
- No, racja. A oni mogą nam pomóc rozesłać zaproszenia...
- To do roboty.
- Ja pójdę to Maxiego i Valixy, a ty do Sashy i Lorien.
- Oke. - powiedziałam, i pobiegłam do mojej siostry i Sashy.
Wind?
- No, racja. A oni mogą nam pomóc rozesłać zaproszenia...
- To do roboty.
- Ja pójdę to Maxiego i Valixy, a ty do Sashy i Lorien.
- Oke. - powiedziałam, i pobiegłam do mojej siostry i Sashy.
Wind?
Od Valixy CD Frisket
- Od zawsze tak miałam... Urodziłam się tak. - powiedziałam.
- COOO?!! - krzyknęła Frisket, nie dowierzając.
- Hmm... Chyba zapomniałam ci powiedzieć, iż jestem władczynią żywiołów?
- Ty jesteś tą legendarną istotą, władczynią żywiołów?
- Tjaaa... Mam też następczynię... Lecz ona o tym jeszcze nie wie.
- Kto to?
- Możesz się sama dowiedzieć. Albo raczej ona to oznajmi światu.
- Ale kto to?
- Dowiesz się, gdy przyjdzie czas...
- A czy wtedy stracisz swoje moce?
- Stracę je, gdy umrę, i wtedy ona je dostanie.
Frisket?
- COOO?!! - krzyknęła Frisket, nie dowierzając.
- Hmm... Chyba zapomniałam ci powiedzieć, iż jestem władczynią żywiołów?
- Ty jesteś tą legendarną istotą, władczynią żywiołów?
- Tjaaa... Mam też następczynię... Lecz ona o tym jeszcze nie wie.
- Kto to?
- Możesz się sama dowiedzieć. Albo raczej ona to oznajmi światu.
- Ale kto to?
- Dowiesz się, gdy przyjdzie czas...
- A czy wtedy stracisz swoje moce?
- Stracę je, gdy umrę, i wtedy ona je dostanie.
Frisket?
Od Frisket Cd Valixy
Wszystkie żywioły? Jako dziecko byłam pewna, że można posiadać tylko
jeden, a i tak nie wszyscy mogą zasługiwać na ten dar... Lecz teraz
poznałam waderę, która posiadała wszystkie żywioły. Wszystkie, jakie
istniały. Może byłam głupia, ale mój umysł nie potrafił tego pojąć. Czy
ona umiała z nich wszystkich korzystać? Ile lat zajęłoby jej dojście w
nich wszystkich do poziomu używalności, gdy umiejętności na coś się
przydają?
- Valixy... Ile masz lat? - spytałam cicho.
- Cztery.
W tamtej chwili oniemiałam. Ona była tylko o rok starsza ode mnie, a posiadała każdy istniejący żywioł. Przez chwilę miałam wrażenie, że mnie okłamuje.
- I potrafisz korzystać z każdego z twoich żywiołów, całkowicie nad nimi panujesz? Znasz wszystkie moce? - nie dowierzałam.
- Mhm - mruknęła, chyba lekko zniecierpliwiona - Co do sztuki.
- To... nierealne. Niemożliwe. Kłamiesz!
Valixy spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem i uśmiechnęła się jakby z politowaniem.
- Nie kłamię. Jestem po prostu nieco lepsza od innych.
Przez trzy lata mojego życia i nieustanny trening zdążyłam nauczyć się jedynie kilku umiejętności z zakresu żywiołu elektryczności. Do niedawna moje ataki nawet nie zadawały bólu, tylko żałośnie szczypały. Byłam dumna, gdy raz poparzyłam jelenia, i nawet pomimo tego, że uciekł, wciąż byłam szczęśliwa.
Teraz czułam się po prostu bezużyteczna.
- Jak je zdobyłaś? - udałam, że ilość jej umiejętności wcale mnie nie obchodzi i za wszelką cenę unikałam wzroku wadery - W sensie, chyba się z nimi nie urodziłaś, bo nikt tak się nie rodzi. Tylko nie opowiadaj mi bajek o dobrych wróżkach lub klątwach demonów, bo tych nasłuchałam się w dzieciństwie.
(Valixy?)
- Valixy... Ile masz lat? - spytałam cicho.
- Cztery.
W tamtej chwili oniemiałam. Ona była tylko o rok starsza ode mnie, a posiadała każdy istniejący żywioł. Przez chwilę miałam wrażenie, że mnie okłamuje.
- I potrafisz korzystać z każdego z twoich żywiołów, całkowicie nad nimi panujesz? Znasz wszystkie moce? - nie dowierzałam.
- Mhm - mruknęła, chyba lekko zniecierpliwiona - Co do sztuki.
- To... nierealne. Niemożliwe. Kłamiesz!
Valixy spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem i uśmiechnęła się jakby z politowaniem.
- Nie kłamię. Jestem po prostu nieco lepsza od innych.
Przez trzy lata mojego życia i nieustanny trening zdążyłam nauczyć się jedynie kilku umiejętności z zakresu żywiołu elektryczności. Do niedawna moje ataki nawet nie zadawały bólu, tylko żałośnie szczypały. Byłam dumna, gdy raz poparzyłam jelenia, i nawet pomimo tego, że uciekł, wciąż byłam szczęśliwa.
Teraz czułam się po prostu bezużyteczna.
- Jak je zdobyłaś? - udałam, że ilość jej umiejętności wcale mnie nie obchodzi i za wszelką cenę unikałam wzroku wadery - W sensie, chyba się z nimi nie urodziłaś, bo nikt tak się nie rodzi. Tylko nie opowiadaj mi bajek o dobrych wróżkach lub klątwach demonów, bo tych nasłuchałam się w dzieciństwie.
(Valixy?)
czwartek, 11 czerwca 2015
Od Winda CD Siris
Przez cały dzień gorączkowo szukałem odpowiedniego miejsca. Jakiegoś ciekawego, niezwykłego. Wyszłem poza tereny watahy, gdy usłyszałem kroki. Znieruchomiałem.
Na szczęście to była tylko Sara, małe szczenię , które mnie uwolniło.
-Cześć Saro.- powiedziałem z uśmiechem
Ucieszyła się na mój widok.
-Cześć! Co tu robisz?-
-A ty?-
-Poszłam się przejść, bo rodzice są w pracy.-
Ciekawy byłem ile prawdy Sara zdąrzyła już poznać
-Ja szukam miejsca na ślub.-
-Dla kogo?-
-Dla mnie i mojej ukochanej głuptasie.- zaśmiałem się
Oczy jej rozbłysły.
-Znam takie jedno miejsce. Chodź za mną.-
Szliśmy w milczeniu. Zrobiło się już ciemno, ale uprzedziłem Siris, że będę później. Sara poprowadziła mnie przez krzaki,a gdy wyszliśmy ukazał mi się taki krajobraz:
-Wow...-
-Co nie? Też tak zareagowałam gdy przyszłam tu pierwszy raz. Widzisz te kwiaty są magiczne.- wskazała na rośliny- Leczą wszelkie rany, a w ważnych dla danego wilka
chwilach, leci z nich piękna muzyka.-
-To zbyt nierealne.-
-Wiem. Woda świeci, ale nie wiem jakie ma właściwości. Bardzo blisko stąd jest duża polana a na niej pojedyncze pieńki, jakby tworzące krzesła.-
-Ciekawie... Muszę o tym powiedzieć Siris.-
-To twoja żona?-
-Narzeczona.- poprawiłem ją
-Pewnie będziecie mieć piękny ślub...- rzekła, a w jej oczach zobaczyłem jakby... smutek?
-Saro?-
-Tak?-
-Może chciałabyś przyjść jutro na ceremonię?-
Rozpromieniła się.
-Oczywiście! Powiem rodzicom, że idę na spacer. Muszę już iść. Papa do jutra!- podskoczyła radośnie
Wróciłem do jaskini.
-Co tak długo?- spytała podejrzliwie Siris
-Chodź, coś ci pokażę.-
Zaprowadziłem ją w to miejsce. Otworzyła pysk z wrażenia.
-Niesamowite...-
Opowiedziałem jej wszystko co usłyszałem o tym miejscu od Sary.
-I co o tym myślisz?-
-Cudne miejsce! Tak tu jest idelnie!-
-Też tak sądzę. Trzeba jeszcze zaprosić gości i wziąć kogoś do pomocy w przygotowaniach...-
-Spokojnie, zajmiemy się tym za chwilę.-
-Kogo najpierw zapraszamy?-
Siris?
Od Siris CD Wind
- Hmmm... Co powiesz na jutro? - spytałam, a szczeniaki obudziły się, i przyszły do nas.
- Okey... A masz jakieś fajne miejsce?
- Nie. - przyznałam.
-No to trzeba poszukać. - uśmiechnął się.
- Ale gdzie? Poza terenami watahy czy coś?
- No to oczywiste.
- A więc spotkamy się u mnie kiedy dzień się skończy.
Wind?
- Okey... A masz jakieś fajne miejsce?
- Nie. - przyznałam.
-No to trzeba poszukać. - uśmiechnął się.
- Ale gdzie? Poza terenami watahy czy coś?
- No to oczywiste.
- A więc spotkamy się u mnie kiedy dzień się skończy.
Wind?
Od Winda CD Siris
Rano wstałem szybko, żeby porozmawiać z Siris nim obudzą się szczeniaki. Najpierw jednak musiałem udać się w pewne miejsce. Gdy wróciłem, ona już wstawała.
-Dzień dobry.- mruknęła zaspana gdy ją obudziłem
Zaśmiałem się.
-O co chodzi?- spytała
-Widzisz... Nie wspomniałem ci o jednej rzeczy. Gdy wczoraj wracałem... znalazłem 300 D. I... Dziś rano byłem w sklepie. Mam coś dla ciebie.-
Wyjąłem naszyjnik, który dla niej kupiłem.
-Jaki piękny!- krzyknęła zachwycona
-To nie wszystko...- odparłem z uśmiechem
-Ciągle mnie zaskakujesz.-
-Mam też... Obrączki. Wiesz, dawno nie rozmawialiśmy o ślubie. I pomyślałem że może pora zacząć planować...-
Uśmiechnęła się patrząc na dwa pierścienie. Połyskiwały w słońcu.
-Tak, też tak myślę.-
-To kiedy?-
Siris?
Wyniki konkursu
Teraz nadejdą wyniki konkursu na miss i misstera wiosny. Miss wiosny zostaje... Frisket! Gratuluje! Twój wiosenny towarzysz zostanie niedługo dodany do zakładki "towarzysze". A missterem wiosny zostaje... Wind! Gratuluje! Twoja pozycja w watasze zaraz zostanie zmieniona. Oboje zostaniecie poinformowani jaką rzecz ze sklepiku dostaliście na howrse.
Pozdro, alfy ^^
Pozdro, alfy ^^
Od Riven CD Syria
-Tak, dam radę.-
Zaczęłam przeglądać sterty książek. Obchodziłam się z nimi ostrożnie, żeby żadnej nie uszkodzić. Stara książka, drewniana okładka... W końcu, po godzinie szukania,
zakrzyknęłam triumfalnie.
-Znalazłam!- podałam jej księgę
-Tak, to ta.-
-No więc? Na której stronie otworzyć?-
-O ile się nie mylę to 2563.-
Otworzyłam książkę na tej właśnie stronie. Był tam rysunek kwiatu i wodospadu.
-Nie rozumiem co tu jest napisane... To jakiś dziwny język.- powiedziałam
Syria?
Od Taro CD Lorien
- Pamiętam. Lecz co, młoda istoto, mam zrobić, kiedy świat jest taki? - warknąłem, widząc kątem oka, jak Lorien nas obserwuje.
- Spróbuj dostrzec w nim piękno. Nie zawsze jest tak źle, jak myślisz. Zrób to dla mnie. - błagała. Najwidoczniej naprawdę nie chciała, bym umarł.
- Ale czemu nie chcesz, bym to zrobił? Wtedy bym do ciebie dołączył, i... - próbowałem tłumaczyć.
- I co z tego? Nie możesz dać życiu szanse? Nie możesz zrobić tego dla niej? - spytała Yuko, wskazując głową na Lorien.
- I przywiąże się do następnej osoby. Co mi to da? A jeśli pójdzie jak z tobą? Nie miałem dość odwagi, nie byłem dość stanowczy... - głos mi się załamał, ale nie chciałem by Lorien to usłyszała.
- Braciszku, nie załamuj się. Lorien nie będzie dość głupia, by zrobić to samo co ja zrobiłam. Daj jej szanse. - powiedziała, i zniknęła. A piękna istota zwana Lorien, czekała cierpliwie przy drzewie. Czy mam dość odwagi, by ją zawieść? Czy naprawdę chciałem to zrobić? Po raz kolejny Yuko mi pomogła. Na zawiode jej po raz drugi. Zrobię to dla niej. No i nie oszukujmy, w większości dla samego siebie. Podeszłem więc do Lorien.
- I? - spytała z wyczekującym wzrokiem.
- Yuko po raz kolejny mnie przekonała... - burknąłem. - chcesz zostać moją partnerką? - dodałem po chwili. Lorien patrzyła na mnie niedowierzającym wzrokiem. Wzrokiem, mówiącym "Nie".
- Jeśli nie chcesz, to nie... - powiedziałem, czując się trochę zawiedziony. Zacząłem więc gdzieś iść, a Lorien po chwili pobiegła za mną.
- Taro, zaczekaj! - krzyknęła, lecz ja po prostu szłem. Nie miałem ochoty się zatrzymać. Więc po prostu szłem.
Lorien?
Od Syrji CD Riven
- Dobrze, dla świętego spokoju zdradzę ci ten sposób. - powiedziałam
- Świetnie! No więc?
- Poczekaj, muszę odnaleźć pewną książkę, w której jest zapisany. - szepnęłam
- No to w czym problem?
- W tym, że jak wiesz, jestem niewidoma i nie mam pojęcia, gdzie ona właściwie leży. Musisz mi pomóc. Jest dość duża, bardzo stara i ma drewnianą okładkę. Poradzisz sobie?
Riven?
- Świetnie! No więc?
- Poczekaj, muszę odnaleźć pewną książkę, w której jest zapisany. - szepnęłam
- No to w czym problem?
- W tym, że jak wiesz, jestem niewidoma i nie mam pojęcia, gdzie ona właściwie leży. Musisz mi pomóc. Jest dość duża, bardzo stara i ma drewnianą okładkę. Poradzisz sobie?
Riven?
Od Lorien Cd Taro
Znowu widziałam, że Taro był jakiś smutny i zamyślony.
- Taro, co jest?
- Nic...
- Ale o czym tak rozmyślasz?
- Cóż, o wszystkim. O śmierci, siostrze, umowie, moim nędznym życiu... - wyrzucił z siebie
- No ale nie martw się tak, wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się
- Nie. Nie będzie dobrze, rozumiesz?! - krzyknął po czym odbiegł wykrzykując "Nie zatrzymasz mnie!"
Nie biegłam, to byłby daremny wysiłek, przecież go nie zatrzymam! Nagle niebo się roziskrzyło i zobaczyłam postać tej Yuko. Bez słów zrozumiałam, że muszę biec razem z nią Taro i go powstrzymać. Gdy dotarłyśmy stanęłam z boku, przy starym dębie, widziałam, że to ona musi mu pewne rzeczy wytłumaczyć, ale wszystko słyszałam:
- Taro, pamiętasz naszą umowę? - zaczęła
Taro?
- Taro, co jest?
- Nic...
- Ale o czym tak rozmyślasz?
- Cóż, o wszystkim. O śmierci, siostrze, umowie, moim nędznym życiu... - wyrzucił z siebie
- No ale nie martw się tak, wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się
- Nie. Nie będzie dobrze, rozumiesz?! - krzyknął po czym odbiegł wykrzykując "Nie zatrzymasz mnie!"
Nie biegłam, to byłby daremny wysiłek, przecież go nie zatrzymam! Nagle niebo się roziskrzyło i zobaczyłam postać tej Yuko. Bez słów zrozumiałam, że muszę biec razem z nią Taro i go powstrzymać. Gdy dotarłyśmy stanęłam z boku, przy starym dębie, widziałam, że to ona musi mu pewne rzeczy wytłumaczyć, ale wszystko słyszałam:
- Taro, pamiętasz naszą umowę? - zaczęła
Taro?
Od Dark Angela CD Rosie
Do watahy było dość daleko. Szedłem w deszczu, byłem cały przemoknięty, a za mną podążała Rosie. W końcu po około godzinnej wędrówce przyprowadziłem ją do jaskini Valixy.
- To jest Valixy. Założycielka watahy i najważniejsza alfa. To ona zdecyduje, jaki będzie twój los.- objaśniłem waderze
- Witaj, jak się nazywasz? - spytała Valixy miłym głosem
- Jestem Rosie. - odpowiedziała niepewnie
- Cóż, sądzę, że jeśli zechcesz, może dołączyć do mojej watahy. Czy chcesz, Rosie?
Rosie?
- To jest Valixy. Założycielka watahy i najważniejsza alfa. To ona zdecyduje, jaki będzie twój los.- objaśniłem waderze
- Witaj, jak się nazywasz? - spytała Valixy miłym głosem
- Jestem Rosie. - odpowiedziała niepewnie
- Cóż, sądzę, że jeśli zechcesz, może dołączyć do mojej watahy. Czy chcesz, Rosie?
Rosie?
Od Rosie CD Dark Angel
Przestraszyłam się. Ale po krótkim namyśle odpowiedziałam:
-Możesz mówić do mnie Rosie.
Wilk ze znudzeniem spuścił głowę.
-Nie pytałem cię jak mam do ciebie mówić tylko jak masz na imię.
Lekko zdenerwował mnie tą uwagą, ale nie chciałam narobić sobie kłopotów, więc powiedziałam:
-Rosie.
-I na taką odpowiedź czekałem.-warknął wilk-Ja jestem Dark Angel. Należysz do jakiejś watahy?
-W zasadzie to nie, bo...-zaczęłam, lecz jego wzrok kazał mi zamilknąć. Tak też zrobiłam.
-To skoro tak sprawa stoi, to może... Zresztą chodź za mną. Przedstawię cię alfie.
Nic nie mówiąc poszłam za Dark Angelem.
<Dark Angel?>
-Możesz mówić do mnie Rosie.
Wilk ze znudzeniem spuścił głowę.
-Nie pytałem cię jak mam do ciebie mówić tylko jak masz na imię.
Lekko zdenerwował mnie tą uwagą, ale nie chciałam narobić sobie kłopotów, więc powiedziałam:
-Rosie.
-I na taką odpowiedź czekałem.-warknął wilk-Ja jestem Dark Angel. Należysz do jakiejś watahy?
-W zasadzie to nie, bo...-zaczęłam, lecz jego wzrok kazał mi zamilknąć. Tak też zrobiłam.
-To skoro tak sprawa stoi, to może... Zresztą chodź za mną. Przedstawię cię alfie.
Nic nie mówiąc poszłam za Dark Angelem.
<Dark Angel?>
Od Winda (Zadanie 1.)
Pokazałem Alis te nasze magiczne drzewo. Później rozstaliśmy się, bo powiedziała, że musi gdzieś iść. Ja pobiegłem przez las, ale nagle gwałtownie się zatrzymałem.
Słyszałem jakiś szelest w krzakach. Znowu jakiś wilk?
-Śmiało, pokaż mi się.- zachęciłem z uśmiechem
Poczułem ukłucie w szyję.
-Co... się...dzieje...-
Obraz zaczął mi się rozmazywać.
-Mamy go!- usłyszałem dziwny, zniekształcony głos
Miałem wrażenie, że płynę w powietrzu. Zanim zapadła ciemność, pomyślałem o Siris i szczeniakach...
Obudziłem się z zawiązanymi oczami. Spostrzegłem, że jestem w klatce. Zamazane wspomnienia wróciły. Pożegnałem się wtedy z Alis i pobiegłem w las. Coś ukuło mnie w
szyję. Potem moje oczy się zamknęły. Usłyszałem skrzypienie drzwi.
-Obudził się!- to był głos jakiejś wadery
Czułem, że to wilki. Miałem wyostrzony węch i słuch.
-No, już nie śpisz, śpiochu?- usłyszałem szyderczy śmiech
-Czego ode mnie chcecie?- warknąłem
-Spokojnie, niedługo będzie po wszystkim. Zginiesz.-
-Może chociaż sciągniecie mi tą opaskę na oczy?-
Po chwili powiał wiatr i wreszcie mogłem widzieć. Sam czułem się jakoś dziwnie. Jakby moje moce nie działały.
-Klatka blokuje wszystkie moce.-
Dopiero teraz spojrzałem na waderę. Były cała czerwona, ale miała ciemną plamę na brzuchu. Chyba nie widziała na jedno oko.
-Twoje imię?- zaśmiała się
-Najpierw chcę poznać twoje.- odparłem
-Jestem Mia.-
-Wind.-
Nie wiedziałem dlaczego z nią rozmawiam. Musiałem się stąd wydostać. Tylko jak? Postanowiłem grać na zwłokę.
-Dlaczego mnie tu trzymacie?-
-Jesteś naszą zdobyczą. Widzisz, żeby przetrwać łapiemy inne wilki, zabijamy je i sprzedajemy myśliwym, oczywiście gdy jesteśmy ludźmi. Dzięki temu możemy sobie na
wiele pozwolić.- machnęła łapą i spostrzegłem na niej srebrny pierścień
-Jacy "wy"? Ilu was jest?-
-Dwóch. Ja i Devil.-
-A może Debil?- teraz to ja miałem niezły ubaw
-Nie podskakuj do mnie, ostrzegam!- krzyknęła wściekła
Łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. Widocznie ten cały Devil był jej bliski.
-Mia, co się tam dzieje?- dobiegł mnie głos zza drzwi
-Wszystko w porządku!- odkrzyknęła
-Niby w jaki sposób zamierzacie mnie zabić?-
-Hm... W normalny.- zaśmiała się- To zależy, ale myślę, że po prostu wezmę nóż i będzie po wszystkim.-dodała złowrogo
Powinienem był się bać. Powinienem, ale o dziwo byłem spokojny. Jedyne co mnie przerażało to co będzie z Siris i szczeniakami jeśli umrę? Chociaż wcale nie zakładałem,
że umrę. Mia wyszła, a raczej wybiegła z pokoju. Rozejrzałem się. Wszędzie pełno skrzyń i pustych klatek. Interesowały mnie klucze do mojej. Żadnych nie było. Widocznie
Zabrała je ze sobą. Spojrzałem na moje pazury. Dałyby radę otworzyć klatkę? Spróbowałem, ale natychmiast poraziło mnie prądem. No tak. Więc jak się wydostać?
Nagle, do pokoju wszedł... szczeniak. Mała waderka.
-Kim jesteś?- spytałem
-Yyyy... A kim ty?- odparła z lękiem w oczach
-Spokojnie, nic ci nie zrobię. Jestem Wind.-
-A ja Sara. Moi rodzice zawsze zabraniali mi tu wchodzić,ale skorzystałam z okazji i weszłam.-
-Mia i Devil to twoi rodzice?-
-Tak. Było nam ciężko. Nie mieliśmy co jeść ani pić. Więzieno nas gdzieś daleko stąd. W końcu uciekliśmy, ale podczas wędrówki zmarł mój braciszek- Flo. Jakiś tydzień
później rodzice powiedzieli, że odkryli "złoty interes" i że będzie nam dobrze. No i rzeczywiście tak jest. Tylko zastanawiam się co oni robią, pewnie pracują w tym
pokoju, prawda?- zapytała niczego nieświadoma
-W pewnym sensie...- odparłem zamyślony
Więc to nie byli zwykli mordercy. Robili to wszystko dla córki. A tamten pierścień wyglądał jakoś dziwnie, jakby bezwartościowo. Sama Mia też nie była jakaś zadbana.
Za to Sara bardzo. Przestałem mieć do nich żal- w pewnym sensie.
-Dlaczego jesteś w klatce?-
-Yyy...- nie chciałem zdradzać małej, czym zajmują się jej rodzice- Widzisz, wpadłem tu i utknąłem, a twoja mama pobiegła poszukać kluczy.-
-Ależ one są tutaj!- wskoczyła za skrzynię i po chwili zobaczyłem klucze
Otworzyła moją klatkę. Byłem wolny!
-Dziękuje ci! Naprawdę!- szepnąłem szczęśliwy
Zobaczyłem, że jest zasmucona.
-Oni wcale nie robią dobrych rzeczy, prawda?-
-No cóż, bystra jesteś. Niestety, ale nie. Jednak pamiętaj, że zawsze możesz im to wytłumaczyć. Może wrócą na ścieżkę dobra.-
Uśmiechnęła się.
-Spróbuję! Zacznę od jutra. A na razie uciekaj, bo chyba słyszę tatę!-
Rzeczywiście słyszałem kroki. Po skrzyniach wdrapałem się do okna. Już miałem wyskakiwać, ale pomachałem jeszcze Sarze na pożegnanie. Potem, prędko pobiegłem przez las.
Siris pewnie się o mnie martwiła. Zatrzymałem się tylko jeden raz, gdy coś przykuło moją uwagę. Była to sakiewka pełna Diamentów, naszej waluty w watasze. Musiało
być ich tam około 300! Pewnie moi porywacze zgubili to gdy wieźli mnie do ich kryjówki. Wziąłem sakiewkę i wreszcie wróciłem do domu.
-Gdzieś ty się podziewał?- krzyknęła Siris
Miała łzy w oczach, naprawdę musiała się o mnie martwić. W końcu było już bardzo późno.
-Miałem... wypadek.-
-Wypadek?-
Opowiedziałem jej całą historię. Stała tam nie mogąc w to uwierzyć.
-Dobrze, że wróciłeś.-
Przytuliłem ją i pocałowałem. Mika, Amy i Carl już spali. Ja też położyłem się spać. Rozmyślałem nad tym jak rodzice mogą się poświęcić dla dziecka i do jakich czynów
się posunąć aby je ratować...
środa, 10 czerwca 2015
Od Taro CD Lorien
Nie rozumiałem, czemu Yuko się pojawiła. Czy nie rozumiała, iż nie może? Lecz teraz postanowiłem nie zaprzątać sobie tym głowy, tylko skupić całą moją uwagę na Lorien, która się odezwała, widziałem, iż niepewnie:
- Co to za Yuko? Twoja... Dziewczyna?
- Nie chodzę z duchami. - zachihotałem.
- Duchami?
- No, myślałem że była przezroczysta....
- Była, była.
- W dodatku to moja... siostra.
- Coo!?
- Tak, to moja siostra. - burknąłem, nie pojmując, czemu jej to powiedziałem.
- A czemu była... duchem?
- Ponieważ nie byłem dość stanowczy by jej przypilnować, a potem obronić. - warknąłem, dając jej do zrozumienia, iż już nie chcę o tym rozmawiać.
Nie miałem najmniejszej ochoty wspominać śmierci jedynej osoby, do której się przywiązałem, jedynej bliskiej mi osoby. Nie rozumiałem, jak mogłem pozwolić jej umrzeć. Nie rozumiałem, jak mogłem popełnić ten błąd, który zniszczył mi życie. Teraz przywiązałem się do Lorien. A co, jeśli jej też pozwolę umrzeć? Jeśli znowu popełnię ten sam błąd? Nie umiałbym tego znieść. Czy może nie lepiej wejść do tunelu śmierci, i zakończyć mój marny żywot?
Lorien?
Od Dark Angela CD Rosie
Obserwowałem tą obca waderę, która była w pobliżu naszej watahy. Nie wyglądała na wroga, ale chciałem znać jej zamiary i dowiedzieć się co tutaj robi. Mimo burzy szedłem za nią. Krople deszczu rozbijające się o liście oraz błyskawice tylko ułatwiały mi zadanie, bo wadera nie słyszała moich kroków. Śledziłem ją już dobre pół godziny, aż w końcu zatrzymała się w jakiejś jaskini. Też też tam wszedłem. Wtedy w świetle piorunów zobaczyła moją postać.
- Kim jesteś? - spytała niepewnie, widać było po jej głosie, że bardzo się bała
- Nie musisz tego wiedzieć. Może lepiej to ty mi odpowiedz kim jesteś i co tu robisz.
- A nie zrobisz mi krzywdy?
- Nie zamierzam. Odpowiesz w końcu na moje pytanie?
Rosie?
- Kim jesteś? - spytała niepewnie, widać było po jej głosie, że bardzo się bała
- Nie musisz tego wiedzieć. Może lepiej to ty mi odpowiedz kim jesteś i co tu robisz.
- A nie zrobisz mi krzywdy?
- Nie zamierzam. Odpowiesz w końcu na moje pytanie?
Rosie?
Od Lorien Cd Taro
Popatrzyłam na Taro, nie mogłam uwierzyć! A może on rzeczywiście mnie kochał?
- Na...naprawdę? - wydusiłam z siebie
- Tak. - odpowiedział jakby zmuszony przez jakąś tajemniczą siłę? To jednak nie miało dla mnie znaczenia, ważne, że Taro mnie kochał, a ja jego. Rzuciłam mu się w "ramiona". Wtedy właśnie zobaczyłam jakby cień wadery, to chyba był duch. Stała i lekko się uśmiechała. Najpierw myślałam, że po tym wszystkim mam zwidy, ale gdy Taro krzyknął:
- Yuko, Lorien nie może cię zobaczyć! Odejdź!
Zrozumiałam, że to ktoś ważny dla Taro. A raczej był ważny. Nie miałam odwagi jednak zapytać co to za Yuko.
Taro?
- Na...naprawdę? - wydusiłam z siebie
- Tak. - odpowiedział jakby zmuszony przez jakąś tajemniczą siłę? To jednak nie miało dla mnie znaczenia, ważne, że Taro mnie kochał, a ja jego. Rzuciłam mu się w "ramiona". Wtedy właśnie zobaczyłam jakby cień wadery, to chyba był duch. Stała i lekko się uśmiechała. Najpierw myślałam, że po tym wszystkim mam zwidy, ale gdy Taro krzyknął:
- Yuko, Lorien nie może cię zobaczyć! Odejdź!
Zrozumiałam, że to ktoś ważny dla Taro. A raczej był ważny. Nie miałam odwagi jednak zapytać co to za Yuko.
Taro?
Od Rosie CD Ktoś
>W ciszy szłam po lesie. Z oddali słyszałam pomruki burzy. Mimo, że widiałam już nie jedną burzę, tej się bałam, bo wydawało się, że będzie spora ulewa. Nagle zawiało mocniej i jedno zdrzew runęło na ścieżkę przede mną. Uznałam, że nie ma sensu czekać i zaczęłam biec. Po paru minutach zrobiło się na tyle ciemno, że mało co widziałam, więc użyłam magii , by oświetlić sobie drogę. Gdy się zmęczyłam zatrzymałam się w małej jaskini nieopodal drogi. Wtem usłyszałam trzask i biel przecięła niebo. "No pięknie" pomyślałam "nie ma to jak burza w lesie...". W tym samym momencie usłyszałam trzask łamanej gałązki.
<Ktoś?>
<Ktoś?>
wtorek, 9 czerwca 2015
Od Valixy CD Frisket
- Mogę cię poduczyć trochę, ponieważ... - zaczęłam, lecz ta nie dała mi dokończyć.
- Masz ten sam żywioł co ja?!
- I wiele innych... - uśmiechnęłam się.
- Co masz przez to na myśli?
- Możesz sobie pozgadywać, jakich żywiołów nie mam... - powiedziałam.
- Okey...Miłość?
- Mam.
- Psychika?
- Mam.
- Fizyka?
- Mam.
- Myśli?
- Mam.
- Natura?
- Mam.
- Niebo?
- Mam.
- Magia?
- Mam.
- Noc?
- Mam.
- Kosmos?
- Mam.
- A więc czego nie masz?
- Niczego...
- Co?
- Mam wszystkie żywioły...
- Jak to możliwe?
- Normalnie...
Frisket?
- Masz ten sam żywioł co ja?!
- I wiele innych... - uśmiechnęłam się.
- Co masz przez to na myśli?
- Możesz sobie pozgadywać, jakich żywiołów nie mam... - powiedziałam.
- Okey...Miłość?
- Mam.
- Psychika?
- Mam.
- Fizyka?
- Mam.
- Myśli?
- Mam.
- Natura?
- Mam.
- Niebo?
- Mam.
- Magia?
- Mam.
- Noc?
- Mam.
- Kosmos?
- Mam.
- A więc czego nie masz?
- Niczego...
- Co?
- Mam wszystkie żywioły...
- Jak to możliwe?
- Normalnie...
Frisket?
Od Frisket Cd Valixy
Valixy była smukła i posiadała gęste futro o barwie głębokiego fioletu.
Spoglądała na mnie spod białej grzywki, a ja miałam wrażenie, że czyta
mi w myślach.
- Więc... - fakt, że znała moje imię trochę wytrącił mnie z rytmu.
- Więc?
- No, chciałabym dołączyć do waszej watahy, bo słyszałam, że można.
Liliana usiadła na ziemi i ziewnęła szeroko. Wpatrywała się w słońce, które zaczęło wychodzić zza chmur i znajdowało się bardzo nisko nad horyzontem.
- Jasne, że można - Valixy kiwnęła głową - W takim układzie witaj w naszej rodzinie, Frisket. Może opowiesz mi co nieco o sobie?
Streściłam jej więc historię mojego życia. Nagle, gdy tak ją opowiadałam, wydała mi się bardzo ciekawa, choć nigdy tak nie sądziłam.
- Poza tym, władam żywiołem elektryczności, choć "władam" to chyba za dużo powiedziane. Potrzebuję jeszcze sporo treningu, bo nie jestem w tym najlepsza.
Fioletowa wilczyca jedynie uśmiechnęła się zagadkowo.
(Valixy?)
- Więc... - fakt, że znała moje imię trochę wytrącił mnie z rytmu.
- Więc?
- No, chciałabym dołączyć do waszej watahy, bo słyszałam, że można.
Liliana usiadła na ziemi i ziewnęła szeroko. Wpatrywała się w słońce, które zaczęło wychodzić zza chmur i znajdowało się bardzo nisko nad horyzontem.
- Jasne, że można - Valixy kiwnęła głową - W takim układzie witaj w naszej rodzinie, Frisket. Może opowiesz mi co nieco o sobie?
Streściłam jej więc historię mojego życia. Nagle, gdy tak ją opowiadałam, wydała mi się bardzo ciekawa, choć nigdy tak nie sądziłam.
- Poza tym, władam żywiołem elektryczności, choć "władam" to chyba za dużo powiedziane. Potrzebuję jeszcze sporo treningu, bo nie jestem w tym najlepsza.
Fioletowa wilczyca jedynie uśmiechnęła się zagadkowo.
(Valixy?)
Od Valixy CD Frisket
Zobaczyłam Lilianę, z jakąś nieznajomą waderą. Widziałam, że obie rozmawiały:
- Kolorowo tu. - powiedziała nieznajoma.
- Masz racje. - zaśmiała się Liliana.
- A więc, która to Valixy?
- Ta, która stoi na tym głazie. - powiedziała Liliana, a ja pozwoliłam sobie patrzeć, jak wchodzą na głaz, nie odzywając się słowem.
- A więc ty to Valixy? - spytała nieznajoma.
- Tak, to ja. A ty Frisket? - wyczytałam z jej myśli.
- Tak, skąd wiedziałaś? - spytała zaskoczona.
- Mam swoje sposoby... - uśmiechnęłam się tajemniczo.
Frisket?
- Kolorowo tu. - powiedziała nieznajoma.
- Masz racje. - zaśmiała się Liliana.
- A więc, która to Valixy?
- Ta, która stoi na tym głazie. - powiedziała Liliana, a ja pozwoliłam sobie patrzeć, jak wchodzą na głaz, nie odzywając się słowem.
- A więc ty to Valixy? - spytała nieznajoma.
- Tak, to ja. A ty Frisket? - wyczytałam z jej myśli.
- Tak, skąd wiedziałaś? - spytała zaskoczona.
- Mam swoje sposoby... - uśmiechnęłam się tajemniczo.
Frisket?
Od Frisket CD Liliana, Valixy
Moja nowa znajoma była bardzo piękna. Nigdy nie widziałam wilka o równie
nieskazitelnie białej sierści. Podobało mi się także jej imię, które
kojarzyło mi się z lilią wodną.
Sarna, choć całkiem spora, została pochłonięta przez nasze dwa głodne pyski. Swoje obżarstwo tłumaczyłam tym, że dużo się ruszam, a więc i potrzebuję więcej... choć tylko po części była to prawda. Bardzo lubiłam jeść, w sumie kto nie lubił?
Byłam niesamowicie zaskoczona, a jednocześnie szczęśliwa, że spotkałam wilka na takich terenach. Choć lasy i polany zwykle obfitują w zwierzynę, to ciężko spotkać pobratymca. Musiałam spytać więc Lilianę o jedną ważną rzecz.
- Wilki rzadko wędrują same - zabłysnęłam swoją porażającą wiedzą na temat życia innych - Czy to są tereny jakiejś watahy?
- Owszem - odparła wilczyca - Nie mamy nic przeciwko przyjmowaniu nowych członków, oczywiście jeśli masz ochotę.
- Tak się składa, że szukam kąta dla siebie.
- Wspaniale - Liliana wstała i oblizała pysk z resztek sarniny - Chodź, poszukamy wspólnie Valixy. Jest naszą alfą, przedstawię jej cię. Mamy sporo wolnych stanowisk, patrząc na twoje nogi stwierdzam, że nadasz się na posłańca.
Wyruszyłyśmy więc w drogę, lawirując pomiędzy drzewami w lesie. Liliana szła z nosem przy ziemi, szukając zapachu swojej towarzyszki.
- Czym właściwie zajmuje się posłaniec? - spytałam.
- Gania po całych terenach i roznosi wiadomości, co to się komu urodziło, kto gdzie rusza, z kim wojna, z kim pokój, kto kogo kocha. Trochę plotkarz, trochę kurier. Trzeba mieć stalowe nogi i złoty umysł.
- Z tym drugim u mnie może być gorzej - zaśmiałam się cicho.
Biała wilczyca tylko się uśmiechnęła.
- Zobacz, tam stoi Valixy, to ta o fioletowym futrze. Trochę się wyróżnia, co?
- Kolorowo tu u was - skomentowałam.
(Valixy/Liliana?)
Sarna, choć całkiem spora, została pochłonięta przez nasze dwa głodne pyski. Swoje obżarstwo tłumaczyłam tym, że dużo się ruszam, a więc i potrzebuję więcej... choć tylko po części była to prawda. Bardzo lubiłam jeść, w sumie kto nie lubił?
Byłam niesamowicie zaskoczona, a jednocześnie szczęśliwa, że spotkałam wilka na takich terenach. Choć lasy i polany zwykle obfitują w zwierzynę, to ciężko spotkać pobratymca. Musiałam spytać więc Lilianę o jedną ważną rzecz.
- Wilki rzadko wędrują same - zabłysnęłam swoją porażającą wiedzą na temat życia innych - Czy to są tereny jakiejś watahy?
- Owszem - odparła wilczyca - Nie mamy nic przeciwko przyjmowaniu nowych członków, oczywiście jeśli masz ochotę.
- Tak się składa, że szukam kąta dla siebie.
- Wspaniale - Liliana wstała i oblizała pysk z resztek sarniny - Chodź, poszukamy wspólnie Valixy. Jest naszą alfą, przedstawię jej cię. Mamy sporo wolnych stanowisk, patrząc na twoje nogi stwierdzam, że nadasz się na posłańca.
Wyruszyłyśmy więc w drogę, lawirując pomiędzy drzewami w lesie. Liliana szła z nosem przy ziemi, szukając zapachu swojej towarzyszki.
- Czym właściwie zajmuje się posłaniec? - spytałam.
- Gania po całych terenach i roznosi wiadomości, co to się komu urodziło, kto gdzie rusza, z kim wojna, z kim pokój, kto kogo kocha. Trochę plotkarz, trochę kurier. Trzeba mieć stalowe nogi i złoty umysł.
- Z tym drugim u mnie może być gorzej - zaśmiałam się cicho.
Biała wilczyca tylko się uśmiechnęła.
- Zobacz, tam stoi Valixy, to ta o fioletowym futrze. Trochę się wyróżnia, co?
- Kolorowo tu u was - skomentowałam.
(Valixy/Liliana?)
Od Alis CD Moon
- To... do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Pa. - Pożegnał mnie basior. Poszłam szybkim krokiem w stronę mojej jaskini. Mimo to , nie miałam zamiaru spać. Weszłam i sprawdziłam , czy nic nie zniknęło oraz czy nie mam jakiegoś niezapowiedzianego gościa , po czym postanowiłam iść na spacer. Noc była niesamowicie czarna , taka magiczna... gwiazdy błyskały na moją ciemną sierść , co znacznie ją pojaśniało. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy , spokojnie idąc wśród drzew.
Moon?
- Pa. - Pożegnał mnie basior. Poszłam szybkim krokiem w stronę mojej jaskini. Mimo to , nie miałam zamiaru spać. Weszłam i sprawdziłam , czy nic nie zniknęło oraz czy nie mam jakiegoś niezapowiedzianego gościa , po czym postanowiłam iść na spacer. Noc była niesamowicie czarna , taka magiczna... gwiazdy błyskały na moją ciemną sierść , co znacznie ją pojaśniało. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy , spokojnie idąc wśród drzew.
Moon?
Od Sashy CD Moon
- M-moje u-ulubione w watasze, spirala tęczy, nie jest j-już tęczowa... - załamałam się.
- Aha... Ja nie mogę nic z tym zrobić. - mruknął, i poszedł. Po tych słowach zrozumiałam, iż Moon wogóle mnie nie lubił. Nie miałam ochoty okazać mego żalu, lecz było to trudne. Poprawka, bardzo trudne. A z BARDZO TRUDNE, mam na myśli wręcz NIEMOŻLIWE. Postanowiłam więc go unikać. To też raczej będzie niemożliwe, bo już jutro mam się stać nową alfą watahy. I powie mi ktoś, co teraz robić!?
Moon?
- Aha... Ja nie mogę nic z tym zrobić. - mruknął, i poszedł. Po tych słowach zrozumiałam, iż Moon wogóle mnie nie lubił. Nie miałam ochoty okazać mego żalu, lecz było to trudne. Poprawka, bardzo trudne. A z BARDZO TRUDNE, mam na myśli wręcz NIEMOŻLIWE. Postanowiłam więc go unikać. To też raczej będzie niemożliwe, bo już jutro mam się stać nową alfą watahy. I powie mi ktoś, co teraz robić!?
Moon?
Od Liliany Cd Frisket
Nagle moje oczy przykuła pewna wilczyca pluskająca się w rzece, a po jakimś czasie i ona mnie dostrzegła, a po chwili podpłynęła do mnie. Wyszła na brzeg i wysuszyła futro, a po chwili zaczęliśmy się sobie przyglądać. Na pierwszy rzut oka wydawała się przyjaźnie nastawiona. Ruda wilczyca zbliżyła się i zaczęła nieuniknioną rozmowę...
-Kim jesteś?-spytała zdziwiona moją obecnością.
-Chciałam powiedzieć to samo, ale skoro pierwsza zapytałaś to wilczycą imieniem Liliana-odparłam.
-Ja natomiast Frisket, a co tu robisz?
-W sumie to przyszłam tu z zamiarem ugaszenia pargnienia w tej rzece.
-Jesteś tu nowa?-spytałam, zdając sobie sprawę z widoku jej osoby pierwszy raz.
-Owszem.
Po krótkiej rozmowie obie wpadliśmy na pomysł z przejścia z ryb na sarninę i ruszyliśmy owy posiłek poszukać. Węch pracował i po chwili wpadliśmy na trop, który skończył się przy jakimś małym jeziorku.
-Widzisz?-spytała wskazując na sarny obok wodopoju.
Po chwili również je zauważyłam i obie ruszyliśmy w pogoń i jak się okazało udaną. Posiłek został zjedzony na skałce niedalego zbiornika wodnego, gdzie zaczeliśmy kolejną rozmowę...
Frisket? <Liliana ma nadzieję, że sarenka smakowała :3>
Od Moon Cd Sasha
Po pożegnaniu się z waderą również udałem się na spoczynek i myśląc o dzisiejszym dniu udałem się spać. Mój sen niestety przerwała Sasha, która próbowała mnie obudzić i niestety skutecznie. Po ziewnięciu i otworzeniu oczu ujrzałem ją, mówiącą coś do mnie. W jej głosie był strach i obawa, więc czekałem, aż powie mi co się dzieje i po chwili powiedziała...
-Moon coś się stało!-wykrzyczała te słowa.
Wyprostowałem łapy i spojrzałem na przelękniętą waderę.
-Co?-pytanie z mojej strony, na które odpowiedź po jej wystraszonym głosie wolałem nie wiedzieć, ale przecież musiałem.
Sasha?
Od Moon Cd Alis
Jeszcze raz spojrzałem na jej skrzydła, a po pogawędce zorientowaliśmy się, że pogawędka to nie dobre słowo, ale kilkugodzinna rozmowa. Brak wyczucia czasu z naszej strony sprawił, że naszym oczą ukazało się czarne niebo, a tym samym noc. Niezręczna sytuacja, ale opowiadania Alis, były tak ciekawe iż nawet, gdyby wilki nosiły zegarki, to prawdopodobnie niebo byłoby takie samo.
-Chyba już późno...-słuszna uwaga ze strony wadery.
-A raczej napewno.-uśmiechnęłem się.
Kolejny raz rozłożyłem skrzydła i leciałem za nią w kierunku watahy, a po niedługiej chwili byliśmy oboje na miejscu.
Alis?
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Od Frisket
Urodziłam się na dalekim południu, tam, gdzie niewiele jest drzew i
pożywienia, tam, gdzie słońce praży grzbiet niemal przez cały dzień, a
noce chłodniejsze są niż na północy. Moi rodzice byli niewiele znaczącą
parą w bezimiennej watasze obozującej przy ogromnej oazie. Cała grupa
wilków słuchała się wiekowego alfy - podobno był tak stary, że nie
pamiętał własnego imienia, więc wszyscy zwracali się do niego jego
tytułem. Prowadził on nas sprawiedliwie i z łatwością rozstrzygał spory,
a pod jego przywództwem nasze pyski nie zaznały ni głodu, ni
pragnienia. Wilki z chęcią rodziły potomstwo i zwiększały wspólną
potęgę, dzieląc się wszystkim, co posiadały.
Byłam najmłodsza z całego rodzeństwa i - według moich braci - także najgłupsza. Urodziłam się słabiutka i chorowita, tak w każdym razie opowiadała mi matka. Jednak dzięki odpowiedniej opiece szybko zdrowiałam i nabierałam sił do psot. Często ścigałam się z siostrą wokół gorących źródeł i zwykle wygrywałam. Moje nogi stały się silne i umięśnione już w czasach szczenięcych. Rodzice zapewniali mnie, że jestem najszybszym wilkiem na świecie, a ja im wierzyłam.
Niestety, naszego przywódcę dopadła okropna choroba, a wkrótce i śmierć. Nie zostawił po sobie potomstwa, nie miał nawet partnerki. Cała wataha opłakiwała jego stratę, ale żałobę przerwała cicha, nieśmiała uwaga: "Kto nas teraz poprowadzi?". Zgłosiło się kilku chętnych, lecz żaden z nich nie miał ochoty oddawać stanowiska drugiemu. Tak rozpoczął się największy spór, jaki widziałam w życiu. Wilki podzieliły się na obozy, a każdy z nich wspierał jednego ze swoich "wodzów". Na początku próbowano rozwiązać sprawę pokojowo, dyskutując i obmyślając odpowiednie strategie, lecz szybko to zawiodło. Osobniki patrzyły na siebie wrogo, nawet atakowały. Incydentem zaważającym o moim pozostaniu w watasze była śmierć trzech basiorów w walce o przywództwo. Uznałam, że oni nigdy nie nauczą się samodzielności, ale ja wciąż mam szansę. Porzuciłam moją rodzinę, która wdała się w konflikt i uczestniczyła w nim równie żarliwie co inni. Mając dwie i pół wiosny wyruszyłam na podróż mojego życia razem z kilkoma rozsądnymi wilkami, lecz wkrótce rozdzieliliśmy się i każde z nas powędrowało w swoją stronę. Obeszłam całe południe i niedługo po tym znałam je jak własną kieszeń.
Miałam ochotę na coś nowego, nieznanego, nieodkrytego. Skierowałam się więc ku północy, a konkretnie północnemu-wschodowi. Chyba, bo nie umiem określać kierunku za pomocą gwiazd, ale sugerowałam się położeniem słońca... No, północny-wschód. Zachwycałam się bujnymi lasami i rzekami obfitującymi w ryby, a także słonecznymi polanami i mnogością zwierzyny. Fascynowało mnie wszystko, co nowe.
Szybko zaczęła mi doskwierać samotność. Nigdy nie byłam odludkiem, zawsze szukałam okazji do nawiązania nowych znajomości, a po kilku tygodniach w drodze bez osoby, do której mogłabym otworzyć pysk zaczynałam czuć przygnębienie. Obrałam więc nowy cel - dołączenie do watahy. Nie zwlekałam, jak powiedziałam, tak zrobiłam.
Pod nogami siąpiło mi zimne, lepkie błoto. Intensywny deszcz rozpuszczał ziemię przez trzy bite dni i teraz, gdy nareszcie ustał, moje łapy wyglądały jak bezkształtne gliniane rzeźby. Ciężko chodziło się w takim stanie, ale z pewnością było to lepsze niż gorące, niemal parzące piaski pustynne. Szybko kopnęłam samą siebie prądem i podreptałam nieco szybciej w stronę widocznej w oddali rzeki.
Jej koryto było płytkie, a w wodzie zmąconej intensywnym deszczem pluskały się soczyste ryby. Na ich widok zaburczało mi w brzuchu. Niewiele myśląc, skoczyłam w pogoń za kilkoma łososiami - w końcu i tak byłam już mokra. Kilkakrotnie ryba wyślizgnęła mi się z pyska, ale w końcu pochwyciłam pięknego, dużego osobnika. Gdy tylko wynurzyłam pysk z wody, zauważyłam jakiegoś wilka stojącego na brzegu i przyglądającego mi się z uwagą.
(Do dokończenia przez kogokolwiek!)
Byłam najmłodsza z całego rodzeństwa i - według moich braci - także najgłupsza. Urodziłam się słabiutka i chorowita, tak w każdym razie opowiadała mi matka. Jednak dzięki odpowiedniej opiece szybko zdrowiałam i nabierałam sił do psot. Często ścigałam się z siostrą wokół gorących źródeł i zwykle wygrywałam. Moje nogi stały się silne i umięśnione już w czasach szczenięcych. Rodzice zapewniali mnie, że jestem najszybszym wilkiem na świecie, a ja im wierzyłam.
Niestety, naszego przywódcę dopadła okropna choroba, a wkrótce i śmierć. Nie zostawił po sobie potomstwa, nie miał nawet partnerki. Cała wataha opłakiwała jego stratę, ale żałobę przerwała cicha, nieśmiała uwaga: "Kto nas teraz poprowadzi?". Zgłosiło się kilku chętnych, lecz żaden z nich nie miał ochoty oddawać stanowiska drugiemu. Tak rozpoczął się największy spór, jaki widziałam w życiu. Wilki podzieliły się na obozy, a każdy z nich wspierał jednego ze swoich "wodzów". Na początku próbowano rozwiązać sprawę pokojowo, dyskutując i obmyślając odpowiednie strategie, lecz szybko to zawiodło. Osobniki patrzyły na siebie wrogo, nawet atakowały. Incydentem zaważającym o moim pozostaniu w watasze była śmierć trzech basiorów w walce o przywództwo. Uznałam, że oni nigdy nie nauczą się samodzielności, ale ja wciąż mam szansę. Porzuciłam moją rodzinę, która wdała się w konflikt i uczestniczyła w nim równie żarliwie co inni. Mając dwie i pół wiosny wyruszyłam na podróż mojego życia razem z kilkoma rozsądnymi wilkami, lecz wkrótce rozdzieliliśmy się i każde z nas powędrowało w swoją stronę. Obeszłam całe południe i niedługo po tym znałam je jak własną kieszeń.
Miałam ochotę na coś nowego, nieznanego, nieodkrytego. Skierowałam się więc ku północy, a konkretnie północnemu-wschodowi. Chyba, bo nie umiem określać kierunku za pomocą gwiazd, ale sugerowałam się położeniem słońca... No, północny-wschód. Zachwycałam się bujnymi lasami i rzekami obfitującymi w ryby, a także słonecznymi polanami i mnogością zwierzyny. Fascynowało mnie wszystko, co nowe.
Szybko zaczęła mi doskwierać samotność. Nigdy nie byłam odludkiem, zawsze szukałam okazji do nawiązania nowych znajomości, a po kilku tygodniach w drodze bez osoby, do której mogłabym otworzyć pysk zaczynałam czuć przygnębienie. Obrałam więc nowy cel - dołączenie do watahy. Nie zwlekałam, jak powiedziałam, tak zrobiłam.
Pod nogami siąpiło mi zimne, lepkie błoto. Intensywny deszcz rozpuszczał ziemię przez trzy bite dni i teraz, gdy nareszcie ustał, moje łapy wyglądały jak bezkształtne gliniane rzeźby. Ciężko chodziło się w takim stanie, ale z pewnością było to lepsze niż gorące, niemal parzące piaski pustynne. Szybko kopnęłam samą siebie prądem i podreptałam nieco szybciej w stronę widocznej w oddali rzeki.
Jej koryto było płytkie, a w wodzie zmąconej intensywnym deszczem pluskały się soczyste ryby. Na ich widok zaburczało mi w brzuchu. Niewiele myśląc, skoczyłam w pogoń za kilkoma łososiami - w końcu i tak byłam już mokra. Kilkakrotnie ryba wyślizgnęła mi się z pyska, ale w końcu pochwyciłam pięknego, dużego osobnika. Gdy tylko wynurzyłam pysk z wody, zauważyłam jakiegoś wilka stojącego na brzegu i przyglądającego mi się z uwagą.
(Do dokończenia przez kogokolwiek!)
Od Alis CD Moon
Wkułam wzrok w głaz , na którym staliśmy. Czułam się dziwnie zawstydzona
, bałam się spojrzeć na basiora , co mi się nigdy nie zdarzało. Nagle
zalśniłam gwiazdą i zmieniłam się w postać nocy. Lekko się wyprostowałam
i spojrzałam uważnie na Moon'a.
- Masz bardzo ciekawe skrzydła... - Przyznałam. Rzadko zdarzało się , by wilk miał dwukolorowe skrzydła , i do tego w różnych kształtach.
Moon?
- Masz bardzo ciekawe skrzydła... - Przyznałam. Rzadko zdarzało się , by wilk miał dwukolorowe skrzydła , i do tego w różnych kształtach.
Moon?
Od Sashy CD Moon
Z czasem polubiłam tego basiora. Nawet się w nim... Zakochałam? Wiedziałam jednak, by nie liczyć na zbyt dużo. Z czasem może odwzajemni to uczucie, lub nie. No i byłam może trochę za młoda na chłopaka, co? Jeszcze niedawno byłam szczeniakiem...
- Muszę wracać do jaskini, do jutra. - wyrwał mnie z zamyśleń.
- Aha, do jutra. - mruknęłam.
Moon?
- Muszę wracać do jaskini, do jutra. - wyrwał mnie z zamyśleń.
- Aha, do jutra. - mruknęłam.
Moon?
Od Moon Cd Alis
Moim oczą ukazała się czarna wadera z równie ciemnymi skrzydłami. Oboje postanowiliśmy wylądować na jakiejś skałce, którą zaproponowała.
-Ja natomiast nazywam się Moon.-odparłem.
-Wszystkie kończyny całe-pomyślałem i spojrzałem w kierunku nieznajomej, która również była cała.
-Kim jesteś?-zapytaliśmy w tym samym odziwo momencie.
-Ja? Poczekaj, zaraz ci pokażę...-odpowiedziała tajemniczo.
Po chwili ujrzałem kompletnie inną waderę, bez skrzydeł i w żółtym kolorze sierści.
-My się chyba nie znamy?-spytałem kolejną nieznajomą.
-Raczej znamy, to ja-Alis.
Trochę znieruchumiałem, jak kamień, na którym siedziałem, ale może ma ona tylko poczucie humoru.
-W sumie to moja któraś osoba, postać, a ta jest światła-i wszystkie moje wątpliwości się rozwiały.
-To ile ich masz?-słowo ,,któraś'' wzbudziło moją ciekawość
-Piąta, ale mam jeszcze jedną ze szkrzydłami-i zamieniła się spowrotem...
Alis?
Od Moon Cd Sashy
-Słońca?-spytałem z niedowierzaniem.
-Tak, tej żółtej kropki na niebie-zaśmiała się i jeszcze lekko obolała skierowała wzrok na mnie.
-A ty kim wogóle jesteś?-spytała zdając sobie sprawę iż widzi mnie pierwszy raz.
-Moon, miło mi, a ty?
-Sasha
Po przedstawieniu się zapanowowała chwila ciszy, która ustała po zaproponowaniu przez nią polowania.
Jasne.-odparłem na jej propozycję.
Wadera nagle ujrzała widok saren i już prawie nie czując iż spadłem na nią chwilę temu ruszyła szybko i zwinnie, a ja obok niej mając nadzieję, że kolacja się uda. I tak też się stało, a przed nami była przepyszna zdobycz, przy której porozmawialiśmy i odpowiedzieliśmy sobie na kilka pytań, jak:Kim jesteś, ale też Ile ważysz, bo raczej dużo.
Sasha?
Od Alis CD Moon
Spokojnie leciałam w powietrzu , podziwiając widoki. Nagle moją uwagę
przykuł lecący przede mną basior. Nagle się zatrzymał , a ja zamyślona w
niego wleciałam.
- Przepraszam. - Powiedziałam zawstydzona. Wilk spojrzał na mnie uważnie , lekko się uśmiechnął i rzekł:
- Nic się nie stało. Jak się nazywasz? - Zapytał wesoło. Byłam zdziwiona jego spokojną i optymistyczną reakcją , która ani trochę mi nie przeszkadzała.
- Jestem Alishia. Mów mi proszę Alis. - Powiedziałam. W moich myślach zakwitła radość , lecz się nie uśmiechnęłam.
Moon?
- Przepraszam. - Powiedziałam zawstydzona. Wilk spojrzał na mnie uważnie , lekko się uśmiechnął i rzekł:
- Nic się nie stało. Jak się nazywasz? - Zapytał wesoło. Byłam zdziwiona jego spokojną i optymistyczną reakcją , która ani trochę mi nie przeszkadzała.
- Jestem Alishia. Mów mi proszę Alis. - Powiedziałam. W moich myślach zakwitła radość , lecz się nie uśmiechnęłam.
Moon?
Od Sashy CD Moon
- Auć... Mam nadzieje, że nic nie złamane. - mruknęłam, i spojrzałam na basiora, który na mnie spadł.
- Ehh... Przepraszam... - powiedział.
- To nic. Jeśli coś mi się stało, to słońce mnie uleczy. - powiedziałam.
- Słońce cię uleczy?
- Tak.
- Yhh...
Moon?
- Ehh... Przepraszam... - powiedział.
- To nic. Jeśli coś mi się stało, to słońce mnie uleczy. - powiedziałam.
- Słońce cię uleczy?
- Tak.
- Yhh...
Moon?
Od Moon Cd Sasha
Nowy wilk to chyba najlepsze określenie mnie, ale nie licząc sam jak palec. Tak, do tej chwili nie poznałem żadnej żywej duszy, a przecież nie chce umrzeć z samotności, chociaż tak będzie jak ciągle będę tu sterczeć-pomyślałem i po chwili ruszyłem podnosząc swój wielmożny zad i udając się w kierunku jakiejś polany. Ruszyłem w drogę, ale zdając sobie sprawę iż życia nie powinno się utrudniać zaczęłem latać mając dosyć bolących łap. Wiatr chłodził moje ciało, ale po chwili nie był przyjemnym wiaterkiem, lecz okropnym i tracąc równowagę przestałem latać, lecz spadałem w kierunku ziemi. Dosyć miekkie lądowanie-pomyślałem, a później zrozumiałem, że leżę na jakiejś waderze. Oboje wstaliśmy i ja niezręcznie się czując zaczęłem rozmowę...:
-Nic ci nie jest?-spytałem zdając sobie sprawę z mojego ciężaru i z tego, że właśnie moja waga ją zgnietła.
Sasha? <wybacz za zgniecenie >
Od Liliany Cd Kory
Widziałam, że wilczyca, aż rwie się do poznania wilków z tutejszej watahy, więc szybko poszliśmy do nich, gdzie każdemu przedstawiłam Kore. Na początku przywitała się z Valixy, aż zapoznałam ją z moim narzeczonym-Kobe. Każdy wymienił, chociaż pare słów z nową, która była bardzo sympatyczna. Postanowiłam, że ja i kilka innych wilków porozmawiamy z nią przy ognisku, gdzie będzie posiłek, bo rozmowa przy jedzeniu i sama myśl zapełnienia brzuchów była cudowana.
-A więc Koro, skąd pochodzisz...-powiedziałam.
Każdy wilk czekał na jej odpowiedź, coraz bardziej ciekawski i chcący poznać ją trochę.
-A więc, nazywam się Kora...-zaczeła, a my wsłuchaliśmy się w jej opowiadanie.
Kora?
Od Alis CD Siris
- Odpoczywam - Odpowiedziała i otworzyła oczy. Rozejrzała się szybko , i niczego nie zauważyła.
- A kim ty właściwie jesteś? Wyjdź! - Krzyknęła. Wtedy zeskoczyłam z drzewa , cała płonąc. Wadera lekko podskoczyła i odsunęła się kilka kroków. Patrzałam złowrogo prosto w jej pełne strachu oczy.
- Jestem Alishia. - Rzekłam , a płomienie powoli rozpływały się z mojej sierści. - A ty? -Dodałam i uniosłam jedną brew.
- jj...jestem Siris. - Głos jej drżał.
- Nic ci nie zrobię. - Powiedziałam uspokajająco i nieco zniżyłam głowę.
Siris?
- A kim ty właściwie jesteś? Wyjdź! - Krzyknęła. Wtedy zeskoczyłam z drzewa , cała płonąc. Wadera lekko podskoczyła i odsunęła się kilka kroków. Patrzałam złowrogo prosto w jej pełne strachu oczy.
- Jestem Alishia. - Rzekłam , a płomienie powoli rozpływały się z mojej sierści. - A ty? -Dodałam i uniosłam jedną brew.
- jj...jestem Siris. - Głos jej drżał.
- Nic ci nie zrobię. - Powiedziałam uspokajająco i nieco zniżyłam głowę.
Siris?
Od Alis CD Wind
- Nowa. A ty? - Zapytałam.
- Ja już jestem tutaj trochę czasu... może pokażę ci tereny? - Zaproponował.
- No dobra. Gdzie najpierw? - Rzekłam i spojrzałam basiorowi głęboko w oczy.
- Może pokażę ci drzewo magii. Za mną. - Powiedział i gdzieś zniknął. Nie wiedziałam , jakie są jego zamiary , ale szybko przetransportowałam się w miejsce , gdzie się znajdował.
Wind?
- Ja już jestem tutaj trochę czasu... może pokażę ci tereny? - Zaproponował.
- No dobra. Gdzie najpierw? - Rzekłam i spojrzałam basiorowi głęboko w oczy.
- Może pokażę ci drzewo magii. Za mną. - Powiedział i gdzieś zniknął. Nie wiedziałam , jakie są jego zamiary , ale szybko przetransportowałam się w miejsce , gdzie się znajdował.
Wind?
Od Kory CD Liliana
-Ale...Ty mnie przeciesz wcale nieznasz..-powiedziałam
-Niby nie, ale naprawde wzbudziłaś moją sympatię. To jak zgadzasz się?
-No.. Tak, czemu nie-odparłam
-Okej, chodźmy dalej
Idąc naprawde ciekawie opowiadała. Chętnie się tego słuchało. Doszliśmy do kilku kolejnych miejsc. Było naprawdę pięknie. Wreszcie nadszedł czas aby poznać mnie z wilkami.
Liliana?
-Niby nie, ale naprawde wzbudziłaś moją sympatię. To jak zgadzasz się?
-No.. Tak, czemu nie-odparłam
-Okej, chodźmy dalej
Idąc naprawde ciekawie opowiadała. Chętnie się tego słuchało. Doszliśmy do kilku kolejnych miejsc. Było naprawdę pięknie. Wreszcie nadszedł czas aby poznać mnie z wilkami.
Liliana?
niedziela, 7 czerwca 2015
Od Winda CD Alis
-No to teraz ja.- powiedziałem
Przebiegliśmy kawałek. Nagle, raptownie się zatrzymałem.
-Słyszysz to?-
-Jasne.- szepła
Wskoczyłem w krzaki i zobaczyłem zająca. Mały, ale soczysty. Po chwili już był mój, a ja wbijałem w niego kły.
-Szybko ci poszło.-mruknęła bez jakichkolwiek emocji
-Hehe być może.-
Spojrzałem na nią przez chwilę. Na jej twarzy ani przez sekundę nie zagościł uśmiech.
-Mam takie pytanie...-
-Wal.-
-Czy ty się w ogóle uśmiechasz?-
-Rzadko.-
-Aha. Jesteś nowa w watasze, czy jakoś tak?-
Alis?
Od Alis Cd Wind
- Niech ci będzie , ale oszczędź sobie polowania na wilki z twojej
watahy. - Warknęłam. Ruszyliśmy w milczeniu. Czułam , jak wilk co jakiś
czas na mnie spogląda , ale nie odzywałam się.
- Stój. - Zagrodziłam mu drogę łapą. Miałam wyostrzone zmysły , co bardzo ułatwiało mi polowanie. W dali upatrzyłam dużego jelenia.
- Jest mój. - Szepnęłam i ruszyłam pędem za ofiarą. Odbiłam się z gracją i zatopiłam zęby w ciele ofiary. Po krótkiej szarpaninie zwierzę padło martwe. Wyprostowałam się dumnie i spojrzałam na Winda.
- Dobra jesteś. - Rzekł i uśmiechnął się lekko. Ja jednak pozostawałam niewzruszona i uśmiechnęłam się tylko w myślach. Nie wiedząc co powiedzieć wbiłam wzrok w ziemię , a łapą zaczęłam krążyć maleńkie kółka.
Wind?
- Stój. - Zagrodziłam mu drogę łapą. Miałam wyostrzone zmysły , co bardzo ułatwiało mi polowanie. W dali upatrzyłam dużego jelenia.
- Jest mój. - Szepnęłam i ruszyłam pędem za ofiarą. Odbiłam się z gracją i zatopiłam zęby w ciele ofiary. Po krótkiej szarpaninie zwierzę padło martwe. Wyprostowałam się dumnie i spojrzałam na Winda.
- Dobra jesteś. - Rzekł i uśmiechnął się lekko. Ja jednak pozostawałam niewzruszona i uśmiechnęłam się tylko w myślach. Nie wiedząc co powiedzieć wbiłam wzrok w ziemię , a łapą zaczęłam krążyć maleńkie kółka.
Wind?
Od Winda CD Alis
Spojrzałem na Mikę i Amy. Pierwsza leżała spokojnie, patrząc na mnie. Amy zaś już chciała gdzieś uciekać.
-Nie tak prędko.- zaśmiałem się i złapałem ją
-Ale ja chcę tam iść.- powiedziała z nadzieją że ją puszczę
Byłem lekko zdziwiony, że już potrafią sklecić zdanie, ale w sumie co się dziwić. Ich matka była boginią.
-Tato, proszę!-
-Nie możesz zostać i pobawić się z siostrą?-
Amy spojrzała zdezorientowana na Mikę. Chyba na chwilę zapomniała, że ma rodzeństwo.
-To w co się bawimy?- zawołała radośnie Amy
-Yyy... W co chcesz.- odparła cichutko Mika
-Może... Wiem! Skoczmy z drzewa do rzeki! Albo znajdźmy podwodną jaskinię! Albo...-
-... Albo zostańcie tutaj.- uśmiechnąłem się
-Dlaczego?-
-Bo ledwo co umiesz chodzić?-
-Nieprawda!-
Zaczęła biegać w kółko, ale potknęła się i przewróciła. Byłem rozbawiony jej zachowaniem. Pomyślałem przez chwilę o moim dzieciństwie. Nie wyglądało ono tak kolorowo.
-A może... Może pójdziemy na spacer?- zaproponowała nieśmiało Mika
-No cóż, o ile twoja siostra nie będzie się wywalać co krok.- odpowiedziałem wciąż roześmiany, a Amy odpowiedziała mi zdenerwowanym spojrzeniem
Zaprowadziłem je nad tęczowy wodospad. Były pod wrażeniem. Tylko mi wydawało się, że woda była coraz mniej tęczowa.
-Pójdę popływać.- rzekła Amy
-Nie ma mowy. Nie możesz tak jak Mika, położyć się na brzegu i odpocząć?-
-Nie.-
-Ehh... Jak chcesz. Ja jestem zmęczony i idę wypoczywać.- zacząłem się oddalać
-Tato zaczekaj!- usłyszałem za sobą i nie mogłem powstrzymać uśmiechu satysfakcji
Byliśmy tam przez kilka godzin, a potem odprowadziłem małe do Siris. Miałem zamiar iść polować. Zaczaiłem się w krzakach. Nagle usłyszałem szelest. Byłem pewny. że to
zwierzyna. Skoczyłem. Dobrze,że spudłowałem.
-Oszalałeś?!- usłyszałem
-Sorki, myślałem że jesteś moją kolacją-
-Hahaha, bardzo śmieszne.-
Dopiero po chwili ujrzałem twarz wadery.
-Jestem Wind, a ty?-
-Alis.- odparła nadal na mnie zła
-Ej no nie unoś się tak.-
-Ygh... Na ciebie nie polował głupi wilk.-
-Wypraszam sobie! Wcale nie polowałem na ciebie i nie jestem głupi.- zaśmiałem się
-Eh. Wszyscy tacy sami.-
-Co tu robisz?-
-Jak widzisz siedziałam w krzakach.-
-Po co?-
-Coś ty taki ciekawski?! Też polowałam.-
-Spoko, spokojniej nieco.-
-Jesteś wredny!-
-Ja? Powiedziałbym to raczej o tobie.-
-Może.-
-Dobra, koniec gadki nienawiści. Idę polować. Idziesz ze mną?-
Alis?
Od Jermaine CD Sasame
- Nie no, podobają mi się... - powiedziałem do niej. - Prawie tak jak
ty... - mruknąłem do siebie. Miałem nadzieję, że wadera nie usłyszała.
- Co powiedziałeś? - zapytała tak jakbym ją obraził.
- Nic, a nic. Widocznie był to tylko wiatr. - uśmiechnąłem się.
- Tylko wiatr... - powtórzyła coś podejrzewając.
- Jesteś głodna? - zapytałem.
<Sasame?>
- Co powiedziałeś? - zapytała tak jakbym ją obraził.
- Nic, a nic. Widocznie był to tylko wiatr. - uśmiechnąłem się.
- Tylko wiatr... - powtórzyła coś podejrzewając.
- Jesteś głodna? - zapytałem.
<Sasame?>
Od Siris
Trochę martwiłam się o Lorien. Kaito odszedł, co ona teraz biedna zrobi? Kaito ją praktycznie zdradził. Bardzo chciałam jej pomóc, ale nie za bardzo wiedziałam jak. W końcu zaczęłam się przechadzać po całej watasze. Nie wiadomo czemu, zawsze mi to pomagało. I przy okazji szukałam inspiracji. W końcu jednak się zmęczyłam, a był upał, więc położyłam się pod drzewem. Już niemal zasnęłam, gdy nagle usłyszałam nieznajomy głos:
- A ty co tutaj robisz?
Ktoś, z kim jeszcze nie pisałam?
- A ty co tutaj robisz?
Ktoś, z kim jeszcze nie pisałam?
Od Siris CD Wind
- No dobra Romeo, ale najpierw zajmijmy się szczeniakami. - zaśmiałam się.
- Aha?
- No oczekuj, że zajmę się całą trójką!
- Dobra, dobra... Ja mogę wziąść dziewczyny...
- Typowy ty, zostawiasz mi rozrabiaka. - zaśmiałam się, patrząc, jak Carl próbuje wspiąć się na Winda.
- No weź... - jęknął.
- Dobra, dobra. - powiedziałam, i zaniosłam Carla do jaskini.
Wind?
- Aha?
- No oczekuj, że zajmę się całą trójką!
- Dobra, dobra... Ja mogę wziąść dziewczyny...
- Typowy ty, zostawiasz mi rozrabiaka. - zaśmiałam się, patrząc, jak Carl próbuje wspiąć się na Winda.
- No weź... - jęknął.
- Dobra, dobra. - powiedziałam, i zaniosłam Carla do jaskini.
Wind?
Od Riven CD Syria
-Uwierz mi, że niebezpieczeństwo to dla mnie najmniejszy problem.- odparłam zdesperowana
-Może lepiej idź gdzieś, poznaj jakiegoś nowego wilka i zapomnij o tym wodospadzie oraz o mnie.-
-Uratuję to miejsce.-
-Eh... I co ci to da?-
-Naprawdę nie obchodzi cię ten wodospad?-
-Niezbyt.- rzekła ponuro
-Mnie obchodzi. Więc proszę cię, zdradź mi ten sposób!-
-Będziesz żałowała... Pamiętaj że gdy zaczniesz, nie będzie odwrotu.-
-Dużo rzeczy w życiu żałuję, ale tej decyzji jestem pewna.-
-Właśnie widzę.-
-To zdradzisz ten sposób?-
-Uparta jesteś...-
-Proszę!-
Syria?
Od Winda CD Siris
Szczeniaki były takie piękne...
-Urocze, prawda?-
-Tak. Zaczekaj, zaraz wrócę.- powiedziałem
Pobiegłem przez las używając superszybkości. Dzięki mocom, które dostałem od Siris, teraz ta moc była w końcu dopracowana. Pobiegłem do tęczowego wodospadu. Wyglądał
nieco inaczej niż zwykle. Był jakby... mniej tęczowy. Ale nie zwracałem wtedy na to zbytniej uwagi. Zanurkowałem w wodzie, usiłując dopłynąć na same dno. Niestety
nie miałem mocy wody więc musiałem co chwilę się wynużać. Kiedy nareszcie dotknąłem dna, pogrzebałem łapą w piasku i znalazłem trzy, piękne kryształy, jakby puste w
środku. Właściwie to nie wiedziałem jakim cudem tam się znalazły ani nawet dlaczego przyszedłem nad wodospad. Po prostu coś mnie tu ciągnęło. Wypłynąłem na powierzchnię.
Spojrzałem na kryształy i wpadłem na pomysł. Napełniłem kryształy tęczową wodą. Wyglądały pięknie. Każdy przybrał inny kolor. Różowy, niebieski i zielony. Znalazłem
kawałki linki. Zrobiłem wisiorki. Miałem przeczucie że przynoszą szczęście. Wróciłem do Siris i pokazałem jej to.
-Jakie cudne!- powiedziała
-Pomyślałem że były by dobrym prezentem dla szczeniaków. Czuję że w jakiś sposób będą je chronić.-
-To dziwne, ale też mam takie przeczucie.-
Mika miała różowy, Carl niebieski, a Amy zielony.
-Wind?-
-Tak?-
-Gdy mówiłeś, że zaraz wrócisz, to wydawało mi się że jesteś tak jakby... w transie.-
-Ja... Ja czułem że powinienem tam iść. Tak po prostu.-
-A gdzie znalazłeś te wisiorki?-
-Właściwie to sam je zrobiłem, znalazłem kryształy i linki...-
-Kryształy?-
-Na dnie tego tęczowego wodospadu.-
-Ciekawe.-
-No.-
-A gdzie dla mnie?-
-Yyy...- zacząłem się denerwować,a po chwili zobaczyłem że Siris się smieje
-Żartowałam.-
Zaśmialiśmy się i pocałowałem ją.
-Obiecuję że ode mnie dostaniesz coś lepszego.- szepnąłem jej do ucha
Siris?
Od Sashy CD Eragon
Słyszałam, że ostatnio do watahy dołącza dużo nowych członków. Poszłam więc przywitać się z nimi, w końcu byłam przyszłą alfą. Wypada się przywitać. Pobiegłam więc do jednego z tych nowych, chyba Eragona.
- Cześć... Eragon, tak? - powiedziałam.
- Ehh... Tak, a ty? - spytał.
- Sasha, młoda alfa. - przedstawiłam się.
Eragon?
- Cześć... Eragon, tak? - powiedziałam.
- Ehh... Tak, a ty? - spytał.
- Sasha, młoda alfa. - przedstawiłam się.
Eragon?
Od Sasame CD Jermaine
- No i koniec oprowadzania po terenach. Pokazałam ci wszystkie podstawowe miejsca. Resztę sam możesz zwiedzić. - powiedziałam.
- Tak właśnie mi się wydawało, że to za mało terenów... - mruknął.
- A co, nie podobało ci się? - zrobiłam obrażoną minę.
Jermaine?
- Tak właśnie mi się wydawało, że to za mało terenów... - mruknął.
- A co, nie podobało ci się? - zrobiłam obrażoną minę.
Jermaine?
Od Liliany CD Kora
-Jasne.-odparłam idąc z nią w kierunku pierwszego miejsca.
Szliśmy tak całą godzinę, ale było warto znów zobacześ Zamek Mikage i pokazać go nowej waderze.
-Piękny.-powiedziała widząc go.
-I jeszcze piękniejszy z wewnątrz.-odparłam kierując się do wejścia.
Kora oglądała wszystko z zaciekawieniem i aż przypomniałam sobie moje zwiedzanie tego zamku z Kobe, a myśląc o już niedługim z nim ślubie spytałam się jej.
-Może chcesz być moją druhną?-spytałam czekając na odpowiedź.
Kora?
Szliśmy tak całą godzinę, ale było warto znów zobacześ Zamek Mikage i pokazać go nowej waderze.
-Piękny.-powiedziała widząc go.
-I jeszcze piękniejszy z wewnątrz.-odparłam kierując się do wejścia.
Kora oglądała wszystko z zaciekawieniem i aż przypomniałam sobie moje zwiedzanie tego zamku z Kobe, a myśląc o już niedługim z nim ślubie spytałam się jej.
-Może chcesz być moją druhną?-spytałam czekając na odpowiedź.
Kora?
Od Jermaine'a CD Sasame
Po dołączeniu do mojej nowej watahy poszedłem do pierwszej lepszej
jaskini. Leżała tam samica mniej więcej w moim wieku... Patrzyliśmy na
siebie. I... i chyba się zakochałem.
- Kim jesteś? - zapytała.
- Jermaine, a ty? - zapytałem.
- Sasame. - odparła samica. - Co tu robisz? - dodała wstając.
- Właśnie dołączyłem do tej watahy. - odparłem.
- Mrocznego Lasu? - zapytała.
- Tak. - odparłem. - Mogłabyś mnie oprowadzić?
- Oczywiście, to co? Idziemy? - zapytała.
- No jasne! - odparłem z śmiechem. Szłem za piękną waderą. Wszystko mi dokładnie opisywała.
<Sasame?>
- Kim jesteś? - zapytała.
- Jermaine, a ty? - zapytałem.
- Sasame. - odparła samica. - Co tu robisz? - dodała wstając.
- Właśnie dołączyłem do tej watahy. - odparłem.
- Mrocznego Lasu? - zapytała.
- Tak. - odparłem. - Mogłabyś mnie oprowadzić?
- Oczywiście, to co? Idziemy? - zapytała.
- No jasne! - odparłem z śmiechem. Szłem za piękną waderą. Wszystko mi dokładnie opisywała.
<Sasame?>
Od Kory CD Liliany
-Jja-zlęknęłam się.-Ja jestem Kora. A ty?
-Liliana-odpowiedziałam.-Miło mi
-Mi też. Jak się tu znalazłaś?
-Ja jestem z Watahy Mrocznego Lasu
-Watahy? Masz naprawdę fajnie...
-Chaciała byś dołączyć?-zapytała
-Ttak było by fajnie-odpowiedziałam z głośnym zająkaniem
-Coś się stało?-zapytała opiekuńczo Liliana
-Nie ważne... Pokażesz mi tereny?
Liliana?
-Liliana-odpowiedziałam.-Miło mi
-Mi też. Jak się tu znalazłaś?
-Ja jestem z Watahy Mrocznego Lasu
-Watahy? Masz naprawdę fajnie...
-Chaciała byś dołączyć?-zapytała
-Ttak było by fajnie-odpowiedziałam z głośnym zająkaniem
-Coś się stało?-zapytała opiekuńczo Liliana
-Nie ważne... Pokażesz mi tereny?
Liliana?
Od Alexii CD Szarak
- To idź do niej, i zostaw mnie w spokoju. - warknęłam.
- Jasne że to zrobię! - krzyknął Szarak i pokicał w las. Nareszcie zostawił mnie w spokoju!
Szarak?
- Jasne że to zrobię! - krzyknął Szarak i pokicał w las. Nareszcie zostawił mnie w spokoju!
Szarak?
Od Frozena CD Alexia
- Alexio, nie odchodź! Ja...ja mówiłem ci, że nie o miłość chodzi, tylko o... - przerwałem
- O co? Nie bój się, mi możesz wszystko powiedzieć!
- Dobrze...no więc - zacząłem
Alexia?
- O co? Nie bój się, mi możesz wszystko powiedzieć!
- Dobrze...no więc - zacząłem
Alexia?
Od Syrji CD Riven
- E, zapomnij, że to usłyszałaś. - ziewnęłam
- Ale ja tak bardzo chce uratować ten wodospad! No a skoro jest sposób, to błagam, zdradź go!
- To dość niebezpieczne i trudne, nie ryzykowałabym.
Riven?
- Ale ja tak bardzo chce uratować ten wodospad! No a skoro jest sposób, to błagam, zdradź go!
- To dość niebezpieczne i trudne, nie ryzykowałabym.
Riven?
Od Szaraka Cd Alexia
- Na kim? - spytałem
- No na towarzyszu Aishy.
- Yyy, a Aisha ma towarzysza? Kto to? Ech, pewnie kolejny smok...
- Byłoby fajnie, ale niestety kolejny królik, fe...
- Królik?! Czyli nie będę samotny!
Alexia?
- No na towarzyszu Aishy.
- Yyy, a Aisha ma towarzysza? Kto to? Ech, pewnie kolejny smok...
- Byłoby fajnie, ale niestety kolejny królik, fe...
- Królik?! Czyli nie będę samotny!
Alexia?
Od Liliany do Kory
Był wieczór, a dookoła pełno mgły i uczucie dziwnej energi, ale pomyślałam, że spacer będzie dobrym pomysłem na spędzenie dobrze tej godziny, gdyż zapowiadał się na godzinną wędrówkę. Szłam chwilę, którą przerwał dziwny odgłos dobiegający spod cmentarza. Noc i jeszcze to miejsce nie było dobrym połączeniem, ale przecież dla szczeniaka, a nie dla dorosłej wadery. Odważnie weszłam spoglądając na grobowce i odziwo szłam dalej. Atmosfera jednak uległa zmianie, gdyż poczułam przbiegający obok mnie cień i usłyszałam wyraźniej te okropne odgłosy. Moja noga miała się wrócić, ale jednak tego nie zrobiła. Kolejne kroki do przodu, coraz bardziej pokazywały mi rysy zwierzęcia, później wilka, a jeszcze później wadery. Zdziwiłam się troche widząc nieznajomą.
-Cześć, kim jesteś?-spytałam drżąc ze strachu i mając nadzieję iż ma dobre zamiary.
Kora?
Od Siris Cd Wind
Potem zobaczyliśmy basiorka:
Nazwaliśmy go Carl.
- A więc mamy trójkę. - odezwał się Wind.
- Aha.
Wind?
Od Winda CD Siris
Na początku nieco panikowałem, ale o dziwo wszystko poszło dobrze. Po chwili zobaczyłem pierwszego szczeniaka. Była to waderka, wyglądała tak:
Pomyślałem że idealnie pasuje do niej imię Mika. Potem ujrzałem kolejną, również waderkę. Wyglądała tak:
Nazwaliśmy ją Amy.
Siris?
Konkurs
Z powodu ilości postów(mamy już pinad 500!) Organizuje konkurs na miss i mistera wiosny. Wiem, że trochę późno to z wiosną, no ale cóż... Żeby zdobyć jeden z tych tytułów, trzeba być aktywnym, nie pisać jedynie z administratorkami, i... Dobrze się bawić!^^
A o to nagrody:
Wiosenny towarzysz dla miss wiosny
Wyższa pozycja w watasze dla mistera wiosny
Dla obu pewna rzecz ze sklepiku(wybierają administratorki)
Tym razem administratorki równiesz mogą brać udział w konkursie.
Pozdro, alfy^^
A o to nagrody:
Wiosenny towarzysz dla miss wiosny
Wyższa pozycja w watasze dla mistera wiosny
Dla obu pewna rzecz ze sklepiku(wybierają administratorki)
Tym razem administratorki równiesz mogą brać udział w konkursie.
Pozdro, alfy^^
Od Alexii CD Szarak
- Spróbuj powiedzieć coś jeszcze, a na prawdę wylądujesz w moim brzuchu. - zagroziłam.
- To raczej sobie pójdę...
- I idź! Wyładuj swoją złość na tym nowym towarzyszu Aishy!
Szarak?
- To raczej sobie pójdę...
- I idź! Wyładuj swoją złość na tym nowym towarzyszu Aishy!
Szarak?
Od Alexii CD Frozen
- Frozen, o co ci chodzi? Myślałam, że będziesz szczęśliwy! - powiedziałam, niemal krzyknęłam.
- Mówiłem, że nic! - ryknął.
- Aha... - szepnęłam, i poszłam.
Frozen?
- Mówiłem, że nic! - ryknął.
- Aha... - szepnęłam, i poszłam.
Frozen?
Od Siris CD Wind
Nic nie mówiąc, dałam Windowi kilka boskich mocy.
- Dobranoc Wind. - powiedziałam, i poszłam spać.
Następnego dnia
Nie byłam pewna co się dzieje. Czyżby moja boskość sprawiła, iż miałam urodzić dziś?? Najwidoczniej tak.
- Wind!!! - krzyknęłam, a Wind szybko przybiegł.
- O co chodzi?
- Myślę, że zaraz urodzę! - powiedziałam, i wszystko się zaczęło.
Wind?
- Dobranoc Wind. - powiedziałam, i poszłam spać.
Następnego dnia
Nie byłam pewna co się dzieje. Czyżby moja boskość sprawiła, iż miałam urodzić dziś?? Najwidoczniej tak.
- Wind!!! - krzyknęłam, a Wind szybko przybiegł.
- O co chodzi?
- Myślę, że zaraz urodzę! - powiedziałam, i wszystko się zaczęło.
Wind?
sobota, 6 czerwca 2015
Od Riven CD Syria
Spojrzałam przerażona na kwiat.
-Co ja zrobiłam...-
-No cóż, tak czasami bywa.-
-Ale ja... nie chciałam.-
-Wiem.-
-Jest jakiś sposób żeby uratować wodospad? Nieważne jaki. Zrobię wiele rzeczy dla tego miejsca.-
-No cóż... jest jeden sposób.-
-Jaki?-
Syria?
Od Szaraka CD Alexia
- A czemu my musimy być od was gorsi? Czemu zające, myszy i inne małe stworzenia mają być nękane?
- Bo jesteście smaczni... - zaśmiała się
- Chciałbym, aby były stworzenia polujące na smoki. - szepnąłem
- Co powiedziałeś!?
Alexia?
- Bo jesteście smaczni... - zaśmiała się
- Chciałbym, aby były stworzenia polujące na smoki. - szepnąłem
- Co powiedziałeś!?
Alexia?
Od Frozena CD Alexia
- Tak...no tak, to prawda. - powiedziałem, ale nadal smutny
- Co jest, Frozen?
- Bo widzisz ja...
- Nie kochasz mnie?
- Nie o to chodzi!
Alexia?
- Co jest, Frozen?
- Bo widzisz ja...
- Nie kochasz mnie?
- Nie o to chodzi!
Alexia?
Od Syrji CD Riven
- Może i go nie widzę, ale po zapachu sądzę, że to ten legendarny błękitny kwiat pochodzący właśnie z tego wodospadu. Obdarza go energią i magią i ty musiałaś go akurat zerwać...ech. - westchnęłam
- Coś nie tak?
- Cóż, jeśli zabraknie tego kwiatu wodospad straci magię i moc. A zanim wyrośnie nowy minie sto lat.
- Naprawdę jest tak źle?
- Tak, mnie w sumie to nawet nie obchodzi, ale inne wilki być może, szczególnie szczeniaki lubiły to miejsce.
Riven?
- Coś nie tak?
- Cóż, jeśli zabraknie tego kwiatu wodospad straci magię i moc. A zanim wyrośnie nowy minie sto lat.
- Naprawdę jest tak źle?
- Tak, mnie w sumie to nawet nie obchodzi, ale inne wilki być może, szczególnie szczeniaki lubiły to miejsce.
Riven?
Od Riven CD Syria
-Yyy... W sumie to nic. Pochodzę sobie gdzieś tu i pozwiedzam... Dziękuje za przyjęcie do watahy.-
-Nie ma za co.- mruknęła i się oddaliła
Poszłam poszukać jakiegoś jeziora, rzeki czy czegokolwiek. Widok wody sprawiał że stawałam się spokojna. Doszłam w miejsce do którego nie spodziewałam się dotrzeć.
Był to wieeelki wodospad- i to wcale nie taki zwykły. Tęczowy.
-Jak tu pięknie.- szepnęłam
Wskoczyłam do wody. Pływałam. Było... magicznie. Nagle, usłyszałam głos. Cicho i spokojnie powtarzał moje imię. Dochodził jakby zza wodospadu. Podpłynęłam tam i
znalazłam... Jaskinię. Była duża, miała sporo korytarzy. Stalaktyty zwisały z sufitu. Głos nadal nie przestawał. Weszłam do jednego z korytarzy. Szłam długo. W końcu
dotarłam do małego pomieszczenia, na środku którego rósł kwiat. Wokół niego unosił się złoty pył. Zaczęłam się zastanawiać jak on działa, jednak wcale nie miałam
zamiaru go zjadać. Podeszłam i schowałam go do torby, którą miałam przy sobie. "Muszę się dowiedzieć do czego służy"- pomyślałam. Wybiegłam z jaskini i przepłynęłam
na brzeg. Wyjęłam roślinę i uważnie się jej przyjrzałam. Była drobna, delikatna. Miała jasnoniebieskie płatki. Jej zapach przypominał... Właściwie to nie
przypominał niczego co znałam. Był słodki, ale tak jakby zdradliwy. Zaczęłam chodzić w kółko. Zajęło mi to chyba godzinę, potem straciłam cierpliwość i znowu włożyłam
kwiat do torby. Może Valixy będzie coś wiedzieć? Chociaż, w sumie to nie chciałam jej zawracać głowy. Musiałam znaleźć kogoś innego. Wróciłam do lasu. Dotarłam do
do kolejnej jaskini, ale zamieszkałej. Tak mi się bynajmniej zdawało. Już miałam wejść kiedy usłyszałam z wewnątrz cichy, nieco drażniący głos.
-Kim jesteś? Co tu robisz?-
-Nazywam się Riven. Dotarłam tu przypadkiem. A ty?-
-Jestem Syria. Jak widzisz tu mieszkam.-
-Może wyjdziesz?-
-Skoro chcesz.-
Ujrzałam biało-czarną waderę o smukłej sylwetce. Z jej oka ciekła krew.
-Twoje oko...-
-Mniejsza z nim.-
-Posłuchaj... Znam cię naprawdę bardzo krótko, ale może mogłabyś mi pomóc?-
-No cóż, wprawdzie nie mam nic lepszego do roboty...- odrzekła ponuro
Wyjęłam kwiat i podałam go Syrii.
-Zaraz... Czy ty... Coś widzisz?-
-Nie,ale spokojnie, umiem rozpoznać to i owo. Chyba wiem co to jest, jednak musisz mi powiedzieć gdzie to znalazłaś?-
-W jaskini za takim tęczowym wodospadem.-
-Yhm...-
Po chwili uniosła głowę w moją stronę.
Syria?
Od Winda CD Siris
-Wow...-
-No. Dużo się wydarzyło.-
-Moja głowa eksploduje.- zaśmiałem się
-Co do Asco to... Proszę nie narażaj mu się-
-Eh... Czuję się do niczego i bezsilny.- odezwałem się ponuro
-Przestań. Wcale tak nie jest. Żaden zwykły wilk nie mógł by pokonać boga.-
-Tak. Zwykły.-
-Daj spokój. Nie zadręczaj się tym.- uśmiechnęła się
Odwzajemniłem uśmiech, ale w głębi serca czułem się dziwnie. Siris była teraz boginią, a ja nadal zwykłym wilkiem. Kochałem ją, ale chciałem stać się bardziej wyjątkowy...
Siris?
Od Taro CD Lorien
Czy ja dobrze słyszałem, czy ta istota powiedziała, że mnie kochała? Jednak teraz nie zaprzątałem sobie tym głowy. Stałem na lawie, przed czerwonymi wrotami.
- Czy ja... Ja umarłem? - spytałem samego siebie, jednak pytanie wypowiedziałem bardzo głośno, czego raczej nie planowałem.
- Nie. - powiedziała straszna istota. - jesteś tu po to, bym ci przypomniał o twej przysiędze.
Nagle ujrzałem przed oczami przysięge, którą złożyłem Yuko, niedługo przed jej śmiercią. Powiedziałem jej, że niezależnie co się stanie, będe żył dla niej. I teraz miałem złamać tę przysięge?
- Dobrze... powrócę tam.. - powiedziałem.
- Mądra decyzja. - powiedziała straszliwa istota. Po chwili stałem na ziemi tuż obok Lorien.
- Co się stało? - spytała.
- Czemu wcześniej powiedziałaś, że mnie kochasz? - spytałem. Głowiłem się nad tym.
- Yyyy.. No bo ja cię kocham...
- No i dobrze. Bo... Bo ja ciebie też. - z trudem przyszło mi wymówienie tych słów, ale jakaś magiczna siła mi pomogła. I byłem niemal pewny, że jest to istota, o imieniu Yuko.
Lorien?
Od Lorien CD Taro
Po chwili się obudziłam. Wiedziałam co się stało, Taro mnie uderzył...ale jak on mógł? Wstałam i podparta o jakiś stary dąb myślałam o tym wszystkim. A już mi się wydawało, że jest przyjacielem, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Czemu musiałam zakochać się akurat w kimś takim, gdy Kaito odszedł! Choć z drugiej strony, nadal się o niego martwiłam, chciałam go ratować, czemu? Po co? Jednak to zrobiłam, wstałam i z krwią na pysku ruszyłam ku tunelowi śmierci, bo przecież gdzie indziej mógłby być Taro, jak nie tam? Biegłam teraz ile sił w nogach, musiałam się spieszyć. Gdy dotarłam Taro już nie było widać, pewnie był gdzieś daleko w tunelu, a może już nie żył? Nie to było jednak ważne, ślepo pognałam przed siebie, aż go ujrzałam.
- Taro! Taro! - krzyczałam
- Czego znów ode mnie chcesz?! - warknął
- Taro, to nie musi tak być! Proszę!
- A czego oczekujesz? Na darmo tracisz swój czas, na przekonywanie mnie! Czas zakończyć mój nędzny żywot!
- Nie zostawię cię, tu, ja cię kocham, rozumiesz!
- ... - nic nie powiedział, lecz odwrócił się i poszedł dalej. Ja nie mogłam na to pozwolić, zastawiłam mu drogę i...upadłam na ziemię, potem słyszałam już tylko jakieś szepty, ryczenie smoków, aż nastała cisza, a ja stałam przed złotą bramą w chmurach.
Taro?
- Taro! Taro! - krzyczałam
- Czego znów ode mnie chcesz?! - warknął
- Taro, to nie musi tak być! Proszę!
- A czego oczekujesz? Na darmo tracisz swój czas, na przekonywanie mnie! Czas zakończyć mój nędzny żywot!
- Nie zostawię cię, tu, ja cię kocham, rozumiesz!
- ... - nic nie powiedział, lecz odwrócił się i poszedł dalej. Ja nie mogłam na to pozwolić, zastawiłam mu drogę i...upadłam na ziemię, potem słyszałam już tylko jakieś szepty, ryczenie smoków, aż nastała cisza, a ja stałam przed złotą bramą w chmurach.
Taro?
Od Alexii CD Frozen
Frozen spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Bo Frozen, oboje znamy prawdę...
- Jaką?
- Taką, że ty mnie kochasz, a ja ciebie...
Frozen?
- Bo Frozen, oboje znamy prawdę...
- Jaką?
- Taką, że ty mnie kochasz, a ja ciebie...
Frozen?
Od Alexii CD Szarak
- Jesteście moim pożywieniem. Nie tylko was jem. Jem też wiele innych zwierząt. - odparłam.
- To zostaw mnie w spokoju!
- Jeszcze jedno słowo, a znajdziesz się w moich brzuchu. - zagroziłam.
Szarak?
- To zostaw mnie w spokoju!
- Jeszcze jedno słowo, a znajdziesz się w moich brzuchu. - zagroziłam.
Szarak?
Od Frozena CD Alexia
- Co...co ty tu robisz? - spytałem zdziwiony
- A...przechodziłam tędy. - próbowała się wytłumaczyć
- No ja...tak się składa, że też akurat tędy przechodziłem. - szepnąłem ze spuszczoną głową
- Och, czemu my okłamujemy samych siebie?! - krzyknęła Alexia, czyżby ona też się we mnie zakochała?
Alexia?
- A...przechodziłam tędy. - próbowała się wytłumaczyć
- No ja...tak się składa, że też akurat tędy przechodziłem. - szepnąłem ze spuszczoną głową
- Och, czemu my okłamujemy samych siebie?! - krzyknęła Alexia, czyżby ona też się we mnie zakochała?
Alexia?
Od Taro CD Lorien
- Być może cię zaskoczę, być może nie. - powiedziałem tajemniczo. Użyłem mojej mocy, i po chwili wyglądałem tak:
- To nadal ty? - spytała zaskoczona Lorien.
- Raczej tak. - zaśmiałem się, wyciągając kompas i mapę. Wiedziałem, gdzie znajduje się wataha, i szybko zaprowadziłem tam Lorien.
- Dzięki Taro. - powiedziała.
-..- Ja byłem na tyle bezczelny, iż jej nie odpowiedziałem. rozkoszowałem się krępującą dla Lorien ciszą. Po czym odmieniłem się spowrotem w wilka.
- To... Co chcesz robić? - spytała Lorien.
- Będe na tyle bezczelny, iż ci nie odpowiem, sama się nad tym pogłów.... - powiedziałem tajemniczo, odwróciłem się, i bezczelnie poszłem. Usiadłem na jakimś kamieniu, i zacząłem myśleć o Yuko. Ale moje myśli cały czas kieowały się do Lorien. Czy ja się w niej zakochałem? Nie, nie możliwe. Jednak chyba możliwe, skoro to się stało... Wiedziałem, że nie powinienem dołączyć do tej chle*nej watahy! Znowu się przywiązałem do jakiejś istoty! Dureń ze mnie!
- O co chodzi, Taro? - spytał znany mi głos.
- Nie twoja sprawa. - odpowiedziałem chłodno, po czym wstałem, i poszłem gdzie indziej. Jednak Lorien podążała za mną. Czemu ta głupiutka istota nie rozumiała, że chcę być sam!?
- Czego ode mnie chcesz? - warknąłem.
- Czego chcę? Dowiedzieć się prawdy.
- Nigdy się nie dowiesz prawdy! Nigdy!
- No wiesz? Nie tak się imponuje waderą... - Lorien przegieła. Uderzyłem ją w pysk, iż poleciała daleko. Istota o imieniu Lorien straciła przytomność, lecz tym razem jej nie uratowałem. Tylko poszłem do lasu, w poszukiwaniu tunelu śmierci...
Lorien?
Od Szaraka Cd Alexia
- Nie moja wina, że jesteś zającem. Wy wszystkie jesteście niemal takie same! - powiedziała, tak, jakby to była moja wina
- Hmmm a miło tak dręczyć i polować na małe, bezbronne zwierzęta?
Alexia?
- Hmmm a miło tak dręczyć i polować na małe, bezbronne zwierzęta?
Alexia?
Od Alexii CD Frozen
Nie mogłam przestać myśleć o Frozenie. Zakochałam się w nim. Ciągle słyszałam w uszach jego głos. Już nie mogłam wytrzymać. Poszłam do Frozena.
- Frozen?
- Alexia?
Frozen?(moja wena zjeżdża właśnie na nartach...)
- Frozen?
- Alexia?
Frozen?(moja wena zjeżdża właśnie na nartach...)
Od Alexii CD Szarak
Wyczułam królika. Ależ byłam głodna!! Poszłam w stronę krzaków, w których siedział królik. Rzuciłam się na krzaki. Już miałam rozerwać królika na strzępy, gdy zauważyłam, że to towarzysz Asco.
- Yyy... Najmocniej przepraszam, Szarak... - powiedziałam zmieszana.
- To było strasze!
Szarak?
- Yyy... Najmocniej przepraszam, Szarak... - powiedziałam zmieszana.
- To było strasze!
Szarak?
Od Frozena CD Alexia
Nie mogłem przestać o niej myśleć, w myślach słyszałem ciągle jej głos...Muszę, muszę ją odwiedzić! - powiedziałem głośno sam do siebie i ruszyłem w stronę jaskini Alexii.
Alexia? sory, że krótkie...
Alexia? sory, że krótkie...
Od Szaraka CD Alexia
Ostatnio Asco nie miał w ogóle dla mnie czasu, sam już nie wiedziałem, czy mu dalej towarzyszyć...Postanowiłem się jednak tym zbytnio nie przejmować i pokicałem w stronę pięknej, zielonej łąki. Dziś była znakomita pogoda, ale czułem się samotny, od czasu, gdy zaczął się sezon łowiecki myśliwi zabili niemal wszystkie zające, z wyjątkiem mnie. Tak o tym wszystkim rozmyślałem, aż nagle...cień? Jakiś smok leciał, zasłaniając promienie słoneczne, schowałem się za miedzą i czekałem aż sobie pójdzie, ale on wręcz przeciwnie, zatrzymał się na łące.
Alexia?
Alexia?
Ankieta
A więc dodajemy następną opcje, tym razem towarzysze mogą pisać opowiadania. Piszemy tak:
Od Alexii(Towarzysza/towarzyszki) CD Frozen(towarzysza)
Lub, jeśli chcecie, towarzysz może napisać do jednego z wilków w watasze. Niedługo dodamy też walki(doszły na drugie miejsce w ankiecie) Oraz stajnię.
Pozdrawiam, alfy.
Od Alexii(Towarzysza/towarzyszki) CD Frozen(towarzysza)
Lub, jeśli chcecie, towarzysz może napisać do jednego z wilków w watasze. Niedługo dodamy też walki(doszły na drugie miejsce w ankiecie) Oraz stajnię.
Pozdrawiam, alfy.
piątek, 5 czerwca 2015
Od Siris CD Wind
- Możemy stąd iść? Nie lubię przebywać z Asco... - szepnęłam
- No jasne. Ja też go nie lubię. - odpowiedział, i poszliśmy.
- Tak wogóle, umiesz zmieniać się w człowieka? - spytałam Winda.
- Nie, a co?
- Ja odkryłam tę moc. - powiedziałam, zmieniając się.
- No jasne. Ja też go nie lubię. - odpowiedział, i poszliśmy.
- Tak wogóle, umiesz zmieniać się w człowieka? - spytałam Winda.
- Nie, a co?
- Ja odkryłam tę moc. - powiedziałam, zmieniając się.
- Wow... - powiedział z podziwem Wind.
- Wind, muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam, odmieniając się spowrotem w wilka.
- Asco jest teraz bogiem wojny. On cię prawie zabił! Gdyby nie Cheery, moja przemiana i "Kiiyuko", to byłbyś martwy.
- Cheery? Przemiana w Kiiyuko?
- Ahhh... No, opowiem ci całą historię. - powiedziałam, i wszystko mu opowiedziałam.
Wind?
Subskrybuj:
Posty (Atom)